Kupiłam dziecku bestseller, a potem nie spałam całą noc. Oto najgorsza książka dla 8-latka

mamadu.pl 7 godzin temu
Chciałam dobrze – podsunąć dziecku książkę o uczuciach, empatii i tym, co w życiu naprawdę ważne. Wybrałam pozycję "Oskar i pani Róża" Érica-Emmanuela Schmitta, bo polecały mi ją blogerki, nauczycielki, a choćby szkolna bibliotekarka. Po przeczytaniu syn patrzył na mnie pytająco, a ja nie wiedziałam, jak mu powiedzieć, iż umieranie nie powinno jeszcze być jego tematem.


Dziecko z białaczką, listy do Boga i 12 ostatnich dni życia


"Oskar i pani Róża" to cienka książka. Ma tylko 78 stron. Taka, którą dorosły przeczyta w godzinę, a dziecko w trzy wieczory. Ale jej treść to nie bajka – to opowieść o dziesięcioletnim chłopcu umierającym na białaczkę, który pisze listy do Boga i każdego dnia symbolicznie przeżywa kolejne 10 lat życia, aż do "dnia śmierci".

Dorośli, czytając tę opowieść, płaczą ze wzruszenia. Dzieci – z przerażenia.

Mój syn spytał: "Mamo, czy ja też mogę tak po prostu umrzeć?"


Mój syn ma osiem lat. Do tej pory temat śmierci istniał u nas w formie bajkowej – ktoś


odchodzi, ale z nieba patrzy, opiekuje się, "jest gdzieś tam". Po "Oskarze…" przyszedł z pytaniami, których ja nie byłam gotowa usłyszeć od – za chwilę – trzecioklasisty.

"Mamo, a jak się umiera?".

"Czy dzieci w szpitalu wiedzą, iż umierają?".

"Czy ja też mogę zachorować i nie zdążyć się pożegnać?".

Nie każda książka "o wartościach" nadaje się dla dzieci


Jasne, "Oskar i pani Róża" jest wartościową książką. Porusza. Uczy. Zmusza do refleksji. Ale jest napisana z dorosłej perspektywy i choć jej narratorem jest dziecko, to tematy i emocje są zbyt głębokie, zbyt ostateczne, żeby dziecko mogło je zrozumieć i przepracować bez lęku.

Schmitt pisze pięknie. Ale ta książka jest dla rodziców, nie dla ich dzieci. Dlatego zarówno blogerki parentingowe, jak i pracownicy biblioteki powinni o tym pamiętać.

To nie książka go zniszczyła – to brak przygotowania z mojej strony


W tym wszystkim najbardziej zawiodłam jednak ja. Kupiłam książkę, bo była polecana jako "dojrzała", "mądra", "dla dzieci, które chcą rozumieć więcej". Nie sprawdziłam, nie przeczytałam wcześniej, nie zadałam sobie pytania: czy moje dziecko jest na to gotowe?

A ono było gotowe na "Detektywa Pozytywkę", a nie na rozważania o śmierci, żalu i Bogu, który czasem milczy.

Dzieci też mają prawo do spokojnego snu


Po tej książce mój syn przez kilka dni bał się chorować. Pytał, czy jak pójdzie do szpitala, to umrze w kilka dni, jak Oskar. Zasypiał przy zapalonym świetle. Mówił: "Nie chcę dorastać, bo potem się umiera".

Zabrałam go wtedy na lody. I kupiłam mu nową książkę – o przyjaźni psa i chłopca. Bez dramatów. Bez pożegnań.

Moja lekcja? Czytaj zanim dasz dziecku. I nie ulegaj bestsellerom


Nie każda książka polecana dzieciom jest dla dzieci. "Oskar i pani Róża" to piękna opowieść – dla młodzieży, może dla 14-latka, ale nie dla dziecka, które jeszcze wierzy, iż zło się zawsze da "odczarować".

Dziś czytam każdą książkę przed nim. Wybieram mądrze. I pamiętam, iż dzieciństwo jest zbyt krótkie, żeby je przedwcześnie oswajać ze śmiercią.

Idź do oryginalnego materiału