Mama chce odwiedzić nas, gdy teściowa wyjechała, ale ta zabrania wpuszczać obcych do swojego domu.

twojacena.pl 2 dni temu

Mama chce nas odwiedzić, dopóki nie ma teściowej, ale ta zabrania wpuszczać obcych do swojego domu.

Ja, 25-letnia Kinga, znalazłam się w sytuacji, która łamie mi serce. Mieszkam z mężem, Bartkiem, w mieszkaniu jego matki, Haliny Stanisławy, w małym miasteczku pod Białymstokiem. To nie jest tymczasowe rozwiązanie – zostajemy tu na dłużej, przynajmniej do końca mojego urlopu macierzyńskiego. Trzy miesiące temu urodziłam córeczkę, Zosię, i teraz nasze życie kręci się wokół niej. Ale zamiast rodzinnego ciepła czuję się jak zakładniczka w cudzym domu, gdzie teściowa narzuca swoje zasady, a moja mama nie może choćby do nas przyjechać.

Mieszkanie Haliny Stanisławy to przestronne trzypokojowe „królestwo” z wygodnym układem, balkonem i dużą kuchnią. Bez problemu pomieściłoby cztery osoby. Bartek ma swój udział w tym lokum, a my zajmujemy tylko jeden pokój, żeby nikomu nie zawadzać. Karmię Zosię piersią, śpimy razem i na razie wszyscy są zadowoleni. Ale życie tu zmieniło się dla mnie w niekończącą się walkę. Teściowa nie przepada za sprzątaniem, więc całe odkurzanie, mycie i prasowanie spadło na moje barki. Jeszcze przed porządkowałam mieszkanie z wieloletnich kurzów, a teraz utrzymuję porządek, bo z niemowlakiem inaczej się nie da. Codzienne mopy, pranie, prasowanie – wszystko na mnie. Gotuję również sama, bo Halina Stanisława do kuchni zagląda tylko po kubek herbaty. Na szczęście Zosia to spokojne dziecko – śpi albo leży w łóżeczku, gdy ja kręcę się po domu jak fryga.

Teściowa? Ona nie robi nic. Kiedyś przynajmniej zmywała naczynia, ale teraz i to odpuściła. Zostawia talerze na stole i znika. Milczę, żeby nie eskalować konfliktu, ale we wrze kipi. Czy naprawdę tak trudno opłukać talerz po zupie? To drobiazg, ale dobija mnie. Ja zmywam, ścieram, gotuję, a ona ogląda telewizję lub plotkuje przez telefon. Staram się być pokojowa, połykam urazy, ale z dnia na dzień czuję, jak siły mnie opuszczają.

Ostatnio teściowa oznajmiła, iż jesienią jedzie odwiedzić rodzinę w okolice Lublina. Jej siostrzenica wychodzi za mąż, więc chce się spotkać z rodzeństwem i krewnymi. Byłam w siódmym niebie – wreszcie my z Bartkiem i Zosią zostaniemy sami jak prawdziwa rodzina! Tego samego dnia zadzwoniła moja mama, Danuta Bogumiła. Mieszka daleko, w Rzeszowie, i jeszcze nie widziała wnuczki. Powiedziała, iż bardzo za nami tęskni i chciałaby przyjechać. Byłam zachwycona – mama wreszcie przytuli Zosię, a ja choć na chwilę poczuję się jak u siebie. To była podwójna radość, więc nie mogłam doczekać się wieczora, żeby się tym podzielić.

Ale moja euforia gwałtownie się rozwiała. Gdy wspomniałam o wizycie mamy, Halina Stanisława zmieniła się na twarzy. „Nie pozwolę wpuszczać obcych do mojego domu, kiedy mnie nie będzie!” – oświadczyła. Obcych? Mówiła o mojej mamie, babci mojej córki! Byłam w szoku. Jak można nazwać moją mamę obcą osobą? Owszem, nie są z teściową w szczególnie bliskich relacjach, ale widziały się na naszym weselu. Wtedy mieszkaliśmy w wynajmowanym mieszkaniu i mama zatrzymała się u nas, bo u teściowej gościli dalsi krewni. Minęły trzy lata, ale czy to znaczy, iż moja mama stała się obcą?

Teściowa zaparła się. Oskarżyła mnie o zmowę z mamą, jakbyśmy specjalnie czekały na jej wyjazd, żeby „zawładnąć” jej mieszkaniem. Kupiła już bilety, ale teraz nie wierzy, iż przyjazd mamy to z dams, bo matka teściowej jest chora. Teraz chodzi po domu z miną strażnika więziennego, śledzi każdy mój krok, jakbym była złodziejką, która chce ukraść jej skarby. Czuję się upokorzona. Moja mama, która tak marzyła o przytuleniu Zosi, nie może przyjechać przez kaprys teściowej. A ja, mieszkając tu legalnie, z prawem do lokalu, nie mam choćby możliwości zaprosić najbliższej osoby.

Serce pęka mi z bezsilności. Daję z siebie wszystko dla tego domu: sprzątam, gotuję, dbam o atmosferę, a w zamian dostaję tylko podejrzliwe spojrzenia i zakazy. Bartek stara się nie mieszać, ale widzę, iż też czuje się niezręcznie. Kto ma rację? Teściowa, która broni swojego mieszkania jak twierdzy? Czy ja, która po prostu chcę, żeby moja mama zobaczyła wnuczkę? Moja mama to nie obca, tylko część naszej rodziny. Ale Halina Stanisława widzi we mnie zagrożenie, a w moich prośbach – podstęp. Jestem zmęczona życiem pod jej dyktando, zmęczona uczuciem, iż jestem gościem we własnym domu. Ta sytuacja to jak nóż wbity w serce i nie wiem, jak z niej wyjść, nie burząc przy tym rodziny.

Idź do oryginalnego materiału