Macierzyństwo to wyjątkowy dar, który nie każdej kobiecie jest dany. Z powodu różnych życiowych okoliczności lub problemów zdrowotnych wiele kobiet nie może doświadczyć euforii posiadania dzieci. Niektóre całe życie próbują zajść w ciążę, inne decydują się na in vitro lub surogację. Jednak są też kobiety, które postanawiają dać miłość i dom dziecku z domu dziecka.
Adopcja to ogromne wyzwanie, które wymaga odwagi, otwartości serca i ogromnego poświęcenia. Nie każdy potrafi pokochać adoptowane dziecko jak swoje własne, co jest najważniejsze dla jego szczęścia i poczucia bezpieczeństwa.
Amerykanka Ingeborg McIntosh musiała przejść przez wiele trudności, aby zostać mamą. Przez cztery lata zbierała wszystkie niezbędne dokumenty, aby adoptować chłopca o imieniu Jordan.
Jordan trafił do domu dziecka jako niemowlę. Problem polegał na tym, iż jego biologiczna matka chciała, by chłopiec został adoptowany przez rodzinę afroamerykańską lub mieszaną. Ingeborg, jako biała kobieta, znalazła się na końcu listy potencjalnych rodziców, których i tak było niewielu.
Kobieta musiała czekać aż cztery lata, zanim w końcu mogła zabrać Jordana do domu. Wspominała, iż od momentu, gdy po raz pierwszy wzięła go na ręce, poczuła, iż Jordan powinien być częścią jej rodziny.
Ingeborg samotnie wychowywała Jordana, obdarzając go miłością i troską. Różnice etniczne sprawiały, iż ukrycie adopcji było niemożliwe, dlatego Jordan od najmłodszych lat znał prawdę. Był wdzięczny swojej mamie za to, iż dała mu szansę na szczęśliwe życie.
Po 20 latach u Ingeborg zdiagnozowano ciężką chorobę nerek. Kobieta wymagała przeszczepu, a jej dawcą został… Jordan.
Jordan postanowił zrobić to w tajemnicy przed matką. Przeszedł wszystkie niezbędne badania, aby upewnić się, iż jego nerka pasuje. Kiedy wyniki okazały się pozytywne, nie wahał się ani chwili.
Ingeborg dowiedziała się, iż jej syn będzie dawcą, dopiero niedługo przed operacją. Prosiła go, by dobrze to przemyślał i nie czuł się zobowiązany. Jordan jednak nie zamierzał się wycofać.
Operacja zakończyła się sukcesem. Jordan mówił później, iż to był najmniejszy gest, jakim mógł podziękować swojej mamie za wszystko, co dla niego zrobiła.
Nie każdy biologiczny syn zdobyłby się na taki gest. Ale Jordan, adoptowany chłopiec, który został obdarzony miłością i szansą na nowe życie, zrobił to z serca. Dla niego był to naturalny sposób wyrażenia wdzięczności i miłości do kobiety, która była dla niego prawdziwą matką.