"Siedzi żebrak i uczy kultury"
W sieci krąży nagranie, które – jako matka i dziennikarka pisząca o rodzicielstwie – oglądałam z naprawdę wysoko uniesionymi brwiami. Na nagraniu z TikToka użytkownika @okan.balhan widać krakowską starówkę.
Uliczny performer, tzw. "żywa rzeźba", pozuje nieruchomo na stanowisku, przy którym wygląda jakby jego postać była popiersiem.
Podchodzi do niego kilkuletni chłopiec – na oko dziewięcio-, może dziesięcioletni. Dziecko dotyka artysty i zaraz odbiega z przestrachem, najpewniej rozbawione, iż człowiek-rzeźba jednak jest miękki i prawdopodobnie żywy. Reakcja performera?
Agresywna, przesadna i bolesna w odbiorze: zrywa się z miejsca, podnosi głos, zaczyna chłopca musztrować. Zarzuca mu brak szacunku do jego pracy, domaga się zachowania granic i posłuszeństwa.
W tle słychać głosy dorosłych – prawdopodobnie opiekunów chłopca – którzy popierają mężczyznę. Słychać też osobę nagrywającą film. Nikt nie staje w obronie dziecka.
Chłopiec wygląda na oszołomionego i zawstydzonego. Bo chciał sprawdzić, czy postać, która wygląda jak posąg, naprawdę się nie rusza. Był po prostu ciekawy, a dostał burę, jakby co najmniej zrobił komuś jakąś krzywdę.
Nie zniszczył pracy mężczyzny, nie zaczepiał nadmiernie. Po prostu dotknął. Szkoda, iż skoro pan mówi o szacunku i zachowaniu granic, sam nie umie, jako dorosły, odpowiedzialny człowiek, również ich zachować.
Społeczeństwo antydziecięce
Czy naprawdę chłopiec aż zasłużył na tak publiczne upokorzenie? Nie pierwszy raz w przestrzeni publicznej dziecko staje się kozłem ofiarnym frustracji dorosłych osób. Nagranie jest tylko kolejnym przykładem tego, iż Polacy – choć nierzadko deklarują przywiązanie do wartości rodzinnych – w praktyce dzieci po prostu nie lubią.
Nie chcą ich słyszeć, widzieć, a już na pewno nie znoszą, kiedy dzieci zachowują się jak dzieci – spontanicznie, z ciekawością i bez stuprocentowej kontroli emocji.
W komentarzach pod nagraniem przewija się typowa mantra: "Nie wiemy, co było wcześniej", "Dzieci dziś nie mają granic", "Rodzice pozwalają na wszystko". Może tak. Ale może też nie. Jasne, nie wiemy, czy wcześniej nie dopuścił się czegoś bardziej karygodnego niż dotknięcie rzeźby.
Ale obstawiam, iż chłopiec był po prostu zaciekawiony – jak każde zdrowo rozwijające się dziecko. Może nie rozumiał do końca idei "żywej rzeźby" i po prostu chciał się przekonać, czy to naprawdę człowiek.
Całe nagranie możesz zobaczyć na tiktokowym profilu Okana Balhana.
Sztuka nie daje immunitetu
Czy to nie na dorosłym ciąży odpowiedzialność, by zareagować ze spokojem? Żywa rzeźba to forma ulicznej sztuki – ciekawej, wymagającej, ale i publicznej. Artysta decyduje się na interakcję z przechodniami, także z dziećmi.
Jeśli zakłada, iż jego obecność na rynku to misja, której celem jest uczenie kultury czy zwracanie uwagi na jakiś istotny problem, powinien rozumieć, iż dzieci potrzebują tej kultury doświadczyć, a nie zostać okrzyczane, iż miały odwagę być ciekawymi.
Na Facebooku blogera @Wideoprezentacje, który udostępnił nagranie, pojawiły się choćby komentarze uderzające w performera, jak ten: "Siedzi żebrak na kiblu w środku miasta i uczy kultury". Nie cytuję tego złośliwie.
To echo narastającej społecznej irytacji wobec postawy, w której artysta – chcąc wymusić szacunek – sam ten szacunek traci. Bo tu widać ewidentnie, iż dziecko oberwało jego złością i frustracją za swoje naturalne zachowanie.
Dzieci nie są intruzami
Od lat obserwuję w przestrzeni publicznej – na placach zabaw, w restauracjach, w pociągach – narastające zjawisko "dzieciofobii". Dziecko, które się śmieje, krzyczy, płacze albo po prostu istnieje i uczy się społecznego życia, staje się dla wielu dorosłych problemem.
Nie godzą się na to, iż dziecięcy świat rządzi się innymi prawami. Że dzieci jeszcze się uczą, eksplorują, badają granice. Nie twierdzę, iż dzieci mogą wszystko. Ale nie twórzmy rzeczywistości, w której dotknięcie performera staje się aktem wojny, a dziewięciolatek – wrogiem, który burzy jakieś społeczne zasady i nie szanuje pracy innych.
Nie bądźmy społeczeństwem, które bije brawo dorosłemu za to, iż wrzeszczy na dziecko. Nie wymagajmy, by dzieci były cicho, grzeczne i niewidzialne, a jednocześnie oczekujmy, iż wyrosną na pewnych siebie dorosłych.
Zacznijmy od najprostszej zasady: dzieci zasługują na szacunek. I na to, by nie robić z nich wroga publicznego tylko dlatego, iż są dziećmi.