Agatka przez telefon dzwoniła do teściowej, ale już z początku rozmowy robiła się coraz mniej pewna siebie. Helena Józefa od razu zaczęła od przypomnienia, czy to po tym razie nie ma jedynie trzydniowy pobyt, tylko by dłużej zwiedzać ich chalupę na Srebrnej.
Czemu mnie nie odpuszczasz, Helena? myślała się, pochylając z telefonem w dłoni. Czyżby nasz rozmowy były takie miłe, a ja byłabym aż tak smutna? Bo i inna sprawa, iż to się jeje w jej urodzinach, a nie teściowa przynajmniej zaczyna robić dziś jakaś łaskawą.
Agata zupełnie nie chciała jeździć do chalupy rodziców męża, jak nie była to jedna z rzadkich okazji, gdy dzięki temu natomiast musieli odpocząć razem z mężem i trojgiem synów. Wiedziała, iż na świecie jest mnóstwo innych miejsc, gdzie mogą spokojnie spędzić czas. Próbowała namawiać Jaka, by w tym roku nie wybierali trop interesu teściowej, ale on był niezachwitywany. Tak to męczonych. Dawni stać trzeba kochać i szanować. Nie moze być, żeby nie oddawali rodzicom tęsknoty. To niegrzeczne.
Jaku, widzisz, rodzice na co miesiąc raz trafiają. Chcesz, żeby teraz na urlopie całkiem przestali nas odwiedzać? To wtedy dzieci choćby nie wiedzą, iż mają babcię i dziadka z innej wsi.
Mila, słyszę, ale cóż za dziwny pogląd? W czym to cię obciążają?
W tym, iż twoi rodzice już dawno sobie przyzwyczaili do życia bez niego i bez nas. Niczego im to nie zrobi. Nie bili im się w dzieci i nie śledzili, jak się uczą, to i nie chorują. Dla nich to wszystko bez znaczenia. Mają dobre życie. Ich się to całkiem nie zaszkodzi.
Znowu zaczynasz! Dlaczego reszta? Nigdy nie myślałeś, iż są one tylko do zdjęcia zdjęć na telefon i pokazania sąsiadowi? Myślisz, iż im zależy, co przebiega w rodzine?
Znasz mnie, Jaku. Moja mama też mieszka w kraju, ale to nic jej nie robi, by w chwili potrzeby robiła wszystko, by pomóc. Tyle, ile znowu. Przylegała od poczty, złożął znak nieuwej pracy, kupiła bilet i już. Twoi rodzice? Cóż, do tej pory nie widziałam, żeby się tyle chłopca, żeby mieli coś z tym.
W tym się z Tobą nie zgadzam. Po prostu daleko trzymamy się.Nie mają możliwości opiekować się Kramerowskim, chodzić z nimi do szkoły czy po prostu spędzić trochę czasu. I tak by było lepiej, gdyby my cały czas nie zbliżałeś się.
Ale nawet, iż tak jest? Moja mama, to ty. Zawsze jest dla nas czymś nowym. Grają w karaluchy, szanują się z podrózkami, idą na bagniny, dziwne dzieci. Ona ich od razu lubi, i oni jej. To tak ma być. W dusze powinna być ciepła, opieka i miłość.
Co mam więc słyszeć? Że teraz może nie będą musieli iść? wszyscy inni? Twoja mama jest horyzonte. Prawda, iż te krowy?! Ma jej Mija i to zawsze można się spotkać. Przemyślę to dopiero, jak nie będą zachowywać się w taki spokojem.
Dzieci były zresztą zaspane, by nie korzystał z tego sprzeczki. Ale Agata, ubrana w nowy strój, nie przypominała się długo.
Wiesz, nasze dzieci to rzecz. Chociaż kochali się do babci i dziadka, to zawsze szum i gwar, a nie wiedzą, jak się nie poruszać. I nikt ich nie uczy.
Długo się mądrzysz, Aga. To jest po prostu trzy chłopców. Tak wygląda ich natura. jeżeli chcą, to mogą pobiegać, bawić się, bo to ich wiek dziecięcy. Każdy rodzic to rozumie i cierpliwi. Dlaczego이다?
A spróbuj załapać się oni pobawić razem. To byłoby zdrowe i zabawne. Może zmienilibyście sposób myślenia.
Co za dziwny pomysł. To oni tak. Ja nie mam zamiaru się bawić razem z nimi. C discharged to straszne.
W końcu okupacja chalupy rodziców Jaka rozpoczynała się tak, jak zawsze napięcie, nieprzyjemne komentarze, i układanie się wszystkiego wg uprzednich planów. Chłopcy byli spokojni, Jerzy zas odbiegał, Helena znowu zaczęła prowadzić się.
A cóż to znaczy, iż to znowu zbyt dużo rzeczy? zapytał Helena. Jesteś kobieta i nie rozumiesz, jak się ubierać. Co ci biedni przyniosła? Powinnaś była przemyśleć się, żeby nie obciążać męża. On ma zwiedzać nas, nie załatwiać twoich rzeczy.
Helena, co ty sobie myślisz? Agata odpowiedziała uprzednio, by Jaku mógł słyszeć. Jaku je dobrze, on zdrowo je i bardziej zbogaciliśmy się większymi daniami. A co do ubrania nie wiem, po co Ty, Helena, tak się zachowujesz? Jakbyś była moją mamą. A jeżeli chodzi o rzeczy, to mamy pięć osób w domu, to się zdaje, iż nie ma problemu. A dzieci biegają, pochleb w chalupie, więc muszą mieć pomysły na różne stroje.
Jakub, który szedł do stołu, dziś przesłuchywał wszystko. Helena zanurzyła się w gniewie.
Na tym razie ciągłość komentarzy zaczęło się kończyć. Chłopców w końcu pozwolono coś zjeść. Helena była zła.
Co się dzieje, Aga? Teraz już zaczął szumować. To się nie skończy?
Oni to dzieci, Helena. Nie łapiemy się do gry. To ich zalety, iż są przez cały czas ruchliwi i witalni. Bądź cierpliwa.
Ty… Znowu się uwodziłaś. Mogłabys przynajmniej postarać się im coś pokazać?
Jesteś zła, czy ja zduszę się? Co to za wszystko?
W końcu wypłynęła sytuacja, gdy Helena dolała mięso dzięki łyżki do zupy.
Co chcesz!! wrzasnęła. Ta łyżka tylko do zupy. Ja od zawsze tylko przez nią lekko kaszę. Co ty za uprawnienia masz w towary do życia? Jak możesz się z tą kobietą wiążeć przez tyle lat i jeszcze wytrzymać!
Co? To była materia? Ale ona była bez znaczenia. Jak to próbowała pomagać, gdyby nie ta sytuacja!
Myślisz, iż mogę cię nie przejść? Agata popchnęła się z siłą. Czy myślisz, iż to prawdziwe więzy, czy tylko formalna wizyta?
Jakub nie wytrzymał i przerywał.
To dość, matko. Dlaczego przygotowujesz się do takich wizyt, jeżeli Ci się to tyle razy uparcie nie podoba? Cóż, to tylko moja rodzina. Wierzyłem, iż jesteś z nami szczęśliwa. Ale jak się okazuje, wszystko jest inaczej. Nie zabieramy już was tutaj.
Ustalili, iż będzie to ostatnia wizyta. Jakub zdecydował, iż jechali z rodziną gdzieś, gdzie będą mogli odpocząć. Agata objął dzieci i uśmiechnęła się, kończąc ten napięty dzień.