Mama dla Alenki.

newsempire24.com 6 dni temu

Matka wychowywała córkę sama, i od kiedy Łucja pamiętała, była niekochanym dzieckiem. Brak miłości do samej siebie odczuwała już od najmłodszych lat. Nie, nie było jej karane bez powodu zawsze było najedzone i przytulnie ubrane. Zabawki kupowano jej, kiedy prosiła. ale obojętność matki czuła na własnej skórze. To bolało i przygniatało serce niczym ciężka kamienna blacha.

Łucja rosła czarującą i bardzo towarzyską dziewczynką. W przedszkolu często próbowała przyciągnąć uwagę mamy pocałować, przytulić, przytulić się mocno Matka jednak chłodno odsuwała ją na bok i zajmowała się swoimi sprawami. Łucję nigdy nie przytuliła ani nie pocałowała.

Wśród sąsiadów i w szkole rodzina była uznawana za porządną. Maria regularnie uczestniczyła w zjazdach rodziców, dbała o zdrowie Łucji, woziła ją nad Bałtyk i choćby zabrała na cyrk w Łodzi. Jedynie Łucja wiedziała, iż wszystko to odbywa się z obowiązku, bez serca, bez ciepła, bez uśmiechu. Dziewczynka bardzo starała się zasłużyć na pochwałę, uczyła się najpilniej, zachowywała się wzorowo.

Lecz pochwały dochodziły ze wszystkich stron, oprócz jej własnej matki.

W dzieciństwie mała Łucja, w swej naiwności, uznawała to za normalne, za coś, co tak się zawsze robi. Dorastając, widziała jednak inne dzieci, które były kochane i chwalone, karane i krzyczane, po prostu reagowano na nie. Zaczęła więc szukać przyczyny, i jak jej się wydawało znalazła

Ojca prawie nie znała. W pamięci utkwił wysokiego mężczyznę z dużymi rękami i łagodnym uśmiechem. Rzucał Łucję w powietrze, łapał, kręcił i oboje śmiali się tym samym głosem, a ich podobieństwo było niemal identyczne. Łucję wyraźnie przeniesiono z twarzy ojca. Wiedziała o tym na pewno. Pod materacem w swoim pokoju od lat leżało stare, podniszczone zdjęcie ojca z rocznym dzieckiem na rękach. Dorastająca Łucja z każdym rokiem stawała się coraz bardziej podobna do niego Najpewniej mama jest po prostu w dużym gniewie na tatę rozważała dziewczyna. Patrzy na mnie i wkurza się

Matka często patrzyła na Łucję milcząco, długim, zamarzniętym spojrzeniem, nie mówiąc nic. Ojciec odszedł, gdy Łucji były trzy lata; od tamtej pory jedyne, co przypominało o nim, to alimenty, które co miesiąc przypominały, iż mężczyzna gdzieś żyje, pracuje ale nie wspomina o córce. Łucja wybaczyła mu dawno temu.

Niezrozumiale, iż uraza trafiła do mamy. Choć zewnętrznie dziewczynka godziła się z takim traktowaniem, w duszy uraza gromadziła się, rosnąc w wielki lodowy blok, który przygniatał serce zimnym ciężarem

***

Nadszedł dzień ostatniego dzwonka. Łucja w koronkowej, białej fartuszce szukała wzrokiem matki, ale ta, pojawiając się jedynie na początku zebrania i otrzymawszy podziękowanie dyrektora za wychowaną córkę, zniknęła w tłumie. Łucja patrzyła z zazdrością, jak inni są przytulani przez rodziców, robione są pamiątkowe zdjęcia, a sama walczyła ze łzami urażenia.

Potem nadszedł egzamin wstępny na uczelnię. Łucja była dumna przy tak dużym nasileniu konkurencji dostać się na studia stacjonarne było praktycznie niemożliwe, a ona dała radę! Matka przyjęła wiadomość spokojnie, bez uśmiechu, bez choćby cień dumy. Zapytała tylko, czy jest tam akademik i gdzie Łucja będzie mieszkać podczas nauki.

Łucja, zirytowana, spakowała rzeczy, wzięła plecak i najpierw zamieszkała u przyjaciółki, a potem wywalczyła miejsce w akademiku

***

Lata mijały, a relacja matki i córki praktycznie zamarła, co zadziwiało męża i teściową, Helenę, która stała się dla Łucji prawdziwą rodziną. Biologiczna mama nie przyjechała na ślub, jedynie przelała przyzwoitą sumę złotych i wysłała suchą kartkę z gratulacjami.

Helena uczyła Łucję wszelkich domowych sztuczek i miłości wieczorami siedziały przy herbacie w kuchni, rozmawiając o wszystkim. Kobieta potrafiła po prostu podejść, objąć, popłakać się z szczerą troską. Łucja zaczęła nazywać ją mamą już po miesiącu od ślubu.

Biologiczna matka zdawała się samoistnie wygasnąć i była w tym szczęśliwa, ciesząc się wreszcie upragnioną ciszą i samotnością. Nigdy nie dzwoniła pierwsza, nie przyjechała na wypis po porodzie. choćby zdjęcia jej małego wnuczka, które młoda matka regularnie wysyłała, pozostawały nieodczytane, wiadomości od córki pozostawały niewyświetlone. Łucja milczała, ale często wieczorami płakała cicho w łazience. Helena widziała to, widziała czerwieniejące oczy synowej, jej spuchniętą od łez twarz i ciężko wzdychała

Kiedy Łucja z synem i małym wnuczkiem pojechali złożyć mamie życzenia urodzinowe, a ta, biorąc prezent, suchą ręką podziękowała i nie wpuściła młodej pary do domu, zamykając drzwi przed własnym wnuczkiem, Helena kobieta o wielkim sercu i troskliwa postanowiła przywrócić sprawiedliwość. Wzięła walizkę i pojechała do teściowej, z zamiarem rozmowy za wszelką cenę.

Tam w końcu ujawniła się cała prawda

***

Ojciec Łucji, Jan, od razu po ślubie zaczął prowadzić nocne życie. Młoda żona nie chciała zdradzać małżonka i niszczyć rodziny. Gdy po kilku miesiącach wrócił z dzieckiem w ramionach, okazało się, iż jedna z jego kochanek nie przeżyła porodu, a on, jako ojciec, przywiózł dziecko do domu żony.

Co wtedy przeszła kobieta? Trudno to opisać słowami. Wychowywać dziecko z cudzej miłości i jednocześnie kochać męża, który zdradził, to nie lada wyzwanie. Trudniej jeszcze pokochać to dziecko szczerze, z serca Helena próbowała, prawie udało się, ale Jan w końcu odszedł, nieznajomo, zostawiając po sobie nieważną córkę.

Co zrobić z dzieckiem porzuconej młodej kobiety? Oddać do domu dziecka i próbować ułożyć własne życie? Mieć własne dzieci? Co powiedzą ludzie? Przestraszona osądem, Helena poświęciła Łucję, rezygnując z własnych planów.

Całe życie próbowała kochać dziewczynkę, ale patrząc w jej twarz, tak podobną do twarzy zdradzieckiego męża, rozumiała, iż kocha go wciąż, a Łucja jest tylko smutnym odbiciem.

***

Gdy Helena wróciła do domu, Łucja z maluchem już spali, wtuleni w szerokie rodzinne łóżko. Mąż był w delegacji w Krakowie, a mały z euforią przeniósł się do łóżka rodziców.

Helena usiadła cicho na brzegu i patrzyła na tych bliskich sobie ludzi. Przykryła wnuka kocem, delikatnie ułożyła rozczochrane włosy synowej

Jak to wszystko jej wyjaśnić? Czy ma w ogóle być prawda, której potrzebuje? Łucja, czując dotyk obcych dłoni, otworzyła powolne oczy i spojrzała na kobietę.

Śpij, kochana, śpij, córeczko szepnęła Helena, pocałowała ją w czoło i cicho wyszła, zamykając za sobą drzwi.

Idź do oryginalnego materiału