«Tomek, jakie to chrzciny w restauracji? Trzeba będzie prezent kupić…»
«Pójdziemy następnego dnia i pogratulujemy wnuczce w domu, bez tych wszystkich fanaberii» — powiedziałam mężowi, gdy dowiedzieliśmy się, iż nasza córka urządza huczne chrzciny dla swojej malutkiej. To historia o tym, jak z mężem próbowaliśmy zrozumieć, jak należy świętować chrzest wnuczki, i dlaczego wywołało to tyle sporów.
**Zaproszenie na chrzest**
Nasza córka, Kasia, urodziła córeczkę pół roku temu. Wnuczka, Zosia, to nasze pierwsze dziecko w rodzinie, i razem z Tomkiem uwielbiamy ją ponad wszystko. Gdy Kasia oznajmiła, iż planuje chrzciny, ucieszyłam się: to ważne wydarzenie, a ja chciałam, żeby wszystko odbyło się tradycyjnie. Ale potem dodała, iż chrzciny to nie tylko ceremonia w kościele i herbatka w domu, tylko przyjęcie w restauracji, z tłumem gości, prowadzącym i choćby fotografem. Zdziwiłam się: «Kasia, po co aż tak wystawnie? To przecież chrzest, a nie wesele!»
Kasia wytłumaczyła, iż chce, żeby wszystko było piękne i niezapomniane. Jej mąż, Maciek, ją poparł: no bo to ich pierwsze dziecko i chcą świętować wyjątkowo. Nie sprzeczałam się, ale w środku czułam niepokój. My z Tomkiem to ludzie prości, całe życie żyliśmy skromnie, a takie wydatki na chrzest wydawały nam się przesadne.
**Problem z prezentem**
Najgorzej zaczęło się, gdy pomyślałam o prezencie. Na chrzest zwykle daje się coś ważnego: krzyżyk, obrazek święty, pieniądze na przyszłość dziecka. Ale Kasia lekko zasugerowała, iż w restauracji będą inni goście i «nie wypada przyjść z pustymi rękami». Spytałam: «Więc co, mamy dać pieniądze w kopercie?» Odpowiedziała wymijająco: «No, jak chcecie, ale wszyscy coś dają». Przeliczyłam w myślach: sto złotych w kopercie to za mało, a więcej nie mamy. Emerytura nie wysoka, a oszczędności poszły na naprawę dachu.
Tomek zaproponował, żeby w ogóle nie iść do restauracji. «Pójdziemy następnego dnia, pogratulujemy Zosi w domu, damy coś od serca» — powiedział. Zgodziłam się: w domu będzie milej, i nie trzeba się zastanawiać, ile włożyć do koperty. Postanowiliśmy kupić srebrny krzyżyk i ładną Biblię dla dzieci — prezent symboliczny i szczery.
**Rozmowa z córką**
Gdy powiedziałam Kasi o naszym pomyśle, obraziła się. «Mamo, jak to, nie przyjdziecie na chrzest? To istotny dzień dla Zosi, a wy tak po prostu rezygnujW końcu się pogodziłyśmy, bo przecież najważniejsza była Zosia, a nie to, gdzie się świętuje.