Jestem Ania, a nie Kasia

newsempire24.com 10 godzin temu

Ja jestem Ania, nie Tola

Ania promieniała z euforii — zdała wszystkie egzaminy! Może nie na same piątki, ale wystarczająco dobrze, by rodzice byli dumni. Otwierając drzwi domu, usłyszała znajomy głos mamy i… czyjś obcy, stłumiony, jakby z przeszłości. Dziewczyna przemknęła cicho do swojego pokoju, nie chcąc przeszkadzać. ale wtedy usłyszała:

— Mówię ci ostatni raz, Tol… — ostro wyrzuciła mama.

Łomot w sieni — to tata wrócił na obiad. Ania wyjrzała do korytarza i spotkała wzrok kobiety w białej, wytartej chustce. Rysy twarzy wydały się boleśnie znajome. Gdzieś ją już widziała… Dawne wspomnienie ukłuło ją ostro i nieprzyjemnie. Ta kobieta z wlepionym, lepkim spojrzeniem. Ta, która nazwała ją wtedy „Tolą”.

— Witaj, Tolu. Witaj, córeczko — powiedziała nieproszona gość.
— Idź już, Tola — spokojnie rzekł ojciec.
— Idę, idę… Do zobaczenia, siostrzyczko — rzuciła kobieta i wyszła.

Ania stała oszołomiona.
— Tato, kto to był?
— Znajoma mamy.
— Ale nazwała ją siostrą.
— Dziewczyny czasem tak mówią… Pewnie tak tylko.

Lecz niespokojne spojrzenie matki i napięta cisza w domu mówiły coś zupełnie innego. Było jasne — to nie była zwykła znajoma. To część ich tajemnicy.

Kilka dni później Ania znów spotkała Tolę.
— No witaj, Tolu — powiedziała, podchodząc blisko.
— Nie jestem Tola, jestem Ania.
— A pamiętasz mnie?
— Nie wiem… Bywałaś u mamy.
— U mamy? Ja jestem twoją mamą, Toluniu… Prawdziwą…

Tola chwyciła ją za ręce. Mówiła gorąco, urywanym szeptem, błagalnie. I Ania — sama nie wiedząc dlaczego — poszła z nią.

— Proszę, wejdź, córeńko — kobieta zaprowadziła ją do starej izdebki. — Tutaj mieszkałaś, do drugiego roku życia… Pamiętasz?

Anię zalała fala wspomnień: brudna podłoga, ogryzki papierosów, czyjś krzyk, kopanie w drzwi, a ona, malutka, szuka czegoś do zjedzenia na ziemi. Ktoś wpycha jej do ust brudne palce… I gryzie — aż do krwi. Strach. Łzy. Zimno. Tola… wtedy nazywano ją Tolą.

Ochrypły głos wyrwał ją z zadumy:
— Tola, znowu się włóczyłaś? Pieniądze masz?
Do izby wpadł pijany mężczyzna z mętnymi oczyma.
— A kto to u nas? Dla mnie prezent? — i wyciągnął rękę do Ani.

Szybko otworzyła torbę, wyciągnęła pieniądze:
— Proszę! Tylko nie przychodźcie więcej. Nie do nas, nie do mamy, nie do taty. Wszystko pamiętam. I wy dla mnie… jesteście nikim.

— Tolu…
— Nazywam się Ania!

Biegła do domu, dławiąc się łzami. W domu trzęsła się, dostała gorączki. Mama znalazła ją płaczącą.
— Mamo, byłam u niej… Pamiętam… słonina… brudne palce w ustach… ugryzłam…
— Dziecinko moja… — matka kołysała ją, jak dawniej, gdy była mała.

A potem powiedziała jej prawdę. O tym, jak w domu dziecka były dwie siostry — Tola i Kasia. Razem je adoptowano. Tola była najpierw dobra, ale potem… się zmieniła. PalAnia przytuliła mamę mocno, czując, iż choć przeszłość boli, to właśnie ta kobieta dała jej prawdziwą miłość i dom.

Idź do oryginalnego materiału