Zawsze, gdy przyjeżdżałam do babci i dziadka na wieś, słyszałam za plecami szepty, gdy pchałam przed sobą wózek: „To ta Jagna, co zaszła w ciążę bez męża, wnuczka Rozalii i Stanisława, no wychowali, co za wstyd, sama, bez ślubu”. Wieś plotkowała szybciej niż wiatr. Drażniło mnie to, ale milczałam. Babcia mawiała: „Nie przejmuj się, Jagna, ludzie gadają, bo zazdroszczą, iż jesteś odważna i żyjesz po swojemu”.
Decyzja, która zmieniła wszystko
Miałam 24 lata, gdy dowiedziałam się, iż jestem w ciąży. Ojciec dziecka, mój ówczesny chłopak, od razu dał mi do zrozumienia, iż „nie jest gotowy”. Nie błagałam go – wiedziałam, iż dam radę sama. W mieście, gdzie mieszkałam i pracowałam, nikt się specjalnie nie wtrącał. Ale na wsi, u babci, gdzie przyjechałam odpocząć i zebrać myśli, zaczęło się. Sąsiadki szeptały, ciotki pod sklepem zerkały znacząco, a niektóre pytały wprost: „Jagna, a gdzie twój mąż? Czy to tak, bez ślubu?”.
Nie zamierzałam się tłumaczyć. Tak, nie jestem zamężna. Tak, zdecydowałam się rodzić sama. I nie, nie wstydzę się. Ale wieś ma swoje prawa – tu każdy wie wszystko o każdym, a jeżeli nie wpasowujesz się w ich „właściwe życie”, czeka cię potępienie. Babcia i dziadek, na szczęście, stanęli po mojej stronie. „Dziecko to radość, reszta to bzdura” – mówił dziadek, a babcia dodawała: „Ważyne, byś była szczęśliwa. Ludzie zawsze znajdą powód, by plotkować”.
Nowe życie i nowe wyzwania
Gdy urodził się mój syn, wróciłam do miasta. Życie samotnej matki nie było łatwe – praca, przedszkole, rachunki, nieprzespane noce. Ale nigdy nie żałowałam swojej decyzji. Mój Miłosz to moje światło, mój sens. Rośnie wesoły i interesujący świata, robię wszystko, by niczego mu nie brakowało. Na wieś teraz przyjeżdżam rzadziej, ale za każdym razem spotykam te same spojrzenia. Nauczyłam się je ignorować. Czasem choćby uśmiecham się, gdy słyszę: „Oj, Jagna, wciąż sama?”.
Babcia kiedyś powiedziała: „Wiesz, za moich czasów też różnie bywało. Ja twoją mamę urodziłam bez męża i jakoś przeżyłam. Ważyne, byś nie dała się złamać cudzym słowom”. Te słowa stały się moim mottem. Zrozumiałam, iż nie muszę nikomu nic udowadniać. Moje życie należy do mnie i sama decyduję, jak je przeżyć.
Co chcę przekazać innym
Dziś mam 27 lat i jestem szczęśliwa. Tak, bywa ciężko, tak, czasem padam ze zmęczenia, ale jestem dumna, iż sama wychowuję syna. jeżeli i wy spotykacie się z osądem, pamiętajcie – cudza opinia to tylko szum. Nie definiuje waszej wartości. Żyjcie dla siebie i tych, kochacie. A plotki? One ucichną, gdy ludzie znajdą nowy temat.
Jeśli macie podobne historie, napiszcie, jak sobie radziliście. A może macie rady, jak odpowiadać na nietaktowne pytania? Podzielcie się, naprawdę jestem ciekawa!