"Jeszcze nie zdążyłam zaparzyć kawy, gdy przyszedł komunikat ze żłobka. Serce mi zamarło"

mamadu.pl 1 tydzień temu
Moja przyjaciółka opowiedziała mi ostatnio o pewnej sytuacji, która wydarzyła się w żłobku jej córki, Lidki. To był zwykły poranek – kawa czekała na zaparzenie, mała była gotowa do wyjścia, a Marta przygotowywała się na kolejny dzień. Nagle przyszła do niej wiadomość ze żłobka, która dosłownie nią wstrząsnęła.


Jeszcze nie zdążyła zaparzyć kawy, gdy przyszedł komunikat ze żłobka


Moja przyjaciółka opowiedziała mi ostatnio o pewnej sytuacji, która wydarzyła się w żłobku jej córki, Lidki. Dzień zaczął się, jak zawsze. Marta wstała, była jeszcze w szlafroku, z rozczochranymi włosami i sięgała po kubek, licząc na tę jedną spokojną chwilę z kawą. I wtedy – pik. Powiadomienie na telefonie. Wiadomość ze żłobka.

"U dzieci zauważono ugryzienia. Podejrzenie pluskiew. Prosimy nie przyprowadzać dzieci do żłobka".

"Co?!" – powiedziała, patrząc na ekran z niedowierzaniem. Pluskwy? W żłobku? Marta zamarła i postanowiła do mnie zadzwonić. Opowiadała mi, iż momentalnie włączył się jej tryb alarmowy, a w głowie miała chaos. Przed oczami obrazy: Lidka leżąca na materacyku, bawiąca się pluszową żabką, przytulająca się do swojej ulubionej poduszeczki… A tam, być może, pełzające pasożyty?!

"Przepraszam bardzo, ale co to ma być?" – powtarzała mi, a głos jej drżał.

"To jest państwowa placówka, w XXI wieku, do której z pełnym zaufaniem oddaję swoje dziecko. Gdzie jest sanepid? Gdzie jest BHP? Czy ktoś tam w ogóle sprawdza, na czym te dzieci śpią?! Czy ktoś dba o czystość?".

Emocje sięgnęły zenitu...

Marta była wściekła. I jednocześnie przerażona. Nie wiedziała, jak długo te insekty mogły być obecne w placówce. Nie wiedziała, czy Lidka już ma ugryzienia – oglądała ją później od stóp do głów. Wiedziała jedno: to było absolutnie nie do przyjęcia.

"To są pasożyty, które żywią się ludzką krwią. I mogą już być u nas w domu!" – powiedziała mi przerażona.

Marta od razu zaczęła szukać informacji: co robić, jeżeli dziecko miało kontakt z pluskwami? Czy wystarczy wyprać rzeczy w 60 stopniach? Czy trzeba zamówić firmę do dezynsekcji? Czy już umawiać się do dermatologa, zanim pojawią się zmiany skórne?

Była roztrzęsiona. Powtarzała mi w kółko: "Wiem, iż dzieci chorują, iż zdarzają się wirusy, przeziębienia, ale to? Tego nie powinno być. To zwykłe zaniedbanie".

I wiecie co? Ma rację. Bo dzieci nie potrafią się bronić. Dlatego my, dorośli – choćby z telefonem w jednej ręce i niedopitą kawą w drugiej – musimy to robić za nie. Bo jeżeli my nie zareagujemy, to kto? jeżeli my nie postawimy granic, nie zażądamy odpowiedzi, nie zadbamy o bezpieczeństwo naszych dzieci, to nikt tego nie zrobi. A przecież nie po to prowadzimy je do żłobka z myślą, iż są tam bezpieczne, żeby potem zastanawiać się, czy nie przyniosły nam do domu pluskiew.

Idź do oryginalnego materiału