Jakie chrzciny w restauracji? Trzeba przecież kupić prezent!

newsempire24.com 18 godzin temu

«Janek, jakie chrzciny w restauracji? Trzeba jeszcze prezent kupić» – powiedziałam do męża, gdy dowiedziałam się, iż nasza córka urządza wystawne chrzciny dla swojego maleństwa. Ta historia opowiada o tym, jak z mężem próbowaliśmy zrozumieć, jak adekwatnie uczcić chrzest wnuczki i dlaczego wywołało to tyle sporów.

**Zaproszenie na chrzciny**
Nasza córka, Kinga, urodziła córeczkę pół roku temu. Wnuczka, Zosia, to nasze pierwsze dziecko w rodzinie, i oboje z Jankiem nie możemy się jej napatrzeć. Gdy Kinga oznajmiła, iż planuje chrzciny, ucieszyłam się – to ważne wydarzenie i chciałam, żeby wszystko odbyło się zgodnie z tradycją. Jednak potem wyjaśniła, iż uroczystość będzie nie tylko w kościele z poczęstunkiem w domu, ale w restauracji, z gronem gości, prowadzącym, a choćby fotografem. Zdziwiłam się: „Kinga, po co tak wystawnie? To przecież chrzciny, nie wesele!”.

Kinga wytłumaczyła, iż chce, by wszystko było piękne i niezapomniane. Jej mąż, Wojtek, ją poparł – to ich pierwsze dziecko i pragną świętować wyjątkowo. Nie sprzeciwiałam się, ale w środku czułam niepokój. My z Jankiem to ludzie prości, zawsze żyliśmy skromnie, a takie wydatki na chrzciny wydały nam się przesadą.

**Dylemat z prezentem**
Najtrudniejsze zaczęło się, gdy pomyślałam o podarunku. Na chrzciny zwyczajowo daje się coś znaczącego: krzyżyk, obrazek święty, pieniądze na przyszłość dziecka. Ale Kinga zasugerowała, iż w restauracji będą goście i „tak po prostu przyjść nie wypada”. Spytałam: „Więc co, w kopercie dać gotówkę?”. Odpowiedziała wymijająco: „No, jak chcecie, ale każdy coś daje”. Zaczęłam liczyć – pięćset złotych to za mało, a więcej nie mamy. Emerytury są niewielkie, a oszczędności poszły na naprawę dachu.

Janek zaproponował, żeby w ogóle nie iść do restauracji. „Przyjdźmy następnego dnia, pogratulujemy Zosi w domu, damy coś od serca” – powiedział. Zgodziłam się – w domu jakoś milej, bez zastanawiania się, ile włożyć do koperty. Postanowiliśmy kupić srebrny krzyżyk i piękną Biblię dla dzieci – prezent symboliczny i szczery.

**Rozmowa z córką**
Gdy opowiedziałam Kindze o naszym planie, poczuła się urażona. „Mamo, jak to? Nie przyjdziecie na chrzciny? To istotny dzień dla Zosi, a wy tak po prostu rezygnujecie!”. Starałam się wytłumaczyć, iż nie jesteśmy przeciwko uroczystości, tylko nie chcemy brać udziału w tym „restauracyjnym show”. Ale Kinga potraktowała to jak osobistą zniewagę. „Wszyscy dziadkowie będą, a wy co, nie chcecie być częścią rodziny?” – rzuciła. Zabolało. Oczywiście chcemy, ale dlaczego koniecznie w restauracji?

Janek był stanowczy: „Jeśli chcą wydać kupę pieniędzy, ich sprawa. My wolelibyśmy posiedzieć z wnuczką w domu”. Widziałam jednak, iż Kinga jest zmartwiona, i zaczęłam wątpić. Może naprawdę jesteśmy zbyt staroświeccy? Może powinniśmy byli się zgodzić i pójść, choćby jeżeli nam to nie pasuje?

**Jak znaleźliśmy wyjście**
Ostatecznie znaleźliśmy kompromis. Z Jankiem poszliśmy do kościoła na sam obrzęd chrztu – było wzruszająco i ciepło. Zosia w białej sukience wyglądała jak aniołek. Na bankiet w restauracji nie poszliśmy, ale następnego dnia odwiedziliśmy Kingę i Wojtka w domu. Daliśmy krzyżyk i Biblię, posiedzieliśmy z Zosią, napiliśmy się herbaty. Kinga początkowo była trochę urażona, ale później odwilżała, szczególnie gdy zobaczyła, jak Zosia do nas lgnie.

Zrozumiałam, iż dla wszystkich tradycja znaczy co innego. Dla Kingi istotny był wystawny ślub, a dla nas liczyła się bliskość z wnuczką. Mimo to zostało uczucie niesmaku – czy teraz każde rodzinne święto będzie wyglądało tak samo, z kopertami i obowiązkami?

Jeśli przeżyliście podobne sytuacje, napiszcie, jak sobie radziliście. Jak znaleźć równowagę między własnymi zasadami a oczekiwaniami dzieci? A może my z Jankiem jednak przesadzamy z tą „skromnością”? Podzielcie się, potrzebuję rady.

Idź do oryginalnego materiału