Ja — Zosia, nie Hanka
Zosia promieniała ze szczęścia — zdała wszystkie egzaminy! Może nie na same piątki, ale wystarczająco dobrze, by rodzice byli dumni. Gdy otwierała drzwi domu, usłyszała znajomy głos matki i… czyjś obcy, stłumiony, jakby z przeszłości. Dziewczyna przemyknięła cicho do swojego pokoju, nie chcąc przeszkadzać. ale usłyszała:
— Mówię ci, Hanko, ostatni raz… — ostro rzuciła matka.
Stuknięcie w sieni — to ojciec wrócił na obiad. Zosia wyjrzała na korytarz i spotkała wzrok kobiety w białej, zniszczonej chuście. Rysy twarzy wydały się boleśnie znajome. Gdzieś już ją widziała… Długo zapomniane wspomnienie ukłuło ją nagle i boleśnie. Ta kobieta z natarczywym, lepkim spojrzeniem. Ta, która nazwała ją kiedyś „Hanką”.
— Witaj, Hanko. Witaj, córeczko — powiedziała nieproszona gość.
— Idź już, Hanka — powiedział ojciec spokojnie.
— Idę, idę… Do zobaczenia, siostrzyczko — rzuciła i wyszła.
Zosia stała oszołomiona.
— Tato, kto to był?
— Znajoma mamy.
— Ale nazwała ją siostrą.
— Dziewczyny czasem tak mówią… Pewnie.
Lecz niespokojne spojrzenie matki i napięta cisza w domu mówiły co innego. Było jasne — to nie była zwykła znajoma. To część ich tajemnicy.
Kilka dni później Zosia znów spotkała Hankę.
— No, witaj, Hanko — powiedziała kobieta, podchodząc blisko.
— Nie jestem Hanka, jestem Zosia.
— Pamiętasz mnie?
— Nie wiem… Bywała pani u mamy.
— U mamy? Ja jestem twoją matką, Haniu… Prawdziwą…
Hanka chwyciła ją za ręce. Mówiła gorączkowo, chaotycznie, błagalnie. A Zosia — sama nie wiedząc dlaczego — poszła za nią.
— Proszę, wejdź, córeczko — kobieta zaprowadziła ją do starej izdebki. — Tu mieszkałaś, do dwóch lat… Pamiętasz?
Zosię ogarnęła fala wspomnień: brudna podłoga, ogryzione niedopałki, ktoś krzyczy, kopie w drzwi, a ona, malutka, szuka czegoś do jedzenia na ziemi. Ktoś wpycha jej do ust brudne palce… A ona gryzie — aż do krwi. Strach. Łzy. Zimno. Hanka… wtedy nazywano ją Hanką.
Ochrypły głos wyrwał ją z zamyślenia:
— Hanka, znów się włóczyłaś? Pieniądze masz?
Do izby wszedł pijany mężczyzna z mętnym wzrokiem.
— A to kto u nas? Podarunek dla mnie? — i sięgnął po Zosię.
Ona gwałtownie otworzyła torbę, wyciągnęła pieniądze:
— Macie! Tylko nie przychodźcie więcej. Ani do nas, ani do mamy, ani do taty. Wszystko pamiętam. I wy jesteście dla mnie nikim.
— Hanko…
— Nazywam się Zosia!
Biegła do domu, dławiąc się łzami. W domu trzęsła się, dostała gorączki. Matka znalazła ją płaczącą.
— Mamo, byłam u niej… Pamiętam… słoninę… brudne palce w buzi… ugryzłam…
— Moja dziewczynko… — matka kołysała ją jak małe dziecko.
Potem opowiedziała jej całą historię. O tym, jak w domu dziecka były dwie siostry — Hanka i Krysia. Adoptowano je razem. Hanka z początku była czuła, ale potem… się zmieniła. Palila, kradła, uciekła, a kiedy wróciła — była w ciąży. Dziecko było „od byle kogo”. Rodzice wybaczyli. Krysia, wówczas studentka, zgodziła się pomóc… i zabrała dziewczynkę do siebie. Hanka stała się Zosią. A Hankę pozbawiono praw, a ona jeszcze żądała pieniędzy za milczenie.
Od tamtej pory Zosia stała się ich córką — i z miłości, i na papierze.
Hanka czasem wracała. Płakała. Prosiła o przebaczenie.
— Hanko, córeczko…
— Jestem Zosia. Wybacz, ciociu Hanko.
Matka wszystko znosiła.
— To moja siostra. Może jestem jej ostatnią nitką do normalności…
Pewnego dnia przyszedł Janek, ten od brudnych palców.
— Hanka w szpitalu. Jest jej źle.
Pojechali.
— Wybacz, córeczko — powiedziała już trzeźwa, blada Hanka. — Dziękuję, iż żyjesz. Dziękuję, iż miałam cię… choć przez chwilę.
— Wszystko będzie dobrze. Wyzdrowiejesz. Pomówmy.
Ale nie wyzdrowiała.
Później Zosia znów spotkała Janka. Był trzeźwy.
— Zerwałem z tym. Dzięki niej… wybacz, Hanko…
— Nazywam się Zosia.
— Wiesz… Ja nie jestem twoim ojcem, ale wiem, gdzie jest. Chcesz zobaczyć?
Zaprowadził ją na grób przystojnego mężczyzny. Tam spotkała starszą kobietę.
— Ty jesteś jego córką?
— Chyba tak…
— Ja jestem twoją babcią…
Od tamtej pory Zosia ma dwa groby. I dwa życia: to, od którego uciekła, i to, w którym wyrosła.
Odwiedza tych, którzy dali jej życie. Mówi im o sobie. Obiecuje żyć godnie — i dotrzymuje słowa.