Każdy dzień z moją teściową: jak zamieniła moje życie w piekło

twojacena.pl 13 godzin temu

**Każdy dzień z moją teściową: jak zamieniła moje życie w piekło**

Gdy Krzysztof i ja wzięliśmy ślub, naszą pierwszą i jak sądziłem wtedy, najmądrzejszą decyzją było zamieszkać z dala od rodziców. On pracował jako inżynier w prestiżowej firmie, a ja zainwestowałam swoją część ze sprzedaży mieszkania babci w kredyt hipoteczny. Budowaliśmy nasze gniazdko, marząc o spokoju, cieple i małej rodzinie. Któż by pomyślał, iż jego mama wprowadzi się tam razem z nami

Nie mieszkała z nami pod jednym dachem. A jednak czuliśmy jej obecność wszędzie: w każdej gniazdku elektrycznym, szafce, choćby w łyżce. Żadna decyzja czy to zakup czajnika, zasłon, czy choćby zwykłej maty łazienkowej nie obyła się bez jej ingerencji.

Gdy tylko wspomniałam o wymianie firan, już stała w progu z arsenałem: segregatorami, katalogami i nieskończonymi radami. Na święta pisała scenariusze, jakbyśmy brali udział w amatorskim konkursie teatralnym. Pewnego razu zaplanowaliśmy sylwestra w górskim domku z przyjaciółmi. Wszystko było zarezerwowane, zakupy zrobione, transport zorganizowany. Ale ona urządziła przedstawienie, przy którym sam Stanisławski by padł na kolana. Łzy, wyrzuty, lamenty: *Taki wyjątkowy wieczór, a wy zostawiacie samą matkę!* Efekt? Zostaliśmy w domu, pieniądze poszły na marne, a ona krytykowała artystów w telewizji, rozsiadła się w fotelu jak królowa.

Gdy w końcu zaszłam w ciążę, Krzysztof i ja postanowiliśmy przerobić pokój gościnny na nursery. Ledwie o tym wspomnieliśmy Następnego ranka stała w drzwiach z dwoma robotnikami i rolkami tapety pod pachą. Nie zdążyłam otworzyć ust remont już się rozpoczął. Według jej planu. W jej kolorach. Jej wizji. A ja stałam w swoim własnym domu, czując się jak intruz.

Sto razy mówiłam mężowi, iż to za dużo, iż nie czuję się u siebie, iż chcę wybierać swoje rzeczy od tapety po ścierkę. Ale zawsze odpowiadał to samo: *Mama tylko chce pomóc. Ma dobry gust. To wszystko z miłości.* A co z moją miłością? Moimi pragnieniami? Moim gustem? Czy to wszystko jest nic nie warte, bo nie urodziłam *takiego wspaniałego syna?*

A potem nadeszła apoteoza. Pewnego dnia zjawiła się z triumfalną miną: *Krzysztof i jedziemy na wakacje. Do Grecji. Muszę odpocząć, dźwigam na sobie cały świat.* Stałam tam, w siódmym miesiącu ciąży, oniemiała. Ani słowa. Mój mąż wyjąkał, iż nie może pozwolić jej jechać samej. Więc postawiłam sprawę jasno: jeżeli pojedzie z nią, niech zapomni, iż ma żonę.

Rezultat? Wpadła do nas z krzykiem, iż jestem zazdrosna. Że to ona urodziła mojego męża i go wychowała, a ja jestem niewdzięcznicą. Że sama nie mogłam pojechać, bo mam *wielki brzuch*, a teraz odbieram jej prawo do odpoczynku po *tym niewdzięcznym życiu*. Krótko mówiąc ona robi wszystko dla nas, a my

Nie wiem już, co jest sprawiedliwe, a co nie. Jestem wykończona życiem we trójkę w małżeństwie dla dwojga. Nie chcę wojny, ale nie mogę tego zaakceptować. Czuję, jak znikam jako kobieta, żona, przyszła matka. Boję się, iż gdy dziecko się u

Idź do oryginalnego materiału