Matka, teściowa i ja na krawędzi
Jesteś pewna, iż dziecku nie zaszkodzi, jeżeli będziesz jeść buraki? spytała teściowa, mieszając barszcz.
Mamo, ona gotuje ten barszcz już trzeci dzień westchnął Krzysztof. Mogę zjeść i iść do pracy?
To barszcz leczniczy! podniosła łyżkę teściowa. A twoja matka sól sypie jak z armaty. Takie dziecku na pewno zaszkodzi!
Przepraszam, urodziłam troje spokojnie odparła Teresa Nowak, matka Weroniki, wyjmując z lodówki garnek. I wszyscy żyją. A to barszcz z fasolą. Białko!
Fasola to ciężkostrawna potrawa! Nie mieszkamy na wsi!
A u nas nie w szpitalu! odcięła się Teresa.
Weronika siedziała na kuchennym stołku, obejmując brzuch i marząc, by ktoś wyłączył dźwięk. Była w siódmym miesiącu ciąży. Myślała, iż najgorsze są mdłości. Teraz wiedziała: najtrudniej zachować rozum między dwiema kobietami, z których każda chce jak najlepiej.
Teściowa wprowadziła się od razu, gdy tylko usłyszała o ciąży. Wnuk! Pierwszy! U was ciasno, a ja pomogę. Matka Weroniki przyjechała tydzień później: Masz tylko mnie, wszystko rzuciłam i przyjechałam. Tak w dwupokojowym mieszkaniu znalazły się trzy gospodynie.
Jestem w ciąży, nie chora szepnęż Krzysztofowi do ucha wieczorem.
Wiem. Wytrzymaj. To się skończy. Mama wyjedzie po porodzie.
A moja?
Twoja może też. Może się zaprzyjaźnią?
Nie zaprzyjaźniły się. Zaczęły rywalizować.
Najpierw w sprzątaniu. Rano matka Weroniki myła podłogi, po południu teściowa je przecierała: bo przeciąg, kurz, bakterie. Potem w zakupach. Śpioszki pojawiły się w trzech egzemplarzach rozmiary 56, 62 i 74. Wszystkie różowe, choć nie wiedzieli, czy urodzi się chłopiec.
Lecz głównym polem bitwy stał się fotel bujany.
Ja go wybrałam! oświadczyła teściowa.
A ja kupiłam! zaprotestowała Teresa.
Ja pierwsza o nim wspomniałam!
A ja pierwsza wniosłam!
Będzie w moim pokoju zadecydowała teściowa.
Dlaczego?! oburzyła się Teresa. Weronika będzie w nim karmić. Niech stoi u niej.
Właśnie w nim chciałam spać z dzieckiem cicho wtrąciła Weronika.
Po co? Zmęczysz się! Niech śpi ze mną! zawołała teściowa.
Albo ze mną! nie ustępowała matka.
A ja, przepraszam, gdzie?! nie wytrzymał Krzysztof. Jestem ojcem!
Możesz spać w kuchni. Tam jest kanapa zgodnie stwierdziły obie.
Następnego dnia fotel zniknął. Nie było go ani u Weroniki, ani u teściowej, ani u Teresy.
Gdzie fotel? spytała Weronika.
Wyprowadził się odparła teściowa.
Schowałam go syknęła matka.
Wojna sięgnęła zenitu. W kuchni nie gotowano już barszczu, tylko chłód. Cichy. Przerwany tylko urywanymi spojrzeniami. Krzysztof zostawał w pracy. Weronika jadła jogurty w łazience.
Nie wytrzymam powiedziała wieczorem. To moje dziecko. Moje ciało. Moje życie. Nie prosiłam o te poświęcenia.
Oni chcą pomóc wymigał się Krzysztof.
Chcą kontrolować. A ty milczysz, bo przywykłeś. Ja nie.
Tej nocy źle spała. Rano, bez śniadania, poszła śladem ogłoszeń. Wróciła z kluczami.
Co to? spytał Krzysztof.
Wynajęłam mieszkanie. Dwu pokojowe. Jasne. Już podpisałam umowę.
Weronika
Nie odchodzę od ciebie. Wracam do siebie. jeżeli chcesz jedziemy razem. jeżeli nie zobaczymy się w szpitalu.
Milczał.
Po pół godzinie wyszła z walizką. Na dole, pod blokiem, stał fotel bujany. Wiązany koc, poduszka z kotkami. Uśmiechnęła się. Zadzwoniła do oddziału charytatywnego. Dwie godziny później fotel zniknął.
Nowe mieszkanie pachniało farbą i świeżością. Rozpakowała rzeczy, ustawiła słoiki z kremami, zaparzyła miętową herbatę. Włączyła muzykę. Po raz pierwszy od dawna po prostu leżała na kanapie.
Po trzech dniach przyjechał Krzysztof. Z plecakiem.
Tam jest nie do zniesienia. Oni się nie odzywają. Obiad jak na pogrzebie.
A tutaj?
Tutaj można oddychać. Zrozumiałem. Nie jesteś tylko matką. Jesteś człowiekiem.
Chłopiec urodził się w sierpniu. Wieczorem. Bez fotela bujanego, ale z miłością. Teściowa i Teresa przyjeżdżały na zmianę. Według harmonogramu. Z barszczem ale w pojemnikach.
Zrozumiałyśmy powiedziała teściowa. Fotel nie uratował.
Najważniejsze, by nie rozchwiać nerwów westchnęła Teresa.
A Weronika trzymała syna i myślała: barszcz może być w każdej ilości. Ale miejsce w życiu tylko jedno. I to jej.