“Mama musi odpocząć”: Te słowa powtarzał każdego dnia po narodzinach syna… i aż do samego końca.
Każdego wieczoru, wracając z pracy, pierwsze co robił, to mył ręce i od razu szedł do naszego synka. Ani zapach obiadu, ani ulubiona gazeta nie mogły go oderwać. Podchodził do kołyski, pochylał się, brał malucha na ręce – i wtedy znów się w nim zakochiwałam. W mężczyźnie, który nie bał się być ojcem. W mężu, który pamiętał o mnie.
— Mama musi odpocząć — mówił z uśmiechem, delikatnie kołysząc w ramionach śpiącego Krzysia i cicho nucił kołysankę, aż ten zasypiał.
— Mama musi odpocząć — szeptał w środku nocy, wstając pierwszy, by zmienić pieluszkę, a potem cicho podawał mi synka, czekał, aż go nakarmię, i znów ostrożnie kładł go do łóżeczka.
— Mama musi odpocząć — powtarzał każdego wieczora, zawiązując fartuch i karmiąc naszego upartego, marudnego malucha łyżeczką, zamieniając każdą zupę w przygodę.
— Mama musi odpocząć — mówił, ubierając rocznego Krzysia na spacer, abym mogła w spokoju wziąć prysznic i choć przez pół godziny pobyć sama.
— Mama musi odpocząć — wyjaśniał, sadzając na kolanach już podrośniętego synka, i zaczynał opowiadać mu swoje czarodziejskie bajki, wymyślając je na poczekaniu, byle tylko zająć dziecko i dać mi chwilę ciszy.
— Mama musi odpocząć — mówił, sprawdzając zadania domowe, cierpliwie tłumacząc Krzysiowi matematykę, której ten wciąż nie rozumiał.
— Mama musi odpocząć — szepnął cicho, gdy Krzysio, już jako nastolatek, wrócił późno z balu i w milczeniu przeszedł do kuchni.
Za każdym razem, gdy słyszałam te słowa, ogarniała mnie fala czułości. Serce ściskało się, a oczy napełniały łzami – nie z bo— nie ze smutku, ale z ogromnego szczęścia, bo wiedziałam, iż ta miłość przeżyje nas wszystkich.