No, już mam dość tej ciągłej rywalizacji z moją teściową, która nieustannie porównuje mnie do swojej córki, a teraz zaczęła choćby oceniać nasze dzieci!
Jestem Weronika, od ośmiu lat żona Krzysztofa, i cały ten czas to jedna wielka wojna z jego matką, Barbarą. Cokolwiek zrobię, wszystko jest nie tak, a jej córka, Kinga – to samo złoto. Przez długi czas znosiłam to w milczeniu, ale teraz przelała mi się czara goryczy – zaczęła porównywać nasze dzieci. Dość tego! Nie pozwolę, by mój syn, Jasiek, czuł się gorszy!
Pobraliśmy się z Krzysztofem zaraz po studiach. Mieszkaliśmy w małym miasteczku pod Poznaniem, pieniędzy brakowało, ale do teściowej się nie pchałam. Barbara od początku mnie nie lubiła. Krzysiek próbował mi tłumaczyć: „Mama tak ma do wszystkich moich dziewczyn, uważa, iż żadna mnie nie zasługuje”. Niby pocieszenie, ale jakoś nie pomagało. Tłoczyliśmy się w akademiku, potem wynajmowaliśmy mieszkanie, oszczędzaliśmy każdą złotówkę. Gdy teściowa się dowiedziała, iż płacimy czynsz, wpadła w furię: „Po co wyrzucać pieniądze? Moglibyście mieszkać u mnie, zaoszczędzilibyście na własne!”. Przez cztery lata wypominała nam tę „zbrodnię”, jakbyśmy popełnili coś strasznego.
Tymczasem Kinga, siostra Krzysztofa, też wyszła za mąż. Ona też nie chciała mieszkać z teściową i – o zgrozo! – Barbara ich pochwaliła! „No tak, młodość ma swoje prawa, niech żyją po swojemu” – mówiła. Krzysiek był w szoku. „Mamo, dlaczego my z Weroniką jesteśmy źli, iż wyprowadziliśmy się, a Kinga z mężem to przykład do naśladowania?” – spytał. Odpowiedź teściowej dobiła mnie: „Tamtej teściowej to bym nie żywać nie dała”. Ledwo powstrzymałam się, by nie krzyknąć: „A ty, myślisz, iż ty jesteś lepsza?”. To był cios prosto w serce – zrozumiałam, iż zawsze będę dla niej gorsza od córki.
Kinga sama w sobie była w porządku, dogadywałyśmy się. Ale oczywiście odziedziczyła po matce charakter – też lubiła pouczać i wiecznie była czegoś niezadowolona. Unikałam kłótni z Barbarą, ale ona jakby specjalnie szukała zaczepki. Musiała wyżyć się na kimś, inaczej nie mogła spokojnie zasnąć. Kiedy zaszłam w ciążę, prawie w tym samym czasie co Kinga, teściowa pokazała, na co ją stać. „Kinga to rozsądna, rodzi młodo, a ty, Weronika, zmuszasz mojego syna do harówki” – marudziła. Byłam na skraju wytrzymałości – sama ciąża wykańczała, a jej słowa bolały jak bat. Na rodzinnych obiadkach zawsze nakładała Kindze najlepsze kąski: „Jedz, musisz mieć siły”. A mnie? „Oj, roztyłaś się, pewnie lekarze cię zbesztają”. Chociaż lekarze zapewniali, iż wszystko jest w normie. Przełykałam to, gryząc wargi, ale w końcu przestałam do niej jeździć, tłumacząc się złym samopoczuciem.
Urodziłyśmy z Kingą niemal w tym samym czasie – obie chłopców. Teściowa od razu orzekła, iż synek Kingi to żywy portret Krzysztofa, a nasz Jasiek to „ani do mamy, ani do taty podobny”. Mnie to wtedy nie ruszało, skupiałam się na macierzyństwie. Ale gdy Barbara zaczęła zestawiać chłopców, we mnie coś pękło. To już nie była tylko krytyka pod moim adresem – teraz dotykało to mojego dziecka! Nie chcę, by Jasiek dorastał w poczuciu, iż jest gorszy. Krzysiek twierdził, iż przesadzam, ale widziałam, jak teściowa wynosi pod niebo wnuka Kingi, a naszego ledwie zauważa.
Gdy Jasiek skończył cztery lata, sytuacja się pogorszyła. Barbara nie dawała za wygraną: „U Kingi syn już liczy do dziesięciu, a ty, Weronika, w ogóle się z nim nie uczysz”. Kiedy posłałam Jaśka do przedszkola, nazwała mnie wyrodną matką: „Pozbywasz się dziecka, żeby mieć święty spokój! A Kinga w domu siedzi i wychowuje”. Te słowa paliły jak ogień. choćby Krzysiek zaczął widzieć, jak niesprawiedliwa jest jego matka. Na razie milczę, ale nie na długo. jeżeli on z nią nie porozmawia, ja to zrobię – i będzie to rozmowa bez owijania w bawełnę.
Jeszcze jakoś zniosłabym, gdyby Barbara porównywała tylko mnie do Kingi. Ale gdy dotyka mojego syna – to już za daleko. Jasiek to jej wnuk, a dla niej zawsze będzie tym gorszym. Moje próby zachowania pokoju idą na marne – nie zamierzam już być miła. Teściowa zatruwa nam życie swoimi porównaniami, a ja nie pozwolę, by poniżała moje dziecko. jeżeli trzeba, pójdę na wojnę, choćby jeżeli to rozdźwięk w rodzinie. Serce mi pęka z bólu, ale dla Jaśka zrobię wszystko. On zasługuje na miłość, a nie na lekceważenie babci, która widzi tylko swoją córkę i jej syna.