Nie każdy ma elastyczną pracę
Czy naprawdę nikt w przedszkolu nie pomyśli, iż nie każda mama pracuje w miejscu, z którego można sobie tak po prostu wyjść w środku dnia? Dostałam właśnie wiadomość o występie z okazji Dnia Matki u mojej 4-letniej córki. Godzina: 11:00. I znowu czuję to samo co zawsze – frustrację, złość, bezradność. Już mam gulę w gardle, bo wiem, iż nie uda mi się ot tak wyjść z pracy na przedszkolne przedstawienie. Z drugiej strony nie wiem też, czy mój szef zgodzi się dać mi urlop. Bo choć trochę szkoda mi całego dnia wolnego od pracy na godzinę w przedszkolu, to wiem, iż prawdopodobnie będzie to jedyne wyjście, by nie zawieść mojej córki.
Pracuję w firmie, w której trudno wyrwać się choćby na chwilę. Nie mam elastycznych godzin pracy. Nie mogę powiedzieć: "Zaraz wrócę, idę na występ dziecka i za godzinę jestem". Pracuję z klientami, mam grafik, którego nie mogę nagle przestawić. A jak powiem, iż muszę wyjść o 10:30, usłyszę: "Nie da rady, nie dziś". I tyle.
I teraz siedzę z tą wiadomością o występach na Dzień Matki i nie wiem, co zrobić. Czuję, jak ściska mnie w środku. Bo wiem, jak moja córka się cieszyła. Mówiła mi rano, iż szykują niespodziankę. Że będzie śpiewać. Że zrobiła mi coś specjalnego. I dopytywała, czy przyjdę. Powiedziałam wtedy: "Postaram się, kochanie". Ale przecież wiem, iż może się nie udać. I co wtedy?
Nie mogę zawieść córki, ale muszę też pracować
Mam powiedzieć mojej 4-latce, iż już teraz wiem, iż mnie nie będzie? Czy po prostu nie przyjść i liczyć, iż nie zapłacze, jak będzie wypatrywać mnie z tej przedszkolnej scenki, a mnie nie zobaczy? Zaczęłam już choćby wzięcie nieprawdziwego L4, żeby na ten występ pójść, jeśliby nie udało się z urlopem. Boję się jej reakcji. Tego zawodu. Boję się, iż poczuje się mniej ważna. A przecież jest dla mnie najważniejsza na świecie.
I jestem zła. Bo to nie pierwszy raz. Wszystkie większe wydarzenia w przedszkolu są organizowane w takich godzinach. 11:00, 12:00. Nigdy później. I to najlepiej jeszcze tak, żeby rodzice zabrali po przedstawieniu dzieci ze sobą. Nigdy z myślą o nas, rodzicach, którzy po prostu pracują. W zeszłym roku musiałam wziąć urlop na jasełka. Nie zawsze się da. A przecież wystarczyłoby przesunąć występ na 15:00. Albo zrobić dwie tury. Cokolwiek, co dałoby szansę wszystkim mamom (i ojcom!) zobaczyć swoje dziecko w tym ważnym dla niego momencie.
Mam dość tego poczucia winy, iż muszę wybierać: albo praca, albo dziecko. I jakkolwiek wybiorę, zawsze czuję, iż coś tracę. Chciałabym po prostu usiąść na tej przedszkolnej ławeczce, zobaczyć jak moja córeczka śpiewa i patrzy na mnie z dumą. I nie musieć przy tym kombinować, okłamywać szefa albo zarywać urlopu.
To naprawdę nie jest tylko mój problem. Wystarczy spojrzeć na miny innych mam pod przedszkolem, gdy znów dostajemy tę samą informację z godziną występu. Więc proszę, naprawdę proszę: pomyślcie o nas. Dajcie nam szansę być częścią tych chwil. Bo one się już nie powtórzą.