Mamo, przestań dawać kazania. Z Markiem planowaliśmy dziecko za około trzy lata!

twojacena.pl 8 godzin temu

**Dziennik, 15 maja 2024**

„Mamo, przestań już z tymi kazaniami. Z Markiem planowaliśmy dziecko za jakieś trzy lata… Minimalnie za trzy! Mamy teraz mnóstwo projektów, plany, Egipt w końcu. Jakie dziecko, mamo?!” – w głosie córki zadźwięczało takie zirytowanie, iż Katarzyna Stanisławowa pospiesznie zakończyła rozmowę.

Młodzi, piękni, ambitni, z planami podbicia świata. I nagle – nieplanowana ciąża.
„Córeczko, tylko nic nie rób, proszę, dopóki nie pojedziemy do Zalesia…” – cicho poprosiła matka.

***

Odkąd Kinga pamięta, zawsze obchodzili urodziny mamy w Zalesiu, choć dziewczyna nie pałała entuzjazmem do tych wyjazdów: cicha rodzinna kolacja przy świecach, a rano wizyta w klasztorze.
„Tato, dlaczego na urodziny mamy zawsze jeździmy do tej wsi? Tam jest straszna nuda!”
„Bez Zalesia nie byłoby ciebie, mamy… i pewnie mnie też. Jasne?”
„Jasne” – burknęła córka, chociaż zupełnie nic nie zrozumiała.

A tego roku taty zabrakło – zawał. Widząc, jak matka całymi dniami płacze, nie wychodząc z pokoju, Kinga sama zaproponowała wyjazd do Zalesia na weekend.
„Kinguś, myślałam, iż nie znosisz Zalesia.”
„Kocham cię, mamo… Tylko pojedźmy we dwie, Marka nie zwolnią z pracy.”

***

Upał wreszcie opadł, a w powietrzu rozlało się coś magicznego. Katarzyna wyszła na werandę, wdychając pełną piersią odurzający zapach świeżo skoszonej trawy i poziomek.
„Szkoda, iż Wojtek tego nie widzi…”
„Mamo, pamiętasz, jak z tatą piekliśmy ci tort na urodziny? Mąka była wszędzie: w kuchni, na ganku, w altanie, choćby w łazience… A ty się nie gniewałaś – tylko się roześmiałaś i powiedziałaś, iż trafiłaś do zimowej bajki” – Kinga uśmiechnęła się i narzuciła matce koc na ramiona.
„Córeczko, chciałam z tobą porozmawiać o twojej ciąży.”

„Zabić nie można zostawić…” – Kinga ciężko westchnęła i przewróciła oczami. „Mamo, nie zaczynaj, z Markiem już wszystko postanowiliśmy. Nasz wybór to wolność!”
„Córeczko, tylko mnie nie przerywaj…” – Katarzyna Stanisławowa poczuła, jak do gardła podchodzi jej gulka, a oczy zachodzą mgłą. „Dla ciebie to chyba nie tajemnica, iż jesteś późnym dzieckiem. Lekarze kategorycznie zabraniali mi rodzić. Powinnam była umrzeć przy porodzie ze stuprocentową pewnością.”
„Mamo…” – Kinga mocno przytuliła matkę, czując, jak ta drży.

„Nie przerywaj… Gdy Wojtek dowiedział się, iż jestem w ciąży, bardzo się męczył, choćby palić zaczął. On szalenie chciał dzieci, a mnie kochał bardziej niż życie. Wojtek od razu powiedział, iż beze mnie żyć nie potrafi. Wtedy moja przyjaciółka, Agnieszka, zaprosiła nas do Zalesia. Jechałam pożegnać się ze wszystkimi. I męża chciałam przygotować. Decyzję podjęłam od razu – ty będziesz żyć na tej ziemi zamiast mnie.”
„Ty dla mnie…” – Kinga łapała powietrze, walcząc ze łzami.

„Decyzję podjęłam, ale jak powiedzieć Wojtkowi? Zaczęłam chodzić do klasztoru, prosić Matkę Boską o pomoc, o radę.
Pewnego dnia wracam, a u sąsiadów stodoła w ogniu. Widzę, jak suka wpada do płonącej stodoły, wyskakuje, rzuca na ziemię kłębek, znów biegnie do środka. Strop się zawala. Wtedy pieska pokazuje się z szczeniakiem w pysku. Cała poparzona, oczy w pęcherzach. Pełza do szczeniąt, dotyka nosem, sprawdza, czy żywe. Zrozumiała, iż nie wszystkich uratowała, znów rzuciła się w ogień. Wypełzła po pięciu minutach, położyła trzeciego szczeniaka u moich stóp, wetknęła nos w moją mokrą od łez twarz, zlizała słoną kroplę i… zamilkła.

Wojtek podbiegł, a ja ryczę jak bóbr, tuląc szczeniaki do piersi. Więcej mnie o nic nie pytał. Zrozumiał, iż urodzę. Tylko oczy miał wciąż czerwone, aż do twoich narodzin.
Urodziłaś się w terminie, zdrowa jak ryba. Lekarze tylko rozkładali ręce i powtarzali, iż cuda się jeszcze zdarzają” – oczy matki zabłysły, a zmartwiona twarz wygładziła się.
„Mamo, dlaczego nigdy mi tego nie opowiedzieliście?”
„Nie wiem… Może czas nie był odpowiedni.”

***

A dokładnie rok później Kinga z Markiem podarują Katarzynie Stanisławowej mały dom w Zalesiu. Córka będzie siedzieć na werandzie, delikatnie przytulając do piersi malutkiego synka.
„Mamo, to nasz z Markiem najpiękniejszy projekt, nasze szczęście. Boję się pomyśleć, iż mogłabym stracić to, co najcenniejsze, w zamian za jakąś mityczną wolność.”
Katarzyna Stanisławowa uśmiechnie się zagadkowo i cicho szepnie do kogoś niewidzialnego:

„Nie na darmo przeżyliśmy to życie…”

Idź do oryginalnego materiału