Mamo, przestań dawać rady! Planujemy dziecko za trzy lata!

newskey24.com 1 tydzień temu

„Mamo, przestań już z tymi kazaniami. Z Markiem planowaliśmy dziecko za jakieś trzy lata… Najwcześniej za trzy! Mamy teraz mnóstwo projektów, plany, w końcu ten Egipt. No jaki dzieciak, mamo?!” – w głosie córki zabrzmiała taka irytacja, iż Barbara Stanisławówna pospiesznie zakończyła rozmowę.

Młodzi, piękni, ambitni, z planami podbicia świata. I nagle – nieplanowana ciąża.
„Córeczko, tylko nic nie rób, proszę, aż nie pojedziemy do Zalesia…” – cicho poprosiła matka.

***

O ile pamiętała, zawsze obchodzili urodziny mamy w Zalesiu, choć Kinga nigdy nie pałała entuzjazmem do tych wyjazdów: cicha rodzinna kolacja przy świecach, a rano wizyta w klasztorze.
„Tato, dlaczego na urodziny mamy zawsze jedziemy do tej wsi? Tam jest strasznie nudno!”
„Bez Zalesia nie byłoby ani ciebie, ani mamy… ani pewnie mnie. Jasne?”
„Jasne” – burknęła córka, choć zupełnie nic nie zrozumiała.

A tego roku ojca zabrakło – zawał. Widząc, jak matka całymi dniami płacze, nie wychodząc z pokoju, Kinga sama zaproponowała wyjazd do Zalesia na weekend.
„Kinguś, myślałam, iż nie znosisz Zalesia.”
„Kocham cię, mamo… Jedźmy tylko we dwie, Marcin nie dostanie urlopu.”

***

Upał wreszcie zelżał, a w powietrzu rozlało się coś magicznego. Barbara wyszła na werandę, wdychając pełną piersią oszałamiającą woń świeżo skoszonej trawy i poziomek.
„Szkoda, iż Wojtka tu nie ma…”
„Mamo, pamiętasz, jak z tatą piekliśmy ci tort na urodziny? Mąka była wszędzie: w kuchni, na ganku, w altanie, choćby w łazience… A ty się nie gniewałaś – tylko się roześmiałaś i powiedziałaś, iż trafiliśmy do zimowej bajki” – Kinga uśmiechnęła się i narzuciła matce koc na ramiona.
„Córeczko, chciałam z tobą porozmawiać o twojej ciąży.”

„Zabić… nie można zostawić” – Kinga ciężko westchnęła i przewróciła oczami. – „Mamo, nie zaczynaj, z Marcinem już wszystko postanowiliśmy. Nasz wybór to wolność!”
„Córeczko, tylko mnie nie przerywaj…” – Barbara Stanisławówna poczuła, jak gardło ściska jej gulą, a oczy zachodzą mgłą. – „Nie jest dla ciebie tajemnicą, iż jesteś późnym dzieckiem. Lekarze kategorycznie zabraniali mi rodzić. Powinnam była umrzeć przy porodzie – na sto procent.”
„Mateczko moja…” – Kinga mocno przytuliła matkę, czując, jak ta drży.

„Nie przerywaj… Kiedy Wojtek dowiedział się, iż jestem w ciąży, męczył się strasznie, choćby znów zaczął palić. Szalenie pragnął dzieci, a mnie kochał bardziej niż życie. Od razu oświadczył, iż beze mnie nie da rady żyć. Wtedy moja przyjaciółka, Elżbieta, zaprosiła nas do Zalesia. Jechałam pożegnać się ze wszystkimi. I przygotować męża. Od razu podjęłam decyzję – ty będziesz żyła na tej ziemi zamiast mnie.”
„Ty dla mnie…” – Kinga łapała powietrze, walcząc ze łzami.

„Decyzję podjęłam, ale jak powiedzieć Wojtkowi? Poszłam do klasztoru, prosić Matkę Boską o pomoc, o radę.
Pewnego dnia wracam, a u sąsiadów stodoła w ogniu. Widzę – suka wpada do płonącej stodoły, wyskakuje, rzuca na ziemię zwinięty kłębek, znowu biegnie w ogień. Belki zaczęły się walić. Wtedy pojawiła się z szczeniakiem w zębach. Cała poparzona, oczy w pęcherzach. Podczołgała się do szczeniąt, dotykała nosem – czy żyją? Zrozumiała, iż nie wszystkie uratowała, znów rzuciła się w płomienie. Po pięciu minutach wyszła, położyła trzeciego szczeniaka u moich stóp, wetknęła nos w moją mokrą od łez twarz, zlizała słoną kroplę i… zastygła.

Wojtek podbiegł, a ja szlocham, przyciskam szczeniaki do piersi. Więcej mnie o nic nie pytał. Zrozumiał, iż urodzę. Tylko oczy miał ciągle zaczerwienione, aż do dnia, kiedy przyszłaś na świat.
Urodziłaś się w terminie, zdrowa jak ryba. Lekarze tylko rozkładali ręce i powtarzali, iż cuda jeszcze się zdarzają” – oczy matki zabłysły, a zmartwiona twarz rozjaśniła się.
„Mamo, dlaczego nigdy mi o tym nie opowiedziałaś?”
„Nie wiem… Może czas nie był odpowiedni.”

***

A dokładnie rok później Kinga z Marcinem podarują Barbarze Stanisławównie mały dom w Zalesiu. Córka będzie siedzieć na werandzie, delikatnie przytulając do piersi malutkiego synka.
„Mamo, to nasz z Marcinem najwspanialszy projekt, nasze szczęście. Boję się pomyśleć, iż mogłam stracić to, co najcenniejsze, w zamian za jakąś mityczną wolność.”
Barbara Stanisławówna uśmiechnie się tajemniczo i szepnie cicho, jakby do kogoś niewidzialnego:

„Nie żyliśmy na tej ziemi na darmo…”

Idź do oryginalnego materiału