Marzyłam o Wielkanocy bez stresu i garów. Wystarczył dzień w hotelu, bym pożałowała

mamadu.pl 1 tydzień temu
"Wielkanoc spędzona z rodziną w hotelu miała być dla mnie wybawieniem. Niestety, okazała się najgorszym pomysłem, jaki mogłam sobie wyobrazić. Już pierwszego dnia wiedziałam, iż to był wielki błąd..." – napisała do nas Paulina.


Marzyłam o spokojnej Wielkanocy, ale rzeczywistość była inna


"Zawsze marzyłam o tym, żeby w Wielkanoc nie stać przy garach, nie sprzątać, nie biegać wokół stołu. W zeszłym roku, tuż przed świętami, stwierdziłam, iż zasługujemy na odpoczynek. Wybraliśmy świetny hotel – pełen atrakcji, basenów, animacji dla dzieci. Brzmiało idealnie. Niestety, rzeczywistość gwałtownie zweryfikowała nasze plany.

Już pierwszego dnia, zaraz po przyjeździe, dzieci były podekscytowane – basen, zabawy,

wszystko na wyciągnięcie ręki. Na kartce w recepcji widniała informacja o 'animacjach' – fajnie, pomyślałam, przynajmniej dzieciaki będą miały co robić, a ja z mężem będziemy mogli odpocząć przy kawie.

Zgodnie z planem, poszliśmy na te animacje. Po chwili okazało się, iż animatorka to młoda dziewczyna, która kompletnie nie wiedziała, co ma robić. Zamiast jakichś warsztatów czy zabaw, dzieci po prostu siedziały przy stoliku i rysowały. Po kilku minutach zaczęły narzekać, iż się nudzą, a ja zaczęłam się zastanawiać, co my tu tak naprawdę robimy.

Nie mogłam zostawić takich marudzących dzieci samych, więc co chwilę musiałam do nich podchodzić i pomagać z rysowaniem. Mąż zaczął się denerwować, bo zamiast chwilowego odpoczynku, zaczęło to przypominać domowe życie – pełne trosk, załatwiania, pilnowania. Zamiast relaksu w hotelowym SPA, byłam znów mamą organizującą dzień dzieciom. Po jakimś czasie, zrezygnowani wróciliśmy do pokoju.

Wielkanocne śniadanie… no cóż, było średnie


Na śniadanie spodziewaliśmy się tradycyjnych potraw – żurku, jajek, swojskich wędlin. Mieliśmy nadzieję na pyszne, świeże jedzenie w klimatycznej atmosferze. Okazało się,

że cała wielkanocna uczta to standardowe hotelowe śniadanie: wędliny w plasterkach, jajka na twardo, a żurek smakował jak z kartonu. Po tych dwóch dniach zrozumiałam, iż jednak wolałam moje własne gotowanie, choćby jeżeli oznaczało to późniejsze sprzątanie i zmywanie.

W tym hotelu poczułam się, jakbym zamiast wypoczywać, jeszcze bardziej się zmęczyła. Dzieciaki z nudów zaczęły się kłócić, a ja – zamiast odpoczywać, rozwiązywałam konflikty między nimi. W końcu, po dwóch dniach w tym "raju", stwierdziliśmy, iż czas wracać do domu. Już na autostradzie, patrząc na zmieniające się krajobrazy, poczułam, jak powoli ogarnia mnie spokój. Zrozumiałam, iż odpoczynek to nie tylko brak obowiązków, ale i środowisko, w którym czuję się komfortowo.

I tak wróciliśmy do domu, gdzie… odpoczęłam


Wróciliśmy do domu wcześniej, niż planowaliśmy. W końcu, z dala od hotelowych 'atrakcji', mogłam po prostu wziąć głęboki oddech i spędzić czas z bliskimi w sposób, który naprawdę mi odpowiada.

W tym roku na Wielkanoc zostajemy w domu. Będą goście, będzie sprzątanie, będzie gotowanie i cały ten wielkanocny rozgardiasz. I właśnie w tym zamierzam znaleźć szczęście. W zapachu żurku, w śmiechu dzieci biegających po salonie, w hałasie rodzinnego stołu. Nie potrzebuję basenów i hotelowych śniadań – wystarczy mi mój dom, moja rodzina i ta zwykła, domowa Wielkanoc".

(Imiona bohaterów zostały zmienione).

Idź do oryginalnego materiału