Kontrowersyjne zmiany w przedszkolach zatrzymane. "Nie ma większości dla tego rozwiązania"

mamadu.pl 22 godzin temu
Kto będzie zajmował się naszymi dziećmi? To pytanie zadają sobie rodzice przedszkolaków, zaniepokojeni pomysłem MEN. Resort chce bowiem, by zajęcia w przedszkolach mogli prowadzić ludzie bez wykształcenia pedagogicznego. Projekt ustawy w tej sprawie trafił do Sejmu i nagle zniknął z porządku obrad. Wiemy dlaczego.


Powiedzieć, iż pomysł zatrudniania w przedszkolach osób bez wykształcenia pedagogicznego nie spotkał się z entuzjazmem, to nic nie powiedzieć. Krytykują go rodzice, krytykują nauczyciele, krytykują eksperci od edukacji. Suchej nitki nie zostawiła na nim także Rzeczniczka Praw Dziecka.

Szefowe resortu edukacji się tym nie przejmowały. A w odpowiedzi na krytykę powtarzały, iż trzeba "poluzować wymagania", bo dyrektorzy przedszkoli nie mogą znaleźć ludzi do pracy. A skoro nie zgłaszają się wykwalifikowani nauczyciele, to należy pozwolić pracować tym, którzy nie mają odpowiedniego wykształcenia, ale lubią i umieją zajmować się dziećmi.

Bunt dał efekty. "Przedszkolna rewolucja" zatrzymana


Do tej pory wszystko szło gładko. Projekt został przyjęty przez rząd i skierowany do głosowania w Sejmie. I tu nagle się okazało, iż masowe protesty i petycje przeciwników tego pomysłu zrobiły wrażenie na posłach.

Pierwszym sygnałem, iż planowana przez MEN "przedszkolna rewolucja" traci impet, było poniedziałkowe pierwsze czytanie kontrowersyjnego projektu. Ustawa przeszła, ale dopiero po wprowadzeniu poprawki, która zakłada, iż zmiana w przedszkolach będzie czasowa. Ma obowiązywać tylko przez dwa lata – od 1 września tego roku do 31 sierpnia 2027 roku.

Po przyjęciu tej poprawki projekt został skierowany do drugiego czytania i głosowania. To było zaplanowane na wtorek 22 lipca. Ale się nie odbyło, bo… ustawa została nagle wycofana z porządku obrad Sejmu.

Zagadkę wyjaśniła posłanka Daria Gosek-Popiołek. "Projekt wzbudził wiele wątpliwości, Lewica i Polska 2050 zgłosiły zastrzeżenia. I choć miało dziś odbyć się drugie czytanie, to ten projekt został 'zdjęty' z porządku obrad. Nie ma większości dla tego rozwiązania" – ujawniła we wpisie na Instagramie.

Za wcześnie na otwieranie szampana


Co więcej, projekt zniknął nie tylko z harmonogramu głosowań zaplanowanych na wtorek. Nie ma go też w porządku obrad na kolejne dni trwającego właśnie posiedzenia Sejmu, które potrwa do piątku 25 lipca. To przedostatnie wakacyjne posiedzenie. Następne zacznie się 5 sierpnia.

Terminy głosowań są ważne, bo MEN chce, by osoby bez kwalifikacji nauczycielskich mogły pracować w przedszkolach już od 1 września tego roku. A nie będzie to możliwe, jeżeli posłowie nie przegłosują ustawy dopuszczającej taką możliwość.

Przeciwnicy tego pomysłu nie mają jeszcze powodów do świętowania. Plan obrad Sejmu jest dość płynny, więc projekt zgłoszony przez MEN może wrócić do harmonogramu głosowań równie szybko, jak z niego zniknął.

Widać jednak, iż głosy krytyki ze strony rodziców, nauczycieli i ekspertów jednak dotarły do części posłów. I skłoniły do ponownego refleksji nad tym, czy dopuszczenie do pracy z dziećmi "ludzi z ulicy" to na pewno najlepszy sposób na załatanie braków kadrowych w przedszkolach.

Źródło: sejm.gov.pl, Instagram.com/dariagosek


Idź do oryginalnego materiału