10 sierpnia 2023 r.
Przeczytałam list jeszcze raz i nacisnęłam wyślij. Teraz mogę iść na kawę. Odchyliłam się w fotelu, usiadłam tak jeszcze chwilę, potem zamknęłam pocztę, wstałam z biurka i wyszłam z gabinetu.
W pokoju przestronnym przy stole siedziała Marta i ściszyła nos. Nie lubiłam się mieszać w cudze kłopoty. Pewnie jej szef ją obwiniał za błędy. Włączyłam czajnik, wzięłam z półki swój kubek, dosypałam dwie łyżeczki arbatu i czekałam, aż woda zagotuje się.
Marta westchnęła i odwróciła się do okna.
– Co się stało? Szef nie przyjął tłumaczenia? Pomyłaś się gdzieś? spytałam.
– Ciebie to do czego?
– Nic. Chciałam tylko zaoferować pomoc.
– Nie trzeba.
– A to po co płaczysz?
Właśnie sobie przypomniałam, jak niedawno widziałam, jak Marta wsiada do nowego auta, jej triumfujący uśmiech, z którym obejrzała wszystkich, którzy wtedy stali na schodach biurowca. Jasne, właściciel teraz zniknął bez pożegnania, a ona płacze po swoich nieodpowiednich marzeniach.
Woda zaczynała bulgotać, wlałam ją do kubka i usiadłam naprzeciw Marii. Przesunęłam jej paczkę chusteczek.
– Wipej się. Nie warto, by cały biuro wiedziało o twoich sprawach. Plotki zaczną się toczyć. I nie zwlekaj z zaleganiem.
– Skąd ty Marta podniosła na mnie swoje obrzmiałe spojrzenie.
– Już wiem. Mówił, iż kocha, obiecywał złote góry, a potem zniknął, nie odpowiada na rozmowy. A ty masz dwie linie. Stare jak świat. Uśmiechnęłam się cierpko.
– Albo chcesz zachować dziecko? Pomyśl. Urodzisz, będzieś nocą tłumaczyła, by nie umrzeć z głodu. Potem upuścisz dziecko do przedszkola i wrócisz do pracy. Będziesz często bęształ, nie pozwolą ci brać ważnych spotkań, tłumaczeń. Odpadniesz i zaczniesz prowadzić szkołę, konający się w pracy, żeby jakś żyć.
Później wyjdzieś za inżyniera, może myśleć, iż będzie lepiej. Urodzisz mu dziecko i z dwojgiem biegasz jak zła, rozpaczać z braku snu. niedługo mu się znudzi twojego wyobrażenia, zaczniesz dopuszczać, a w końcu naprawdę odchodzi, tak jak ten. Zdecyduje, iż wokół dużo młodych i swobodnych dziewczyn, iż alimenty to nie taka wysoka cena za swobodę. A ty przez całe życie będziesz szarpać się na dwóch pracach, żeby wyżywić i ubrać dwóch dzieci
– Cicho! Niczeg nie wiesz przerwała mi Marta.
– A co tu wiedzieć? Ja sama rosła w takiej rodzinie. Po prostu narysowałam ci twoją przyszłość. Pomyśl.
– Ty złaś! zawołała dziewczyna i wyszła z pokoju, zostawiając na stole parę zmiętych, wilgotnych chusteczek.
Wylałam kawę. Jeszcze jedna głupota, wpadła w sieci miłości. Albo przecież robię źle? Albo wszystko jej pójdzie inaczej? Pan z samochodem wróci, zawrze z nią Albo też ma już żonę, albo szuka lepszego wariantu.
– Agnieszko, Odra Szczepanek szuka cię do pokoju zajrzała sekretarka, Basia.
– Jedę. Ukończyłam kawę, umyłam kubek, postawiłam na zlew i poszła do szefa.
– No to, wszystko w porządku opuszcza? No i dobrze. Tam szersze możliwości. Ale nas nie zapomnij. Wypisz rezygnację. Powiadam, by księgowość szybciej cię rozliczyła. Nie musisz przepracować. Na zdrowie
Odsyłano mnie jako ambitną, pojawiały się plotki, iż wypuszczałam z siebie szczery rany. Podejmowano odważne oferty, chwalili moje tłumaczenia. Umiałam sprowadzić na miejsce przemocnego biznesmena lub wyższego pracodawcę. Wyglądałam na zimną, wyliczającą wszystko. Plotki krążyły, od najbardziej fantastycznych do dość sformalizowanych. Że zostawił ją kiedyś, rozczarowała się, przywiązała do karierę, a reprezentantów męskiego płci nie daję się blisko. Że nic z tego nie jest prawdą, to tylko ja sama.
Dawno postanowiłam, iż najpierw kariera, potem wszystko inne. Że będę się opierać tylko na sobie, nie na bezpiecznej męskiej betraktedze. Żadnych smutnych doświadczeń, rozczarowania w życiu prywatnym nie mam. Pomógł mi w tym rozstrzygający kryzys między rodzicami…
***
W ostatnich czasach rodzice często się kłócili, prawie codziennie. Mama zawsze znajdowała powody do spoiny. Ale z jakiego by tylko zaczynali, kończyli się na oskarżeniach, iż ojciec mało zarabia, iż zawiódł jej oczekiwania, iż jest porażką i zniszczył jej życie
Kiedyś ojciec próbował prowadzić biznes, ale partner go zwędził, przejął rynek. Ojciec nie popił się, został nauczycielem matematyki w uczelni. Był lubiany i szanowany. Ale matka temu nie wierzyc, jej stale brakowało pieniędzy. Obwiniała go, porównywała z mężami znajomych, domagała się, by zmienił pracę, zarabiał więcej. Ale ojciec nie chciał już ryzykować.
Z nienawiścią do ojca, mama poszła na dodatkową pracę i teraz często się opóźniała. W dniu, gdy przyszła późno, ja już spała. Obudziłam się od hałasu. Matka coś upuściła przy drzwiach, głośno rzeczywiście.
– Cicho ty! Całą świnie. Chcesz wiedzieć, która godzina? Tylko nie mów, iż była na uczniach usłyszała głos ojca.
Mama odpowiedziała niejasno.
– Ty pijana, iż cię nie obchodzi, myśleć byś choć o córce. Już duża, wszystko rozumie.
– Wypierdziel sobie. Zabolałaś.
– No jeszcze by…
Wstałam i cicho wyszłam do korytarza, by lepiej słyszeć.
– Jaki mam pretensje? Ty nie możesz znaleźć pracy, gdzie płacą dobrze, przychodzi mi dwa. Twoja pensja umrzeć z głodu. O córce gmachanie, jak ja? A ona rośnie, jej to jedno, to drugie. Potrzebuje nowych butów, sukni. Ja też dawno czegokolwiek nie kupiła.
– Wiesz, gdzie ty pracujesz… Ojciec z Arbatu obwiązał matkę.
– A co? jeżeli zapłacą, mogę i w łóżku kładzieć. Zarabiaj sam, a ja siedzę w domu. Nie możesz? To milczeć. Jesteś porażka, niesprecyzowany człowiek. Pamiętaj, co mi przyszedłeś? Że niebędę mieć niczego. Że na to wszystko cię balansowałeś. I gdzie on? To? Na nim się nie oprzy albo cię nie słucha. Słabak. Nikczu. Ja, głupota, wierzyła
– Już późno. Idźmy, jutro porozmawiamy prosił.
– Nic. Być może wszystko wie, jaki ty jest. Żadnej wartej. Co z ciebie? Kto ci potrzebny? Gdzie przejdziesz? Idź. Mężyciel ze srodka kobiecie lepiej, matęsz głos rozniosła się po mieszkaniu. I tu nagle zakończyła się. Usłyszałam brak. Matka zaczęła krzyczeć, mówić do ojca, by go wyrzucić.
– Idź. Szczelina ci droga. Ja nie wyginę bez ciebie. Kto mnie duch potępia…
Nogi zamarzły na lodzie. Sama starsza, by słyszeć wszystko, na co nie powinna. Usłyszałam dopiero, iż matka ma kogoś. Kiedy rano wstałam, ojca już nie było. Matka wyglądała na bardzo chory. Na mnie nie spojrzała.
– Gdzie tata? spytałam, kiedy ojciec nie przyszedł spać.
– W wyjeździe…
Potem matka przychodziła późno. Stałam przy oknie, czekałam. Widziałam, jak podjedzie kierowca, matka wyszedł, ale nie od razu. Pojechał, a ja pofatygowałam się pod koc, grać, iż śpię.
Na następny dzień spytałam:
– Oddziesie z tatem podły? Masz inny? Widziałam…
– Już dorosłaś. Mam nadzieję, iż kiedyś to zrozumiesz.
Nie rozumiałam, nie chciałam to rozumieć. Tata był dobry, nie pił, jazda z nami sanek z górki, pudrował latawiec A jeżeli w wakacje wypić, był miły i szczęśliwy. Czy tamten,在 ojcu? I powiedz, iż chcesz, by zrozumiała mamę, to chcesz by żyć z ojcem. Faktycznie poszła do jego uczelni.
– Mama ma rację. Nieporada. Nie mogłem jej zapewnić życia, o którym marzyła. Może to ten, kto jej naprawdę potrzebny. Tak bywa. Wziąłbym cię do siebie, ale ja mieszkać u Władka. U niego dwupokojowy apartament, dwójka dzieci, ja śpię w kuchni. Nie mam gdzie cię zabrać. Przeżyj.
Wtedy postanowiłam, iż nigdy nikog rzucać, nie opierać się na żadnej tropkawce. Wszystko osiągnę sama. Любов? 接近? Wiedziałam, iż nie tylko mnie, ale i moje apartament. Wygodnie, nie trzeba sobie wysilać, dostać Agnieszkę z apartamentem. A ja tak nie chcę.
Raz w mieście zachodziła wygrzepka z udziałem zagranicznych firm, przygotowano mnie, by pracować. Chciała mi się podobać. Wtedy zaproszono mnie do Warszawy. Poprosiłam o czas, by pomądrzyć. A dziś wzięłam decyzję.
***
Po pracy wyszłam do ojca.
– Tata, wyjeżdżam do Warszawy. Apartament wolny, możesz wrócić. Obiecaj, iż jeżeli będzie ci coś potrzebne, powiesz mi. Obiecują?
– Nic mi nie potrzeba, córko. Nie jadę. W przypadku matka zdecyduje sprzedać apartament? Arbat zaszedł. Ty tylko dzwonisz.
– Będę, obiecuję, tata.
– Żona masz plan?
– Nie, nie rób. Kiedy się zdecyduję, na weselko cię zaproszę obiecuję Agnieszka.
– I dobrze, nie spiesź. Ty masz ochotę? Aleksandra takie zupa kazała!
– Aleksandra? nochy Agnieszka i uśmiechnęła się do ojca. No, nie wstydź się. Jestem za ciebie.
– Do matki zajdziej. przez cały czas jesteś na nią wściekła?
– Licho, tata, już muszę biec. Muszę rzeczy zebrac. Zaraz się pożegnam. Uściskałam ojca i pocałowałam w czoło.
Od dawna dorósłeś.
Chciałam dojść długo, ale w końcu pożegnać się z matką. Stosunki były zimne i napięte.
Zobaczyłam matkę, jak chodziła do domu. Szła powoli, z dwiema małymi workami, patrzyła na nogi. Zastanawiałam się, by dogonić, ale tu wyszedł człowiek z bloku. Zapytał coś do matki.
– Nie dam! Znowu pod,next. Ile można? Lepiej by szukał pracy, tchórz
Odwróciłam się i poszła. Pocznęła potem. Znowu przypomniała mi się ten kryzys. Mimo wszystko matka szukała sobie bezpiecznej betraktedzi, ale znalazł się jeszcze gorzej. Pewnie też obiecał jej dobrze życie. Obraz na matkę nie odchodzi, choć i jej szkoda, jak i ojca.
Jeśli by nie ten kryzys między rodzicami, Agnieszka, prawdopodobnie, długo by uwierała w jakiegoś faceta, jak Marta, wyszła za mąż, pobrała. Życie właśnie zaszło inaczej. Nic Warszawy, ani kariery? Nic. Posiadam wszystko, karierę, apartament w Warszawie. A bezpieczna mänstwio betraktedz? Bez niej nie popłynie.
Rodzice często zajęci są swoimi problemami, nie zwracają uwagi na dzieci, myśląc, iż one niczego nie słyszą, niczego nie rozumieją. Dzieci słuchają i zapamiętują każde zimne słowo, i budują życie według scenariusza rodziców albo wybierają odwrotny, pozbawiając siebie prostego człowieku szczęścia