Gdy się poznali "był dla niej za stary". Najpierw o nią walczył, a potem zaczął zdradzać

kobieta.gazeta.pl 2 dni temu
Zdjęcie: Akin Ozcan//shutterstock


"Mówienie po raz pierwszy o niewierności mojego męża jest dla mnie szczególnie bolesne, ponieważ głęboko rani mnie jako kobietę, uderza w moją godność, moje poczucie własnej wartości i mój szacunek do samej siebie" - czytamy w książce "Pani Escobar. Moje życie z królem mafii". Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak publikujemy jej fragment.
W niektórych społecznościach niewierność męża nie jest żadnym dramatem – wie się o niej, ale się to przemilcza. To tajemnica poliszynela w tysiącach rodzin. Wychowano nas na kobiety, które nie widzą, nie mówią, w milczeniu realizowane są u boku mężczyzny, wypełniając obowiązki żony i matki. Żyłyśmy, pogodzone z losem, w świecie, w którym obwiniony o zdradę mąż czuł się urażony podobnymi podejrzeniami i zawsze teatralnie im zaprzeczał, na czym kończyły się wszelkie dyskusje. Nie miałyśmy prawa, by zaprotestować ani się poskarżyć. Dla wielu skutkowało to po prostu utratą życia.


REKLAMA


Przez lata padałam ofiarą cudzołóstwa
Mimo to mam świadomość, iż taki rozdział jest nieodzowny w książce o moim życiu u boku Pabla Escobara, ponieważ ogólnie znane są jego rozliczne romanse z różnymi kobietami. Właśnie dlatego jestem zdania, iż czytelnicy nie wybaczyliby mi, gdybym szczegółowo nie opisała cudzołóstwa, którego przez lata padałam ofiarą, choćby gdyby zagłębianie się w ten temat miało wprawiać mnie w zdumienie i wywoływać ból przeszywający serce, skórę, duszę… całą moją egzystencję.
Opowiadanie o tym okazuje się jeszcze bardziej bolesne, ponieważ po tylu latach dowiedziałam się, iż mój mąż miał o wiele więcej przygód, niż swojego czasu myślałam. Poinformowano mnie o nich teraz, w trakcie zbierania materiałów do tej książki, gdy wróciłam do Medellín i innych miejsc w Antioquii, by porozmawiać z wieloma osobami z jego otoczenia. W tamtych czasach wszyscy oni milczeli – ze strachu lub męskiej solidarności. W innych fragmentach tej książki mówię o Pablu Escobarze jako o człowieku, który wyrządził wiele krzywd, popełniał zbrodnie, zdestabilizował kraj, rzucił wyzwanie potężnemu imperium, ale w tym rozdziale skupię się na nim jako na mężczyźnie, ojcu, kochanku.


Wydawnictwo Znak Materiały prasowe


Chłopak od skutera
Moje pierwsze wspomnienie o Pablu sięga 1972 roku. Widzę młodego chłopaka, jeżdżącego po rodzącej się dzielnicy La Paz w Envigado na przykuwającym uwagę biało-czerwonym włoskim skuterze Vespa. Sprzedał mu go sąsiad za trzy tysiące pięćset peso, a kwota ta miała być spłacana w miesięcznych ratach w wysokości trzystu peso. Pablo ewidentnie ma powodzenie u dziewczyn – uśmiechają się do niego i dają znaki, by przewiózł je po okolicy. To prawdziwy pogromca serc – rezolutny i kochliwy. Dziewczyny cały czas o nim mówią i nazywają go "chłopakiem od skutera".


W tym okresie tak naprawdę nie interesowało mnie, co to za jeden, chociaż w okolicy tyle o nim plotkowano, iż ciężko było nie wiedzieć, iż nazywa się Pablo Emilio Escobar Gaviria, ma dwadzieścia trzy lata, uczy się w liceum Uniwersytetu w Antioquii i z daleka widać, iż ma za sobą przeszłość mocno odstającą od mojej. Mam wtedy ledwie dwanaście lat i muszę prosić o pozwolenie na wyjście z domu.
Pablo ma kompleks na punkcie swojego niskiego wzrostu, 1,67 metra, i dlatego przesadnie się obraża, gdy koledzy mówią na niego karzeł, banan lub murrapo. Rodzina Henao Vallejo, do której należę, była jedną z najlepiej sytuowanych w dzielnicy. Przeprowadziliśmy się tam w 1961 roku z Palmiry – małego, ale bogatego miasteczka w departamencie Valle del Cauca na południowym zachodzie Kolumbii. Rodzice postanowili zapuścić korzenie w Antioquii, ponieważ byli już zmęczeni jeżdżeniem po całym kraju. Ciągłe podróże wynikały z charakteru pracy mojego taty, przez którą prawie każde z jego ośmiorga dzieci urodziło się w innym miejscu.
Mama Leonor, od małego nazywana Norą, założyła sklepik wielobranżowy w części domu i sprzedawała tam mydło i powidło – ubrania, materiały na szkolne mundurki, papeterię, sprzęt AGD i perfumy. Tata Carlos był dystrybutorem marmoladek z guawy firmy znanej pod nazwą La Piñata, przez co w dzielnicy mówili na nas los piñatos. Dzięki ciężkiej pracy rodziców ja i rodzeństwo – w sumie trzech chłopców i pięć dziewczynek – dorastaliśmy w otoczeniu pewnych wygód i uczyliśmy się w prywatnych szkołach. Chodziłam na lekcje pływania i gry na gitarze, miałam nowe buty dwa lub trzy razy do roku i co jakiś czas jedna z ciotek przywoziła nam ubrania z Nowego Jorku. Podczas ferii na przełomie roku zwykle jeździłam do Palmiry, gdzie mieszkały babcia Dolores oraz ciotki Lilia i Fanny.
Sytuacja rodziny Escobar Gaviria była całkiem inna. Przeprowadzili się do dzielnicy w 1964 roku, trzy lata po nas, ale mieli wiejskie korzenie. Na wsi cierpieli wiele niedostatków, a w okresie przemocy politycznej w połowie ubiegłego wieku byli zmuszeni tułać się po różnych regionach Antioquii, by ujść cało z konfrontacji między liberałami a konserwatystami. Matka Hermilda, nauczycielka, i ojciec Abel, rolnik, mieli cztery córki i trzech synów, z których Pablo był trzecim z kolei.


Budowanie nowej dzielnicy Envigado zakładało także powstanie nowej szkoły, gdzie pani Hermilda natychmiast znalazła pracę jako nauczycielka, dzięki interwencji byłego ministra i znanego w regionie liberalnego polityka Joaquína Valleja Arbéleza – ojca chrzestnego Pabla – który załatwił jej to stanowisko w Sekretariacie ds. Edukacji departamentu Antioquia. Rodzinne dochody były jednak niewystarczające, więc don Abel musiał podjąć się pracy dzielnicowego stróża. Każdej nocy kilku członków Rady Sąsiedzkiej dawało tacie Pabla na kreskę paczkę papierosów Pielroja oraz przynosiło termos z kawą, pieczywo i ciastka.
Zaczęłam zauważać, iż jest mną zainteresowany
Jako iż cały czas widywałam Pabla, zaczęłam zauważać, iż jest mną zainteresowany. Najpierw były to uwodzicielskie spojrzenia, później puszczanie oczka, a następnie krótkie przywitania za każdym razem, gdy mnie widział. Musiał jednak mieć świadomość, iż nie będzie łatwo się do mnie zbliżyć, i postanowił zwrócić się o pomoc do Yolandy, dziewczyny z sąsiedztwa, której rodzina była blisko z Escobarami, a ja znałam ją od dłuższego czasu i byłyśmy wielkimi przyjaciółkami. Jego plan podziałał i bardzo gwałtownie Yolanda została matką chrzestną naszego związku.
Pewnego dnia, kiedy już weszła w rolę, zreferowała mi, jak Pablo ją o mnie zagadnął: Słuchaj, Yolando, Tata jest urocza. Pomożesz mi się z nią umówić? Yolanda jednak zwróciła mu uwagę na konsekwencje, ponieważ dzielące nas jedenaście lat było zbyt wyraźną różnicą wieku.


Pablo, pamiętaj, iż Mario [mój drugi w kolejności brat – przyp. aut.] jest bardzo gwałtowny. jeżeli chcesz, mogę z nim porozmawiać, ponieważ uczy mnie matematyki, i powiedzieć mu, iż jesteś zainteresowany jego siostrą. Mario cię ceni, ale nie zapominaj, iż Victoria jest bardzo młoda i jesteś dla niej za stary. Posłuchaj, Pablo, nie chcę narobić sobie problemów z państwem Henao, bo przyjaźnią się z moją rodziną. Musisz rozmówić się z jej mamą, ale wiedz, iż ona również ma mocny charakter.


Nie trafiły do niego te argumenty i posunął się jeszcze dalej w swoich zamiarach. "Wiek nie ma znaczenia. Nie bylibyśmy pierwszą ani ostatnią taką parą. Ona będzie matką moich dzieci… Chcę, by została moją żoną i urodziła mi piątkę".


Nie poddawał się, komplementy nie ustawały
Yolanda uznała za sporą przesadę, iż Pablo myśli o takich rzeczach, zanim jeszcze zamienił ze mną słowo, ale niedługo później zrozumiała, iż mówił całkiem serio. I nie miał zamiaru pogodzić się z sytuacją i pozostać na dystans. Któregoś dnia, niedługo po moich trzynastych urodzinach, po raz pierwszy do mnie podszedł i powiedział: "Tatica, wsiadaj na skuter, przejedziemy się".
- Nie ma mowy, Pablo! Rodzice nie pozwalają mi z nikim jeździć na motorze - odparłam, usiłując dać mu jasno do zrozumienia, iż bezwzględnie stosuję się do wszystkich ustalonych w domu reguł. Nie poddawał się jednak i co jakiś czas, kiedy wieczorem szłam zamówić mleko na następny dzień, wyłaniał się z cienia i pytał, czy może mi towarzyszyć. Skinieniem dawałam mu znak, iż tak, i zmienialiśmy trasę, by nikt nie widział nas paradujących razem po głównej ulicy. Na tej krótkiej trasie opowiadał mi, iż pięknie wyglądam, iż mam bardzo zmysłowy uśmiech, iż jest wielbicielem moich nóg. Nic dziwnego, skoro w tamtych czasach modne były krótkie szorty zwane hot pants, które wyjątkowo dobrze na mnie leżały, ponieważ byłam szczupła w wyniku długich godzin spędzonych na pływaniu i wrotkach.
Przez kolejne tygodnie komplementy nie ustawały, ale dołączały do nich jeszcze różowe pudełko gum Adam’s i duża czekolada Jet. Papierki po tych słodyczach zachowałam przez długie lata. W tym okresie Pablo zaczął mi się podobać, choćby bardzo, ale przez myśl mi nie przeszło, by przyprowadzić go do domu, ponieważ w moim wieku nie wolno było mieć adoratorów.
Idź do oryginalnego materiału