„Mamo, wybaczam ci to!”

newskey24.com 3 tygodni temu

Mamusiu, wybaczam ci!
Anna Kowalska położyła się na starym łóżku w chacie przy szkole w Brzozowie. Pewnego wieczoru cicho przyzwała swoją córkę.

Grażynko, kochanie, czuję, iż odchodzę. Nadszedł czas, by opowiedzieć ci wszystko. Obawiam się, iż nie zostało mi już wiele. Przebacz mi, córeczko!

Mamo, nie mów tak! Zadzwonię po karetkę!

Nie potrzebujemy karetki! Grażynko, posłuchaj mnie!

Chorująca kobieta zaczęła swoją opowieść: Dawno temu, dziewczynko, miałam przyjaciółkę, Halinę. Obie dorastałyśmy w domu dziecka. Zostałyśmy przyjaciółkami już w tamtych murach, później razem wstąpiłyśmy do szkoły pedagogicznej. Po ukończeniu wyślano nas do wiejskiej szkoły.

Przydzielono nas w różne miejsca: mnie zamieszkano w pustym domku przy szkole, a Halinę przy staruszach, pana i panią Jasiu i Marii. Cały wolny czas spędzałyśmy razem. Chodziłyśmy do wiejskiego domku kultury, gdzie grał na akordeonie przystojny chłopak. Gdy go ujrzałam, od razu poczułam, iż to jedyny, na którego czekałam całe życie. Nazywał się krągły oczami Janek.

Z Haliną w każdy weekend biegłyśmy do domu kultury. Ja nie mogłam oderwać wzroku od Janka, wsłuchując się w jego melodię. Serce mi słodko zamarzało, gdy łapał mnie jego przypadkowy spojrzenie. Potem zauważyłam, iż akordeoniści zawsze patrzyli na Halinę i uśmiechali się do niej, a przyjaciółka rozkwitała. Zrozumiałam, iż Janek wybrał skromną, niepozorną Halinę.

Wielokrotnie próbowałam przyciągnąć jego uwagę, ale nic nie dało rezultatu: kochanek nie dostrzegał mnie. Jakże gniewna i zazdrosna byłam! Nienawidziłam Halinę do szpiku kości. Halina promieniała szczęściem, nie widząc mojej niszczącej nienawiści. Pewnego dnia Halina wpadła do mnie z szerokim uśmiechem i szepnęła:

Aniu, niedługo wyjdziesz za Jana.

Poczułam, iż to koniec mojego życia. Z rozpaczy otuliła mnie całkowita bezsilność. Przestałam jeść i spać, a w głowie pulsowało jedno: Janek musi być tylko mój! Za to bym mogła zrobić wszystko. Dowiedziałam się od sąsiadów, iż w sąsiedniej wiosce mieszka stara czarownica Pelagia. Udałam się do niej po pomoc.

Wiem, po co przyszłaś rzekła staruszka.

W pierwszej chwili ogarnął mnie lęk, ale wspominając Jana, podjęłam mroczną decyzję. Pelagia zagotowała zaklęty napar, napełniła nim małą butelkę i podała mi.

Wlej mu do napoju wyszeptała Pelagia.

Kiedy próbowałam wręczyć staruszce pieniądze, rozbawiona wykrzyknęła:

Nie potrzebuję twoich złotych. Powiedz mi, czego naprawdę chcesz. Idź.

Wieczorem Halina i Janek przyszli w odwiedziny. To był idealny moment. gwałtownie nakryłam stół, podsunęłam szklankę z miksturą. Janek wypił ją i nagle się zmienił. Halina wyczuła coś niepokojącego i odprowadziła go do domu. Rankiem Janek stał pod progiem mojej chaty, natarczywie twierdząc, iż potrzebuje tylko mnie. Stara czarownica nie okłamała miałam swego ukochanego! niedługo wzięliśmy ślub i żyliśmy szczęśliwie. Janek nie mógł bez mnie żyć, a ja nie mogłam bez niego oddychać. Ty zapytasz, co z Haliną?

Halina unikała nas, ale spotkania i tak musiały się odbywać. Wciąż widzę jej smutną twarz i płaczące oczy. Staruszkowie, u których mieszkała, pluli w moją stronę, nazywając mnie czarownicą. Wieś rozeszła się plotką, iż Halina zaszła w ciążę z Janem i prawie popełniła samobójstwo. Czułam dla niej litość, ale męża kochałam ponad życie.

Pewnego dnia do naszego domu przybył dziadek Maciej, który opiekował się Haliną.

Chodź ze mną rzekł.

Po co? spytałam.

Twoja przyjaciółka umiera. Wzywa cię odparł.

Spojrzał na mnie, a ja milcząco podążyłam za nim. W domu staruszków płakało dziecko. Na łóżku leżała Halina, blada, ledwo oddychała. Moje serce kurczyło się z bólu, chciałam odejść. Wtedy Halina otworzyła oczy i szeptem dodała:

Grażynko, umieram. Weź moją córkę pod siebie. Niech twój ojciec, pan Antoni, będzie dla niej ojcem wyciągnęła rękę, ale opadła bezsilnie.

O, serce moje, niech się połączą wymówili staruszkowie.

Babcia Matylda wyła głośno i podała mi trzymając mały, drżący pakunek. To była ty, córeczko. Nie chciałam cię zabrać, ale dziadek ryknął surowo:

Nigdy nie oddałbym ci tego dziecka! ale wola Haliny musi być spełniona! Niechaj jej dusza spocznie w niebie. Zabierz dziewczynkę i idź do domu! Nie zrób jej krzywdy!

Tak pojawiłaś się w moim życiu. Twój ojciec gniewał się, iż cię wzięłam. Twój niekończący się płacz drażnił go i mnie. Janek się zmienił, zaczął pić i rzadko wracał do domu. Moje szczęśliwe życie rozpadało się na oczach, nie mogłam nic zrobić. Córeczko, nie wyobrażasz sobie, jak cię nienawidziłam!

Marzyłam o własnym dziecku, a ty spadłaś na moje barki. Po pewnym czasie odkryłam, iż jestem w ciąży. Janek, dowiedziawszy się o tym, przestał pić. Marzył o synu. Wydawało się, iż szczęście znów zagościło w naszym domu. Tuż przed porodem odwiedził mnie koszmar: stałam w lesie na polanie, a okropna bestia patrzyła na mnie, wyciągając łapki pokryte gęstą czarną sierścią.

Rozpoznajesz mnie? Przyszłam odebrać to, co moje przemówił głos bestii, przypominający Pelagię.

Obudziłam się krzycząc z bólu, a pod wieczór urodziłam martwego chłopca. Twój ojciec znów zatopił się w alkoholu z rozpaczy i niedługo zmarł, zamarzł w śniegu. Za nim poszli dziadek Maciej i babcia Matylda. Zostałam sama z tobą na pustym, białym świecie. Grażynko, stałaś się sensem mojego grzesznego życia, bez którego nie potrafię już istnieć.

Dorastałaś i wyglądałaś jak twoja matka. Zawsze starałam się powiedzieć ci prawdę i prosić o wybaczenie, ale nie udało mi się. Wyszłaś za mąż, urodziłaś wspaniałego wnuka. Nie mam już czasu w długie rozmowy, a strach przed odejściem z takim ciężarem serca przytłacza mnie.

Jestem winna śmierć twoich rodziców. Czy wybaczysz mi, córeczko? Grzech mój wielki przed Bogiem i przed wami.

Grażynkę przeszył drżenie nerwowe. Z oczu młodej kobiety wylewały się strumienie łez. Zebrała całą siłę, objęła matkę z błagalnym spojrzeniem i szepnęła:

Mamusiu, wybaczam ci.

Anna Kowalska umarła w nocy, w swoim śnie. Na jej twarzy utknęła delikatna, spokojna uśmiechnięta mgła.

Idź do oryginalnego materiału