Korki, spóźnienia i nerwy. Wczoraj plaża, dzisiaj survival, za który nikt nie płaci

mamadu.pl 2 dni temu
Jeszcze wczoraj siedziałam z dzieckiem na plaży, z solą we włosach i piaskiem między palcami. A dziś? Budzik o 6:30, kanapki robione w pośpiechu i nerwowe poszukiwanie butów, które przecież "gdzieś były". Wrzesień nie zna litości – wrzuca nas w rytm szkoły szybciej, niż zdążę wypić pierwszą kawę.


Wrześniowy armagedon na drogach


Nie wiem, jak to się dzieje, iż pierwszego września miasto nagle puchnie. Nagle korki, nagle wszyscy rodzice z dziećmi, nagle cała logistyka zaczyna przypominać grę strategiczną na czas.

Dziecko płacze, iż mundurek drapie, albo, iż zapomniało butów na WF, a ja – iż nie chce wsiąść do auta. I wtedy zaczyna się odliczanie: jeżeli ruszymy teraz, spóźnimy się pięć

minut, jeżeli za pięć minut – już dziesięć. Czysta matematyka.

Wczoraj plaża, dzisiaj survival


Jeszcze wczoraj spokojnie zbierałam muszelki z dzieckiem i pływałam w morzu, a dziś jestem kierowcą, kucharką, menedżerką i psycholożką w jednym. I nikt mi za to nie płaci, nikt choćby nie wystawia laurki.

Wręcz przeciwnie – wrzesień wyciąga z portfela, ile się da. Wyprawka szkolna, składki, buty, które nagle zrobiły się za małe. To trochę tak, jakby lato było snem, a wrzesień brutalnym budzikiem.

Logistyka, która nie ma końca


Mój kalendarz wygląda teraz jak tablica odlotów na lotnisku. Poniedziałek – basen, wtorek – dodatkowy angielski, środa – tańce, czwartek – logopeda, piątek – matematyka. Każdy dzień wypełniony do granic. A ja? Ja jestem dyspozytorką, kierowcą, czasem terapeutką od złamanych dziecięcych nastrojów.

To nie jest życie rodzinne, to harmonogram, który trzeba ogarnąć, żeby wszystko się nie zawaliło.

Wrzesień – zawsze od nowa


I tak co roku. Wiem, iż ten rytm zaraz stanie się codziennością, iż przywyknę, iż będę umiała planować śniadania i korki z dokładnością zegarmistrza. Ale pierwsze dni września zawsze mnie rozbijają. Zawsze mam wrażenie, iż wszystko zaczynam od początku, jakby wakacje wyczyściły moją pamięć logistyczną.

Narzekam, marudzę, a potem i tak wpadam w ten rytm. Jak każda z nas. Wiem, iż nikt


nie doceni tego survivalu, który odgrywam dzień po dniu. Ale może to właśnie w tym chaosie kryje się jakaś siła?

Bo ostatecznie wrzesień jest tylko początkiem kolejnej rundy. I choć czasem mam ochotę wysiąść z tego pociągu, wiem, iż to mój pociąg. Moja rodzina, moje dziecko i mój wrzesień – choćby najbardziej szalony.

Idź do oryginalnego materiału