Krytyka teściowej: wieczne porównywanie do jej córki i wnuków!

polregion.pl 7 godzin temu

To była jak sen, w którym prawa logiki ustępują miejsca absurdowi. Przez osiem lat byłam żoną Adama, a każdego dnia wojna z teściową, Elżbietą Kazimierzówną, przybierała coraz dziwniejsze formy. Cokolwiek zrobiłam, było źle, podczas gdy jej córka, Kinga — sama nieomylność. Dotąd znosiłam jej docinki, ale gdy zaczęła porównywać nasze dzieci, poczułam, iż przebudziłam się w koszmarze.

Pobraliśmy się zaraz po studiach. Mieszkaliśmy w małym miasteczku pod Łodzią, ledwo wiążąc koniec z końcem, ale do teściowej się nie wprowadziliśmy. Elżbieta od początku patrzyła na mnie jak na intruza. Adam tłumaczył: „Mama zawsze tak reaguje na moje dziewczyny. Uważa, iż nikt mnie nie zasługuje”. kilka to pomagało. Tłoczyliśmy się w akademiku, później wynajęliśmy mieszkanie, oszczędzając każdy grosz. Gdy teściowa odkryła, iż płacimy czynsz, wybuchła: „Po co marnować pieniądze? Moglibyście mieszkać u mnie i zbierać na własne!” Przez cztery lata traktowała nas jak przestępców, choć Kinga, gdy wyszła za mąż, dostała błogosławieństwo na samodzielność. „Mądra decyzja, młodzi powinni mieć własną przestrzeń” — chwaliła ją Elżbieta. Adam był oszołomiony: „Mamo, dlaczego my jesteśmy źli, a Kinga z mężem — wzorowi?” Odpowiedź teściowej zabiła mnie na miejscu: „Tamta teściowa to dopiero jędza, życie by im zatruła.” Ledwo powstrzymałam okrzyk: „A ty myślisz, iż ty robisz inaczej?” Zrozumiałam wtedy, iż dla niej zawsze będę gorsza.

Kinga, szczerze mówiąc, była w porządku, ale odziedziczyła po mamie skłonność do pouczania. Unikałam konfliktów, ale Elżbieta zdawała się żywić moim zdenerwowaniem — bez niego nie mogła spać. Gdy zaszłam w ciążę niemal równo z Kingą, teściowa pokazała prawdziwe oblicze. „Kinga to rozsądna, rodzi młodo, a ty zmuszasz mojego syna do harówki” — powtarzała. Byłam wykończona, a jej słowa ciąły jak bat. Na obiadach nakładaelanajlepsze kąski Kindze: „Jedz, musisz mieć siły.” Mnie zaś strofowała: „Za bardzo się roztyłaś, co lekarz powie?” Choć lekarz twierdził, iż wszystko w normie. W końcu przestałam jeździć, tłumacząc się złym samopoczuciem.

Urodziłyśmy z Kingą w odstępie tygodnia — obie synów. Elżbieta natychmiast ogłosiła, iż synek Kingi to żywy portret Adama, a nasz Jaś „wcale do nikogo nie podobny”. Nie przejęłam się tym, pochłonięta macierzyństwem. Ale gdy zaczęła porównywać chłopców, krew we mnie zawrzała. To już nie była tylko walka ze mną — to dotykało mojego dziecka. Nie chciałam, by Jaś dorastał w cieniu kuzyna. Adam twierdził, iż dramatyzuję, ale widziałam, jak teściowa wynosiła wnuka Kingi, a naszego ledwie zauważała.

Gdy Jaś skończył cztery lata, sytuacja stała się groteskowa. „Kinga syna już uczy literek, a ty nic nie robisz” — gderała Elżbieta. Gdy zapisałam Jasia do przedszkola, nazwała mnie wyrodną matką: „Pozbywasz się dziecka, byle mieć spokój! A Kinga w domu wychowuje.” Te słowa paliły jak żelazo. choćby Adam zaczął dostrzegać niesprawiedliwość. Milczałam, ale niedługo wybuchnę. jeżeli on nie powie matce prawdy, ja to zrobię.

Zniosę, gdy Elżbieta porównuje mnie do Kingi. Ale gdy dotyka Jasia — to przekracza granice. To jej wnuk, ale dla niej zawsze będzie gorszy. Moje próby zachowania zgody rozpadają się w pyłce. Nie będę już cicha. Teściowa zatruwa nam życie, a ja nie pozwolę, by poniżała moje dziecko. jeżeli trzeba, wywołam burzę, choćby kosztem rodziny. Serce pęka z bólu, ale dla Jasia pójdę na wojnę. Zasługuje na miłość, nie na wzgardę babci, która widzi tylko córkę i jej syna.

Idź do oryginalnego materiału