Kiedy wszystko się układa: Wybór samej siebie

newsempire24.com 3 dni temu

Dziś znowu poczułam, iż życie płynie obok mnie. Moje myśli wirują jak jesienne liście, a ja stoję przy oknie i wsłuchuję się w dźwięki mieszkania.

— Mamo, dzisiaj się spóźnię — ucałował mnie w policzek mój syn, Kacper, i zniknął w łazience. Jego śmiech, lekki i beztroski, mieszał się z szumem wody. Był taki szczęśliwy. Tak wolny. Zupełnie inny niż ja.

Kiedy miałam osiemnaście lat, też wierzyłam w proste szczęście. Piotr wydawał się mężczyzną moich marzeń — pewnym siebie, przystojnym, pełnym uroku. Pobraliśmy się, zaczęliśmy nowe życie. A potem przyszła codzienność — milczenie, samotność, kolejne dni jak klatki w kalendarzu.

Piotr coraz częściej zostawał „w pracy“, wracał ponury, jakby świat mu ciążył. Aż w końcu znalazłam w jego torbie słoiczek z napisem „BoboFruta“ i pieluchy. Stanęłam jak wryta, ściskając w rękach dowód jego zdrady.

— To nie to, co myślisz… — mamrotał.

— A co to, Piotrze? No, powiedz! — krzyczałam, a słoiczek w mojej dłoni wydawał się ważyć tonę.

Wszystko się rozpadło. Było ciężko, ale przetrwałam. Wychowałam Kacpra sama. Bez pomocy. Tylko teściowa została przy mnie — wspierała, nie odeszła.

Kacper wyrósł na mądrego, dobrego człowieka. Jestem z niego dumna. Ale czasem… czuję tę pustkę. Jak dzisiaj.

Usiadłam w fotelu, wzięłam telefon — i zobaczyłam powiadomienie: „Marek dodał cię do znajomych“. Marek… Mój szkolny zauroczenie. Ten, który czekał na mnie pod bramą z stokrotkami w dłoni. Nie sądziłam, iż wciąż pamiętam jego uśmiech. A jednak serce zabiło szybciej.

— Ewa, nie uwierzysz! — zadzwoniłam do przyjaciółki. — Marek, ten Marek z naszego roku, znalazł mnie na Facebooku!

— Naprawdę?! Ten, który za tobą szalał? Piotr aż zgrzytał zębami, gdy go widział. Dodaj go! Podobno teraz dobrze sobie radzi, a słyszałam, iż niedawno się rozwiódł.

Dodałam. I zaczęło się. Wiadomości, żarty, wspomnienia. Lekki flirt, od którego policzki płonęły. Marek był czuły, uprzejmy, szczery. Czułam, jakbym znów ożywała.

— Kacper, chcę ci kogoś przedstawić — powiedziałam pewnego wieczoru.

— Z Markiem? — uśmiechnął się. — Mamo, widzę, co się dzieje. I cieszę się dla ciebie.

Promieniałam. Po raz pierwszy od lat. Ale to nie potrwało długo. Marek zaczął pisać rzadziej. Potem — sucho. A w końcu przyszła wiadomość, która ścięła mi oddech:

„Małgorzato, wybacz. Jest ktoś inny. Ty kiedyś wybrałaś Piotra — to bolało. Teraz wiesz, jak to jest.“

Patrzyłam na ekran, oszołomiona. Mężczyzna po pięćdziesiątce… i taka małość? To wszystko była tylko gra? Zemsta za młodzieńczą urazę?

— Co za ghuj — westchnęła Ewa, gdy jej o tym powiedziałam. — Odpisz mu. Z klasą.

Wysłałyśmy wiadomość — ironiczną, elegancką, mocną:

„Drogi Marku! Dziękuję ci ogromnie! Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak się śmiałam, flirtowałam, czułam się kobietą. Odmłodziłeś mnie o dwadzieścia lat. Mam nadzieję, iż twoja wybranka doceni twój talent aktorski. Powodzenia. Całuję (platonI przy tym wszystkim zrozumiałam, iż już nie muszę nikogo szukać, bo to ja jestem swoim największym skarbem.

Idź do oryginalnego materiału