Mam dość wspólnego budżetu – nie widzę własnych pieniędzy, choćby na rajstopy mi nie starcza

przytulnosc.pl 1 dzień temu

Kiedy wychodziłam za mąż, nie planowałam prowadzić wspólnego budżetu. Nie rozmawialiśmy o tym, ale zakładałam, iż każde z nas będzie miało swoje pieniądze.

Zaraz po ślubie zaszłam w ciążę i poszłam na urlop macierzyński. Mijały lata, syn skończył cztery lata, więc postanowiłam wrócić do pracy. Zatrudniłam się jako sekretarka – pensja niewielka, ale doświadczenia na razie nie mam, więc dobre i to.

Miałam już w głowie listę rzeczy, które kupię za pierwsze wypłaty. Marzyłam o nowej kosmetyce, ciepłych kozakach, wyjściu na kawę z koleżankami, a część chciałam odłożyć na przyszłość.

Ale życie gwałtownie zweryfikowało moje plany.


„Masz swoje pieniądze, to radź sobie sama”

Mąż natychmiast przestał mi dawać jakiekolwiek pieniądze.

Przecież teraz pracujesz, masz własne pieniądze – oznajmił.

Owszem, mam, ale nagle wszystkie wydatki zaczęliśmy dzielić po połowie.

Pojechaliśmy na zakupy spożywcze – jak zawsze raz na dwa tygodnie, żeby było taniej i nie tracić czasu w codzienne wizyty w sklepie. Stanęliśmy przy kasie, a on prosi, żebym dorzuciła się do rachunku.

Nie miałam nic przeciwko, dorzuciłam. W końcu przez lata to on płacił za wszystko.

Ale ta sytuacja zaczęła się powtarzać.

Najpierw zakupy spożywcze. Potem rachunki za mieszkanie. Potem internet.

I nagle okazało się, iż nie mam już żadnych własnych pieniędzy.

Nie mogłam nic odłożyć, a na siebie też mi nie starczało.

Mimo wszystko czułam się źle, jeżeli nie dorzucałam się do wydatków. W końcu przez lata to mąż płacił za wszystko, prawda?


Gdzie są jego pieniądze?

Zaczęłam się zastanawiać: czy on ma mniej pieniędzy niż wcześniej? Może wspiera finansowo swoją mamę?

Zapytałam go o to przy okazji.

Ku mojemu zaskoczeniu zarabia dokładnie tyle samo, co przedtem.

Więc gdzie się podziewają te pieniądze?

Przecież jego pensja nie zmalała, a moja jest dwa razy mniejsza niż jego.

To oznacza jedno: on zostaje z całą swoją wypłatą, a ja nie mam nic.


„Nie kupuj tyle bzdur”

Nie wytrzymałam i poruszyłam ten temat.

Powiedziałam, iż od miesięcy nie widzę swojej pensji, nie mogę nic kupić dla siebie.

Na co on wzruszył ramionami i rzucił:

To kupuj mniej tych kobiecych bzdur. Po co ci tyle kosmetyków? Masz przecież ubrania, nie musisz kupować nowych. Lepiej byś coś kupiła dziecku zamiast sobie.

Co? Przepraszam bardzo, ale na to się nie umawialiśmy!

Powiedziałam mu to prosto w twarz.

A on tylko zaśmiał się i oznajmił:

Przecież wszystkie normalne rodziny tak funkcjonują.


Czy ja jestem nienormalna?

Najwyraźniej jestem jakaś inna, bo uważam, iż moje pieniądze to moje pieniądze.

Mogę się dorzucić, ale powinna to być moja decyzja, a nie obowiązek.

A jego pieniądze? Cóż, najwyraźniej to już „nasze” pieniądze.

Mój plan? Będę kłamać

Teraz mam nową strategię.

Będę udawać, iż zmniejszyli mi pensję.

Że nie dają premii.

Że nie mam nic na wydatki.

Skoro on może „nie widzieć” swoich pieniędzy, to ja też mogę.

Idź do oryginalnego materiału