I tak się zdarza…

newsempire24.com 2 dni temu

Tak też bywa…
Nikt nie wyczekiwał Tymka na tym świecie. ale przybył. Oznajmił o sobie donośnym płaczem, domagając się pożywienia, uwagi i troski. A matka? Matka uciekła, zataczając się ze słabości, ledwo dwa dni minęły od porodu. Zniknęła w nieznanym kierunku, nie czując najmniejszej więzi z tym małym zawiniątkiem i nie pragnąc wziąć odpowiedzialności za jego życie. Miała ledwie dziewiętnaście wiosen, jedyna bliska osoba – babcia – odeszła rok wcześniej. Potem był chłopak, który wiele obiecywał, ale porzucił. Wszyscy ją opuścili! Rodzice w dzieciństwie, gdy samochodem przewrócili się do rowu, a ukochana babcia także niedawno odeszła… Ojciec był z domu dziecka, matka miała siostry, ale te dawno żyły w Niemczech ze swoim ojcem, jej dziadkiem, bez żadnego kontaktu.
Jakaś pokrętna historia pełna żalów, złości, podziałów… Z początku to ją nie zajmowało, potem, gdy babci pogorszyło się tak bardzo, iż trafiła do szpitala, nie było wcale czasu w dawne dzieje.
Tego roku miała skończyć szkołę zawodową, koledzy z klasy piszą teraz prace końcowe, a ona… No cóż, nic, nic. Jakoś sobie poradzi sama, ale tylko SAMA! Dziecko to ciężar. Ciężki bardzo! Prawie niemożliwy. A jej już tak trudno, czemu oni tego nie pojmują? Zostawiła więc swoją malutką kruszynkę, może ktoś mu pomoże. Jak niegdyś pomogli tacie. A oni ciągle przychodzą, coś mówią, ale kim oni są, po co – zagadka. I co z nimi… Gdy sił odrobinę przybędzie, jakoś da się żyć dalej…
Lecz Tymek nie potrzebuje mamy później. Ona jest mu niezbędna teraz, natychmiast! Przycisnąć policzek do matczynej piersi, napić się jej mleka, wyczuć bicie jej serca…
Lecz brak matczynego ciepła, więc jest lęk i samotność. Płacze, woła mamy. Zawsze jednak podnoszą go inne ręce, obce. Karmią mlekiem, ale to nie mleko mamy, więc wciąż boli i skręca malutki brzuszek. Sen niespokojny, w wyczekiwaniu… choćby w tym niepewnym śnie niemowlę rozpoznałoby głos matki. ale wszystkie głosy są obce.
Tymeczek umiał czekać. Wyglądał matczynych rąk, ciepła jej ciała, smaku jej pokarmu. Może modlił się choćby swoimi niemowlęcymi modłami, całym sobą, ledwie słyszalnym sapaniem swym maleńkim noskiem.
I jego modlitwy zostały wysłuchane. Ordynator oddziału, kobieta o miękkim sercu, nie potępiała młodej matki, ale nie umiała się też pogodzić z losem tego ślicznego małego aniołeczka, który pozostał bez mamy.
Wykorzystała swe wszystkie kontakty, by dowiedzieć się wszystkiego o mamie Tymka. Znalazła adres dziadziunia ze strony matki oraz pradziadka Tymona w odległych Niemczech, skontaktowała się i długo rozmawiała przez wideorozmowę. Opowiedziała mu o nieszczęśliwej i samotnej wnuczce, której nikt nie podał ręki, i o maleńkim chłopcu, który jeszcze życia nie rozpoczął, a już stał się nikomu niepotrzebny.
Dziadzio nie mógł już jechać tak daleko, ale zamiast niego przybyły obie ciocie, siostry matki. Chora mama Tymka leżała w swym domu. Nieludzko bolała ją i paliła pierś, mleko niemal nie schodziło, temperatura skoczyła. Długo nie mogła pojąć, co się dzieje, kim są ci ludzie i czego pragną. Lekarz z pogotowia przywiózł młodą mamę z powrotem do szpitala, gdzie pielęgniarki z troską, ale stanowczo, wbrew łzom i sprzeciwom, ściągnęły resztki pokarmu, obniżyły gorączkę i przyniosły Tymka. Chłopiec wpatrywał się w nią uważnie swymi oczkami, marszczył nosek i stroił różne miny. Czy rozpoznała synka? Oczywiście, iż tak. Wzięła go na ręce. Już więc nie puści.
Potem wypisano ją ze szpitala i dwie głośno gwarzące ciocie zawiozły ją z synkiem do domu. Tam jakoś sama z siebie pojawiła się już kołyska, komoda wypełniła się pieluszkami i malutkimi ubrankami… Ciocie rozmawiały z nią, karmiły ją znajomymi kluskami czy makaronem z serem. Ale nieważne jak to nazywają. Ważne, iż nie jest już sama. Ważne, iż ktoś pyta:
– Jak się masz? Jadłaś coś? Piłaś? Pij więcej herbaty z mlekiem, od tego i tobie przybędzie pokarmu. Może się zdrzemnij? Siedziałaś długo z Tymkiem nocą, nie wyspałaś się…
Czy myślicie, iż to opowieść o chłopcu Tymku czy o jego matce, młodej i lekkomyślnej? Ależ skąd. To opowieść o ordynator i o wszystkich ludziach o nieobojętnym sercu, którzy nie tylko wypełniają swe zawodowe obowiązki, ale robią odrobinę więcej. I ta odrobina uratowała życie, połączyła losy i dała szczęście innym. Tak oto ta odrobina stała się szczęściem dla malutkiej istotki i jej młodej matki. Gdyby każdy z nasz dał odrobinę więcej jak swój obowiązek, gdyby nie przechodził obojętnie obok cudzej biedy, pomyślcie tylko, jak piękniejszy mógłby stać
A ta odrobina więcej stała się dla nich kotwicą, która na zawsze już scaliła kruchy świat dziecięcej ufności z odzyskanym ciepłem matczynej piersi, mimo iż cień tamtego pierwszego strachu pozostał już w ich życiu na zawsze.

Idź do oryginalnego materiału