Jesteś potworem, mamo! Takie jak ty nie powinny mieć dzieci! krzyknęła i wróciła do nauki. Pewnego wieczoru wybrała się z przyjaciółkami do klubu, gdzie poznała Jakuba. Warszawianin, przystojny, rodzice wyjechali za granicę na roczny kontrakt. Zakochała się bez pamięci i niedługo zamieszkała z nim.
Żyli na szerokiej stopie, rodzice przysyłali pieniądze. Codziennie albo imprezowali na mieście, albo urządzali przyjęcia w domu. Na początku Kasia cieszyła się takim życiem. Zanim się obejrzała, wpadła w długi i zaległości, oblała zimową sesję. Groziło jej wyrzucenie z uczelni.
Obiecała się poprawić i powtarzać egzaminy. Wkuwała dniami i nocami. Gdy przychodzili kumple Jakuba, zamykała się w łazience. Zdała jakoś na drugi rok, ale próbowała namówić chłopaka, by zwolnił. Był w ostatniej klasie, tuż przed dyplomem.
Nie dramatyzuj, Kasia. Żyje się tylko raz. Młodość gwałtownie mija. Kiedy mamy się bawić, jak nie teraz? odparł beztrosko.
Wstydziła się przyznać mamie, iż żyją razem bez ślubu. Gdy dzwoniła do domu, kłamała, iż już się pobrali, a wesele odbędą po powrocie jego rodziców.
Pewnego dnia na zajęciach zrobiło jej się słabo. Zawroty głowy, mdłości. Z przerażeniem zrozumiała, iż jest w ciąży. Test potwierdził najgorsze.
Jeszcze było wcześnie, więc Jakub nalegał na aborcję. Pokłócili się jak nigdy, a on zniknął na dwa dni. Czekała, zrozpaczona. Gdy wrócił, nie był sam. Przyprowadził pijaną blondynkę, ledwo trzymającą się na nogach. Kasia, wyczerpana, krzyknęła na niego i próbowała wyrzucić dziewczynę.
Ona nigdzie nie idzie. Jak ci się nie podoba, to możesz się wynosić, histeryczko! wrzasnął i uderzył ją z całej siły.
Złapała kurtkę i uciekła. Piechotą dotarła do akademika. Z opuchniętą twarzą, rozmazanym tuszem i łzami w oczach zapukała do drzwi. Portierka ulitowała się i wpuściła ją.
Następnego dnia Jakub przyszedł, błagał o przebaczenie, przysięgał, iż to się nie powtórzy, prosił, by wróciła. Uwierzyła. Dla dziecka.
Ledwo skończyła pierwszy rok. Bała się jechać do domu. Co powie matce? Ale zostanie w Warszawie też ją przerażało. Rodzice Jakuba mieli niedługo wrócić, a ona, w ciąży, była nie do poznania.
Gdy rodzice wrócili i dowiedzieli się, iż Kasia jest z prowincji i ledwo przeszła na drugi rok, ojciec Jakuba urządził jej rozmowę. Zaoferował pieniądze, by zostawiła jego syna w spokoju.
Pomyśl, jakim on będzie ojcem? Tylko imprezy go obchodzą. A skąd wiesz, iż to jego dziecko? Weź te pieniądze i wracaj do siebie. Uwierz mi, to lepiej dla ciebie.
Kasia poczuła się upokorzona. Jakub nie stanął w jej obronie, milczał. Odmówiła przyjęcia pieniędzy, choć później tego żałowała. Spakowała walizki i wróciła do matki.
Gdy tylko zobaczyła ją z brzuchem w drzwiach, matka wszystko zrozumiała.
Więc wróciłaś sama? Jak widać, nie wyszłaś za mąż. Ten warszawiak się zabawił i cię wyrzucił? Dał ci chociaż pieniądze? spytała, nie wpuszczając jej dalej.
Mamo, jak możesz? Nie chcę jego pieniędzy.
To po co tu przyszłaś? Ledwo mieściłyśmy się we dwie w tym mieszkaniu. Myślałam, iż masz szczęście, zamężna z warszawiakiem, żyjesz w luksusie. A wracasz w ciąży. Gdzie się teraz podziejemy? I z dzieckiem?
Podziejemy? Kasia była zdezorientowana.
Gdy byłaś w Warszawie, znalazłam sobie chłopaka. Jeszcze jestem młoda, też zasługuję na szczęście. Wychowałam cię sama, nigdy nie myślałam o sobie. Teraz chcę żyć. On jest młodszy. Nie chcę, żeby się na ciebie gapił.
Gdzie ja pójdę, mamo? Niedługo urodzę, szepnęła, powstrzymując łzy.
Wracaj do ojca dziecka. Niech cię utrzymuje.
Matka była nieugięta. W jej oczach Kasia nie zobaczyła współczucia. Ich relacja i tak była chłodna, teraz rozmawiały jak obce.
Wzięła walizkę i wyszła. Usiadła na ławce i płakała. Gdzie miała iść? Skoro choćby własna matka jej nie chciała, kto ją przygarnie? Myślała choćby o rzuceniu się pod samochód. Ale dziecko w brzuchu poruszyło się, jakby wyczuwało zagrożenie. Zabrakło jej odwagi.
Kasia? usłyszała znajomy głos. To była Ania, dawna koleżanka ze szkoły. Widząc ją w ciąży i zapłakaną, zabrała do siebie.
Zostań u mnie. Rodzice są na wsi do jesieni. Potem się zobaczy.
Kasia się zgodziła. Nie miała wyboru.
Ania pracowała w szpitalu i studiowała pielęgniarstwo. Dwa dni później wpadła podekscytowana starsza pani w szpitalu potrzebowała opiekunki. Córka odmawiała zabrania jej do domu.
Nie powiedziałam, iż jesteś w ciąży. Chodź, to twoja szansa.
Kasia zawahała się. Jak miała opiekować się leżącą staruszką i dzieckiem? Ale zgodziła się, zdesperowana o dach nad głową.
Córka kobiety, wyniosła i zimna, przystała na to, ale bez zapłaty. Dostaniesz jej emeryturę na wydatki. Ale mieszkanie jest moje, nie licz, iż zostaniesz.
Tak Kasia zamieszkała z panią Wandą, opiekując się nią i opowiadając swoją historię. Gdy urodziła małą Zosię, staruszka choćby pomagała ją uspokajać.
Minął czas. Zosia zaczęła chodzić, ale pani Wanda słabła i w końcu odeszła. Córka pojawiła się tylko na pogrzebie i kazała Kasi się wynosić.
Mówiłam, iż mieszkanie nie jest twoje.
Przeglądając papiery zmarłej, odkryły testament Kasia dostawała mieszkanie. Córka, wściekła, groziła sądem, ale sąsiedzi potwierdzili oddanie Kasi.
Z własnym dachem nad głową Kasia pracowała i wychowywała Zosię. Po latach matka wróciła, twierdząc, iż jest ciężko chora i sprzedała mieszkanie na leczenie. Kasia, z litości, przyjęła ją.
Aż pewnego dnia usłyszała, jak matka mówi przez telefon: Nie słyszy Oszczędzam






