Kiedy tata odszedł, macocha zabrała mnie z sierocińca: Zawsze będę dziękować losowi za drugą mamę

newsempire24.com 4 dni temu

Moje życie to ciąg strat i cudów, które nauczyły mnie doceniać ciepło rodziny i dobroć tych, którzy stali się bliscy nie przez krew, ale przez serce. Niegdyś byłem samotnym chłopcem, który stracił wszystko, ale pewna kobieta odmieniła mój los, stając się drugą matką. Ta historia opowiada o bólu, nadziei i wdzięczności za miłość, która uratowała mnie przed rozpaczą.

Nazywam się Jakub Nowak, urodziłem się w małym miasteczku na Podlasiu. W dzieciństwie miałem szczęśliwą rodzinę: ja, mama i tata. ale życie bywa okrutne. Gdy miałem sześć lat, mama ciężko zachorowała i niedługo potem odeszła. Ojciec nie poradził sobie z żalem i zaczął pić. Nasze mieszkanie opustoszało – w lodówce było pusto, chodziłem do szkoły brudny i głodny. Przestałem się uczyć, unikałem kolegów, a sąsiedzi, widząc to, wezwali opiekę społeczną. Chcieli odebrać ojcu prawa rodzicielskie, ale on błagał o szansę. Obiecał się zmienić. Urzędnicy zgodzili się, ale ostrzegli, iż wrócą za miesiąc.

Po ich wizycie tata się odmienił. Rzucił picie, kupił jedzenie, razem posprzątaliśmy dom. Po raz pierwszy od dawna poczułem nadzieję. Pewnego dnia ojciec powiedział: „Synu, chcę cię poznać z pewną kobietą”. Zaniemówiłem – czyżby zapomniał o mamie? Zapewnił, iż ją kocha, ale ta pani nam pomoże i opieka społeczna zostawi nas w spokoju. Tak poznałem ciocię Halinę. Pojechaliśmy do niej w odwiedziny i od razu mi się spodobała. Miała syna, Bartka, dwa lata młodszego ode mnie. gwałtownie się zaprzyjaźniliśmy. W domu powiedziałem ojcu: „Ciocia Halina jest dobra i ładna”. Miesiąc później przeprowadziliśmy się do niej, a nasze mieszkanie wynajęliśmy.

Jszyło się lepiej. Halina troszczyła się o nas jak o własne dzieci, a Bartek stał mi się jak brat. Znów zacząłem się uśmiechać, uczyć, marzyć. ale los zadał kolejny cios. Ojciec nagle zmarł – serce nie wytrzymało. Mój świat się zawalił. Po trzech dniach przyszli pracownicy opieki społecznej i zabrali mnie do domu dziecka. Byłem złamany, zagubiony, nie rozumiałem, dlaczego wszystko się rozpada. Halina odwiedzała mnie co tydzień, przynosiła słodycze, tuliła, obiecywała, iż mnie zabierze. Sporządzała dokumenty, ale procedury się przeciągały. Traciłem wiarę, myśląc, iż zostanę w tych zimnych murach na zawsze.

Pewnego dnia wezwano mnie do dyrektora domu dziecka. „Jakub, pakuj się, wracasz do domu” – usłyszałem. Nie wierzyłem własnym uszom. Na zewnątrz czekali Halina i Bartek. Oczy zalały mi się łzami, rzuciłem się w ich ramiona, ściskając tak mocno, jakbym bał się, iż znikną. „Mamo…” – wyszeptałem, po raz pierwszy tak ją nazywając. – „Dziękuję, iż po mnie przyszłaś. Zrobię wszystko, byś nie żałowała”. Głaskała mnie po głowie, a ja płakałem ze szczęścia. Wróciłem do domu, do rodziny, która naprawdę stała się moja.

Wróciłem do swojej szkoły, znów zacząłem się uczyć. Czas mijał. Skończyłem liceum, dostałem się na politechnikę, znalazłem dobrą pracę jako inżynier. Z Bartkiem przez cały czas jesteśmy bliscy jak bracia, choć nie łączy nas krew. Dorośliśmy, założyliśmy rodziny, ale nigdy nie zapominamy o Halinie. Co weekend przyjeżdżamy do niej na obiady. Gotuje nam pyszne potrawy, godzinami gadamy, śmiejemy się. Halina zaprzyjaźniła się z naszymi żonami – są jak siostry. Jej dom jest pełen ciepła, a ja widzę, jak jest szczęśliwa, mając nas przy sobie.

Zawsze będę dziękować Bogu za Halinę – moją drugą mamę. Bez niej mógłbym być zupełnie innym człowiekiem, zagubionym w chłodnych ścianach domu dziecka. Dała mi nie tylko dach nad głową, ale rodzinę, miłość i wiarę w dobro. Ta historia pokazuje, iż prawdziwa rodzina nie zawsze jest związana krwią. Halina nauczyła mnie, iż miłość i troska mogą uleczyć choćby najgłębsze rany. Na zawsze będę jej wdzięczny za ocalenie.

Idź do oryginalnego materiału