Kiedy zaszłam w ciążę, wszystko się zmieniło – mój mąż stał się nie do poznania

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Ciąża to wyjątkowy czas, pełen emocji, radości, ale także wyzwań. Dla każdej kobiety to okres ogromnych zmian – zarówno fizycznych, jak i psychicznych. Ale czy ktoś kiedykolwiek wspominał, jak bardzo ciąża potrafi wpłynąć na mężczyzn? W moim przypadku największe zaskoczenie przyszło właśnie od strony męża, który… przeżywał swoją ciążę na swój sposób.

Kiedy zaszłam w ciążę, wszystko wydawało się idealne. Planowaliśmy ten moment od dłuższego czasu. Mam stabilną pracę, mąż również świetnie zarabia, a nasza trzypokojowa kawalerka daje wystarczająco przestrzeni, by przygotować się na powiększenie rodziny. Nic nie zapowiadało, iż coś pójdzie nie tak.

Przez pierwsze miesiące wszystko szło zgodnie z planem. Czuliśmy podekscytowanie, wybieraliśmy imiona, ja chodziłam do lekarza, a mąż, jak zawsze, jeździł na delegacje. Byłam spokojna i przekonana, iż czeka nas harmonijny czas przygotowań.

Jednak kiedy Stasiek wrócił z jednej z dłuższych podróży, zaczęło dziać się coś dziwnego. Poświęcał coraz więcej czasu w czytanie artykułów w internecie. Zamiast pytać lekarza o porady, zaczytywał się w forach i blogach, gdzie znalazł całą masę dziwnych teorii. I tak zaczęła się moja przygoda z jego nowymi, „ciążowymi” przekonaniami.

Pewnego dnia mój mąż ogłosił, iż kobiety w ciąży powinny spożywać dużo mleka, ponieważ to „oczyszcza organizm” i „zapewnia zdrowy rozwój dziecka”. Problem polegał na tym, iż nie znoszę mleka. Ale Stasiek postawił na swoim. Zaczął przygotowywać mi potrawy na bazie mleka, z którymi musiałam się zmierzyć. Najgorzej było, kiedy podał mi makaron gotowany w mleku z masłem. Sam widok tego dania niemal przyprawił mnie o mdłości.

Na tym jednak się nie skończyło. Pewnego dnia Stasiek wrócił do domu z… miotłą i oświadczył, iż od dzisiaj będę sprzątać „tradycyjnie”, bo to zdrowe dla ciężarnych. Mimo iż mamy w domu nowoczesnego robota sprzątającego i zmywarkę, mąż stwierdził, iż manualne porządki to najlepsza forma ćwiczeń.

W tym czasie zauważyłam też, iż Stasiek sam zaczął się zmieniać fizycznie. Przesiadując w domu i podjadając, nabierał dodatkowych kilogramów. Jego brzuch coraz bardziej przypominał ciążowy. Patrząc na niego, miałam wrażenie, iż oboje jesteśmy w ciąży!

Obecnie w naszym domu są dwie „ciężarne” osoby – ja i mój mąż. Choć czasem chce mi się z tego śmiać, równie często jego zachowanie doprowadza mnie do szału. Stasiek bywa bardziej kapryśny niż ja, a jego nagłe pomysły potrafią naprawdę utrudnić życie.

Mam nadzieję, iż kiedy nasz maluch przyjdzie na świat, mój mąż wróci do swojego normalnego „ja”. Na razie jednak pozostaje mi czekać i liczyć, iż jego „ciąża” okaże się tylko przejściową fazą.

A może wy też mieliście do czynienia z czymś podobnym? Jak radziliście sobie z partnerem, który przeżywał ciążę równie intensywnie jak wy? Podzielcie się swoimi historiami w komentarzach!

Idź do oryginalnego materiału