Leciałam na wakacje z dziećmi. Słowa kobiety w samolocie poruszyły mnie jak nic innego

mamadu.pl 5 godzin temu
Podróż samolotem z dzieckiem bywa dla rodziców ogromnym stresem. Każdy lot to nieprzewidywalne zachowania maluchów, spojrzenia pasażerów i obawy, czy damy radę. Czasem jednak wystarczy jedno życzliwe słowo, by dmuchnąć mamie czy tacie w skrzydła i przypomnieć im, iż naprawdę świetnie sobie radzą.


Podróż z dziećmi to dla rodziców stres


Podróż z dziećmi to dla mnie zawsze wielka niewiadoma. Kocham ich nad życie, ale wiem, iż moi 5- i 7-latek potrafią wycisnąć ze mnie ostatnie pokłady cierpliwości – zwłaszcza w miejscach publicznych.

W pociągu czy w samolocie to ja zwykle należę do tych zestresowanych mam, które w głowie mają milion scenariuszy: czy dzieci nie będą za głośne, czy ktoś nie przewróci oczami, kiedy starszak zacznie biegać po korytarzu, czy młodszy nie rozleje wody na sąsiada z rzędu obok. Krótko mówiąc – stresuję się na zapas.

Kilka tygodni temu lecieliśmy całą rodziną na wakacje. Sam lot trwał kilka godzin i od początku zastanawiałam się, jak go przetrwamy. Na pokładzie zobaczyłam mamę, która podróżowała sama z trójką dzieci – szkolniakiem, przedszkolakiem i maluszkiem na oko rocznym. Pomyślałam: "To musi być dopiero wyzwanie!".

Zerkając co jakiś czas w ich stronę, byłam pod ogromnym wrażeniem. Mama świetnie radziła sobie z całą trójką. Starszy chłopiec spokojnie rysował, młodszy układał jakieś klocki, a maluch większość czasu spędzał wtulony w mamę.

Płakał tylko raz – dosłownie chwilę, po czym mama uspokoiła go tak szybko, iż aż chciałam bić jej brawo. Nie było w niej nerwowości, nie było tej paniki, która często mnie ogarnia. Był spokój, cierpliwość i – co najważniejsze – pewność siebie.

"Podziwiam za odwagę"


Patrzyłam na nią i pomyślałam: "To jest mistrzyni logistyki". Nie dawała się rozproszyć spojrzeniom innych pasażerów. Nie przepraszała na zapas. Była skupiona na dzieciach – i to wystarczyło.

Przez cały lot byłam niemal pewna, iż ktoś w końcu zwróci jej jakąś uwagę. Zdarzało mi się już słyszeć komentarze typu: "Czy nie może pani uciszyć dziecka?", więc w głowie miałam gotowy scenariusz.

Kiedy wylądowaliśmy i wysiadaliśmy z samolotu podeszła do tej mamy kobieta – na oko około pięćdziesiątki. I wiecie co? Zamiast złośliwego komentarza padły słowa, które mnie samą ścisnęły za serce: "Ma pani pełne ręce roboty, ale robi to naprawdę świetnie. Podziwiam za odwagę w podróżowaniu z takimi maluchami".

Siedziałam obok i żałowałam, iż to nie ja powiedziałam te słowa. Bo dokładnie tak samo myślałam. Podziwiałam ją i czułam, iż chciałabym dać jej tę odrobinę wsparcia, bo wiem, jak wiele to znaczy.

W końcu każda z nas, matek, choć raz miała poczucie, iż świat patrzy tylko na nasze potknięcia. A tu nagle ktoś, zamiast oceniać – zauważył, docenił i powiedział coś dobrego.

Musimy mówić sobie słowa uznania


Ten moment dał mi do myślenia. Czasem wystarczy tylko jedno zdanie, by dodać komuś sił. Dla tej starszej kobiety to mogło być zdanie wypowiedziane spontanicznie, ale ja wiem, iż ta mama zapamięta je na długo. Tak samo jak ja – chociaż nie byłam adresatką tych słów.

Od tamtej chwili postanowiłam sobie, iż jeżeli podziwiam jakąś mamę (albo tatę), to nie będę milczeć. Powiem to głośno, bo my naprawdę potrzebujemy wsparcia – nie tylko od najbliższych, ale też od zupełnie obcych ludzi.

I nie chodzi o wielkie gesty. Czasem wystarczy uśmiech, krótka uwaga, iż świetnie sobie radzimy, iż nasze dzieci są cudowne. To mała rzecz, która potrafi zmienić cały dzień.

Patrząc na tamtą mamę, poczułam, iż i ja mogę spróbować podejść do podróży z dziećmi inaczej. Może mniej przejmować się tym, co pomyślą inni, a bardziej skupić na tym, by moje dzieci czuły się bezpieczne i kochane.

I marzę, żebyśmy częściej mówili sobie dobre rzeczy – nie tylko wtedy, gdy ktoś zapyta. Po prostu wtedy, kiedy coś nas poruszy albo zachwyci. Tak jak tamtą kobietę, która odważyła się powiedzieć: "Robi pani to naprawdę świetnie".

Idź do oryginalnego materiału