Kiedy otworzyliśmy koperty z komunii, zapadła cisza. Mąż aż się przeżegnał, ja musiałam usiąść

mamadu.pl 17 godzin temu
"Moja córka miała w niedzielę komunię. Kiedy otworzyliśmy wieczorem koperty, zdębiałam. Musiałam liczyć dwa razy, bo nie wierzyłam własnym oczom" – napisała do nas Asia.


Komunia córki mnie zawstydziła. To, co znalazłam w kopertach...

"Nie wiem, czy się cieszyć, czy pójść się schować ze wstydu. W miniony weekend odbyła się komunia mojej córki – dzień, który miał być radosny, rodzinny i symboliczny. I taki był. Tyle iż nie z tych powodów, co się spodziewałam. Zamiast wspominać ze wzruszeniem to, co działo się przy ołtarzu, siedzę i zastanawiam się, czy to wszystko nie poszło o krok za daleko. Przede mną na stole leży... prawie 10 tysięcy złotych.

Zrobiłam bardzo prostą imprezę. Bez fajerwerków, bez fontanny z czekoladą, bez animatorek w przebraniach księżniczek. Tylko najbliższa rodzina, spokojny obiad w restauracji – rosół, schabowy, sernik, kawa... Żadnych dekoracji z Instagrama, tylko parę kwiatów w wazonach. Sukienkę dla córki kupiłam 'z drugiej ręki', sama ją trochę poprawiłam. Fryzura? Moje dzieło. Zdjęcia zrobiliśmy telefonami, każdy coś pstryknął. Całość kosztowała mnie około 3 tys. złotych.

Byłam z siebie dumna. Wyszło ładnie, kameralnie, bez zadęcia. I właśnie o to mi chodziło – żeby było po prostu po ludzku.

A potem przyszły koperty...

Gdy wieczorem usiedliśmy z mężem, żeby przejrzeć prezenty, byłam pewna, iż będzie skromnie. Może po stówce, może ktoś się bardziej postara. Ale to, co zaczęło wypadać z kopert, sprawiło, iż zamarłam. 500 zł. 1000 zł. Koperta z 1500 i złotym łańcuszkiem. Potem bon podarunkowy, a nawet… czek. Od wujka z Ameryki. Myślałam, iż ktoś robi sobie żarty. Ale nie. To wszystko było na serio.

Po zliczeniu wszystkiego wyszło prawie 10 tysięcy złotych. DZIESIĘĆ tysięcy! I to przy imprezie za ułamek tej kwoty. Czułam się dziwnie – z jednej strony szczęśliwa, z drugiej... zawstydzona. Co ja mam teraz powiedzieć córce?

Dziecko szczęśliwe, a ja mam moralniaka


Córka oczywiście była w siódmym niebie. Od razu zaczęła planować: nowy laptop, telefon, elektryczna hulajnoga, konsola. A ja siedzę i czuję, iż coś mi tu zgrzyta. Bo przecież nie o to miało chodzić. To miał być duchowy dzień. A wyszedł pokaz prezentów.

Zaczęłam się choćby zastanawiać, czy nie powinnam oddać części pieniędzy. Albo przelać je na jakąś fundację. Wiem, iż to absurdalne – nikt mnie nie zmuszał, nikt niczego nie żądał. Ale mam w środku jakąś blokadę. Boję się, iż uczymy dzieci złych rzeczy.

Komunia jak drugie wesele?


Wiem, iż dziś komunie to prawdziwe wydarzenia. Ale coś się w tym wszystkim pogubiło. U mnie nie było przepychu – a mimo to skończyło się jak z bajki o Kopciuszku, który wygrał na loterii. Córka miała piękny dzień, ale ja mam kaca moralnego. I czuję... wstyd.

I jedno wiem na pewno – jeżeli moje drugie dziecko będzie miało komunię, to chyba poproszę gości o… puste koperty. Albo dołączę do zaproszeń dopisek: 'Nic nie dawajcie, po prostu bądźcie z nami'. Bo inaczej znów nie będę wiedziała, czy się śmiać, czy płakać".

(Imiona bohaterów zostały zmienione).

Idź do oryginalnego materiału