Intensywne rodzicielstwo. Dwa języki w żłobku to za mało

gazeta.pl 1 dzień temu
Od malutkiego żyją po to, aby zrealizować plan. Plan ukuty przez bardzo ambitnych, zaangażowanych rodziców. To zaczyna się już w kołysce. jeżeli zabawy, to tylko edukacyjne. Potem dochodzą wszystkie inne elementy układanki, którą nazywany... Tu już każdy sobie dopisze. Może być np.:"Mój syn będzie lekarzem".Wciąż im się wydaje, iż coś mogliby zrobić lepiej. Albo to, iż zrobili za mało. I to nieustanne porównywanie się z innymi. Polscy rodzice, z roku na rok, są coraz bardziej zmęczeni, wypaleni. O wypalonych, polskich rodzicach czytamy w badaniach psychologów, jest już ich całkiem sporo. Ale nie trzeba do nich sięgać, żeby zobaczyć, iż przegrzewamy temat rodzicielstwa.
REKLAMA


Eksperci, doradczynie. Od spania, zabawy, jedzenia, pierwszych kroczkówJakbyśmy zapomnieli, iż najlepiej swoje dzieci znamy my sami, rodzice. Przestaliśmy - podejrzewam, iż w zalewie przeróżnych informacji z tysięcy różnych źródeł - wierzyć swojej pierwotnej intuicji. Ogrom wysiłku wkładamy w przestrzeganie zaleceń i porad ekspertów. Zanim podniesiemy dziecko z kołyski, gwałtownie rzucimy okiem do internetu, żeby dowiedzieć się, jak zrobić to fachowo.W serwisie społecznościowym na profilu lekarki Marty Kubisy zwróciłam uwagę na krótki filmik porównujący rodzicielstwo lat 90 i to z dzisiaj. Rolka o tytule: "Kto dostawał klucze na szyję" jest zabawna, ale i dający do myślenia. Najpierw widzimy mamę sprzed 30 lat. Fajną dresiarę słuchające rapu z przekonaniem, iż skoro "dzieci nakarmione, mają dach nad głową, to znaczy, iż jest super". A potem, świrującą matkę, którą zalewają wątpliwości i przeróżne myśli.O tym, iż "nosidła i chodziki to wymysł szatana", iż "trzeba iść z dzieckiem do logopedy", iż z nadmiernym napięciem mięśniowym "trzeba iść do fizjoterapeuty", iż "musimy iść do doradcy snu". I wątpliwości, np. o tym "czy czujnik snu oddechu działa prawidłowo" i czy przypadkiem dziecko "nie ma za mało zabaw edukacyjnych". Od nawału porad i obowiązków można oszaleć.


Doradczyni minimalizmu powie, iż trzeba kupować tylko drewniane zabawkiZawsze musi się czegoś uczyć, nie może marnować czasu, każdą minutę, kiedy tylko nie śpi, warto wykorzystać na coś pożytecznego. Jest zaprogramowane na sukces.A poprzeczka jest zawieszona nie tylko coraz wyżej, ale coraz więcej ludzi dorzuca do sukcesu jednego dziecka - czytaj szczęśliwego życia (?) - swoją cegiełkę.


jeżeli zabawki, to tylko edukacyjne fot: Shutersotck/ Lobachad


Niedawno natknęłam się w sieci na informację o tym, iż młodzi rodzice mogą zmówić poradę u doradczyni minimalizmu zabawek. Dowiedzą się, jak poukładać porozrzucane zabawki, jakie zabawki kupować w duchu minimalizmu i jakich gadżetów należy się pozbyć. Tzw. eksperckość będzie towarzyszyć dzieciom na wszystkich etapach dzieciństwa.Dwa języki to za małoNa warszawskim Wilanowie nie ma nudy. Wielojęzycznych żłobków, poradni z zajęciami z integracji sensorycznej, jest więcej niż placów zabaw. I jestem przekonana, iż Wilanów nie jest żadnym wyjątkiem. Tam, gdzie jest skupisko klasy średniej, tam jest cała armia ekspertek i ekspertów, którzy pomogą rodzicom wychować dziecko sukcesu.


Żłobki zachęcają rodziców swoją ofertą. Angielski, francuski, hiszpański już od pieluchy. Brzmi zachęcająco? Tylko, kiedy przyjdzie zderzenie z rzeczywistością, okazuje się, iż maluch żłobkowy nie może wyrobić frekwencji, bo częściej choruje, niż się uczy języków. Tydzień w żłobku, dwa w domu z katarem. A pieniądze za czesne lecą. Dwa, a choćby trzy tysiące. Ale czego nie robi się dla dziecka.250 zł za 60 minut matematyki. Płać i płaczO intensywnym rodzicielstwie (dzieciocentryzmie) pierwszy raz napisała amerykańska socjolożka Sharon Hays pod koniec lat 90. w książce "The Cultural Contradictions of Motherhood".To Hays zwróciła uwagę na to, iż w kulturze sukcesu - w której żyją klasy średnie rozwiniętych społeczeństwa - wychowanie dzieci stało się zajęciem obarczonym ogromną presją. Rodzice nie tylko posiłkują się na każdym kroku wiedzą ekspercką, ale zaangażowanie w ambitne rodzicielstwo okazuje się emocjonalnie absorbujące, czasochłonne i bardzo kosztowne finansowo.Przykład pierwszy z brzegu. Kiedy w środowisku rodziców, np. na przyjęciach urodzinowych dzieci, pójdzie fama, iż jakiś korepetytor jest dobry, bo dzieci po jego lekcjach zdają egzaminy na 100 proc., wszyscy poproszą o numer. Poczekają na listach rezerwowych kilka lat i zniosą każdą podwyżkę ceny. 250 zł za 60 minut matematyki dla czwartoklasisty? Ambitni rodzice sobie odmówią, ale za lekcje zapłacą. Nie mogą zaniechać przecież takiej szansy.


jeżeli uczelnia, to tylko prestiżowa fot: Shuterstock/AS project


Tylko nie patyczakiSześcioletnie dziecko nie ma pojęcia o tym, która szkoła jest rankingowa, do której najtrudniej się dostać, do której wypada chodzić, aby nie wypaść ze środowiska. Za to rodzice - kiedy dziecko pozostało w pieluchach - już wiedzą, gdzie ich złote jajo rozpocznie edukacyjną przygodę.Przygotowania do egzaminów do prestiżowych, prywatnych podstawówek, zaczynają się w przedszkolu. Na rok przed egzaminem pięciolatek uczęszcza na lekcje z czytanie, pisania, rachunków. Ale też na lekcje rysunku. Dziecko podczas rekrutacji zostanie poproszone o namalowanie np. dziewczynki na huśtawce.


Dziecko sukcesu nie rysuje patyczaków fot: Shuterstock/irinka.dimkovna


Ten jeden rysunek, może okazać się przepustką na medycynę czy do Harvardu. Więc... Musi być dobry. Idealny. Brwi i rzęsy bohatera czy bohaterki rysunku mają być wyraźne, tęczówki oka cieniowane, a palce u dłoni jak na rysunku Leonarda da Vinci.Na rysunkach egzaminacyjnych dzieci, pod żadnym pozorem, nie mogą pojawić się patyczaki. To takie ludzkie postaci narysowane dzięki kresek, których i oko i usta to małe kreseczki. Słyszałam o tym, iż presja rodziców na dzieciach bywa tak duża, iż kiedy przychodzi dzień egzaminu, to dzieci - zamiast chłopca bawiącego się piłką - rysują czarne plamy.Porażki dziecka są przede wszystkim porażkami rodziców. To oni czują się, iż nie dowieźli, iż zawalili, iż to z ich winy dziecko nie dostało się do podstawówki.Albo jeszcze inaczej. Nie dostało się, bo nauczycielka od rysunku nie dopilnował. Źle zainwestowali, mogli wybrać kogoś bardziej doświadczonego w trenowaniu ręki dziecka.Cały świat córki czy syna wypełniają sobąW intensywnym rodzicielstwie rodzice czują się odpowiedzialni za sukces swoich dzieci. Dlatego od pierwszych tygodni życia córki czy syna, planują dzień z dokładnością do minuty.


Spanie, jedzenie, ćwiczenia z podnoszenia główki, książeczka czarno-biała, słuchanie Mozarta, pokazanie zabawki edukacyjnej. A kiedy dzieciak podrośnie i zacznie mówić, już na poważnie otworzy się rozdział rozwijania talentów. Na licznych zajęciach dodatkowych i w najlepszych szkołach.Zaangażowani rodzice są obecni w każdym aspekcie życia swojego dziecka. Cały świat córki czy syna wypełniają sobą. Swoimi pomysłami i swoimi planami. To się przejawia już w stylu mówienia. Zawsze w liczbie mnogiej pierwszej osoby. "Narysujemy teraz lwa", "Policzymy paluszki", "Pójdziemy do psychologa, żebyś nie był taki wycofany".Ile zostanie babek z piasku, kiedy dwie zburzymy?Zaangażowany rodzic nie ustępuje choćby na minutę. Zawsze na posterunku, gotowy z rozwijającym, edukacyjnym grafikiem. Niech tylko trzylatek spotka na placu zabaw inne dziecko i zaczną się razem bawić. Zaangażowany rodzic od razu zarządzi zabawą.Powie, ile mają zrobić babek, poprosi, aby je policzyć, a później szybkie zadanie: Ile zostanie babek, kiedy dwie zburzymy? Wszystko to po to, aby dzieciom w przyszłości zapewnić przewagę konkurencyjną na rynku pracy. Aby czuły się wygrane.


Zaangażowana mama zawsze ma pomysł na zabawę fot: Shuterstock/ivan_kislitsin


Często na naszym serwisie piszemy o wypaleniu rodzicielskim, np tutaj: Polacy jednymi z najbardziej wypalonych rodziców. "Na początku myślisz, iż to tylko zmęczenie"Coraz więcej z nas, rodziców, czuje chroniczne zmęczenie. Życie na najwyższych rodzicielskich obrotach okazuje się jednak wykańczające. Dla nas samych i dla dzieci.Wiem, iż czasami wydaje nam się, iż nie ma alternatywy. Zaplątani w swoich planach i wizjach, myślimy, iż nie możemy zaniedbać. Ale alternatywa zawsze jest. Tylko w rodzicielskim pędzie do sukcesu choćby nie mamy czasu, aby jej w sobie i w swoich dzieciach poszukać.Powinno cię również zainteresować: Zakopany wstyd polskich rodziców: Chcą odejść bez pozostawienia adresu
Idź do oryginalnego materiału