Miał tylko 16 lat, gdy przyprowadził ją do domu… Dziewczynę, już dawno i pewnie w ciąży, starszą od niego o rok.

twojacena.pl 17 godzin temu

Miał dopiero 16 lat, gdy przyprowadził ją do domu… Dziewczynę, już od dawna solidnie w ciąży, starszą od niego o rok.

Ewa uczyła się w tym samym liceum co on, tylko w innej klasie. Przez kilka dni Marek obserwował, jak nieznajoma dziewczyna, wtulona w kąt, cicho płacze. Nie umknął jego uwadze także charakterystyczny, już widoczny brzuch, te same ubrania noszone od dwóch tygodni i pusty, pozbawiony nadziei wzrok.
Jak się okazało, jej historię znał prawie każdy… Wnuk znanego w mieście biznesmena spotykał się z nią, a potem po prostu zniknął, wyjechał niby w interesach do innego województwa. Jego rodzice nie chcieli o niej choćby słyszeć. Powiedzieli jej to wprost.
A jej własna rodzina, jakby żyli w średniowieczu, bojąc się „hańby”, wyrzucili ją z domu i wyjechali na działkę. Jedni współczuli Ewie, inni za plecami się z niej naśmiewali.
— Sama sobie winna. Najpierw trzeba myśleć, potem działać!

Marek nie mógł dłużej tylko się przyglądać. Po namyśle podszedł.
— Łatwo nie będzie, przestań szlochać. Proponuję, żebyś zamieszkała u mnie, możemy się pobrać. Ale od razu ostrzegam – nie umiem kłamać i nie będę robił słodkich oczy ani przed tobą, ani przed dzieckiem. Po prostu będę przy tobie i obiecuję, iż jakoś to będzie.

Ewa otarła łzy i spojrzała na chłopaka. Cóż powiedzieć… Zwykły chłopak, bez poloru. A ona marzyła o zupełnie innym narzeczonym! Tylko iż w jej sytuacji nie miała wyboru i poszła z nim.
Rodzice byli w szoku, mama błagała Marka, żeby się rozmyślił, ale on był stanowczy i wyjaśnił:
— Mamo, nie dramatyzuj, jakoś to będzie. Mam dwie stypendia, zwykłe i socjalne. Będę dorabiał, damy radę!
— Ale przecież chciałeś iść na studia!
— I co z tego? Żyjemy jakoś. Tata całe życie w fabryce, ty w sklepie. Ludzie jakoś żyją i bez magistra. Mamo, to nie koniec świata!

Ewa zamieszkała w pokoju Marka. Oddał jej swoje łóżko, a sam „przeprowadził się” na niewygodną rozkładaną kanapę. Przez kilka dni była bardzo cicha. Jak cień, chodziła z nim za rękę do szkoły i z powrotem, aż w końcu wybuchła.
— Mam dość! Dlaczego twoi rodzice patrzą na mnie krzywo? Nie podobam im się! I dlaczego nie spędzasz ze mną czasu? Siedzisz w książkach albo uciekasz?!
Marek był zaskoczony.

— A nie myślisz, iż to normalne? Tak, rodzice nie są zachwyceni, ale cię przyjęli i nie robią problemów. Patrzą krzywo? Twoja rodzina w ogóle cię nie chce. A rodzice ojca twojego dziecka? Gdzie oni są? Siedzę w książkach, bo się uczę i nie chcę wylecieć po pierwszej klasie. Stypendium też by mi przepadło… Uciekam? Bo dorabiam i nie mam ochoty oglądać z tobą ckliwych seriali.
Ewa zaczęła płakać.
— Dlaczego tak mówisz?
— Jak? Przecież ostrzegałem, iż nie umiem kłamać. A tak w ogóle, kiedy idziemy do urzędu stanu cywilnego?

— No ale ja nie mogę tak iść, kup mi ładną sukienkę, z wysokim stanem, żeby brzucha nie było widać.
— Powariowałaś? Przyniesiemy zaświadczenie o ciąży, jaki tu sukienka! Muszę jeszcze zbierać na wózek i łóżeczko…
Mama sięgała po walerianę i uspokajające herbatki, ale powoli się pogodziła z sytuacją i coraz częściej zerkała na dziecięce ubranka. No przecież nic strasznego się nie dzieje…
Niech żyją, niech się pobierają, a oni z tatą pomogą, jak tylko mogą. Tylko ta dziewczyna jakaś niewdzięczna, ciągle niezadowolona – z Marka, z nich, z ciasnego mieszkania. No ale może jak urodzi, to się zmieni na lepsze.

Tyle iż Ewa nie zamierzała się zmieniać. Kiedy Marek, po całym dniu pracy na myjni, brudny i zmęczony, przyniósł do pokoju kotkę, poczerwieniała ze złości i wrzasnęła:
— Ty idioto! Po co nam ten obdarty kocur? Wynoś go! Powiedziałam – natychmiast!
Ale Marek odpowiedział spokojnie:
— Nie, ona będzie miała kocięta. Zostaje, więc możesz się nie irytować. Lepiej zamknij się i podgrzej mi obiad.

— A, tak?! — Ewa prawie pisnęła.
— Wybierz! Albo ona, albo ja! Ten kocur też na mnie krzywo patrzy!
— Po co? — twarz Marka wykrzywiła się w zdziwionej minie.
— Jestem u siebie w domu i nie muszę niczego wybierać. To teraz mój kot, a jeżeli ci to nie pasuje, możesz spokojnie wyjść. choćby mama mi takiego wyboru nie stawiała. Może czas, żebyś przestała patrzeć krzywo na wszystkich?

Ewa szlochała, wściekała się, zazdrościła chudemu, wyłysiałemu kotu. I gdzie tu Marek wypatrzył brzuch? Ale brzuch się pojawił – kotka faktycznie była w ciąży.
Chłopak był zmęczony, ale gdy tylko żal zaczynał mu włazić do głowy, Marek natychmiast go odpędzał. Jakoś to przetrwają. Ewa urodzi, się uspokoi, a wcześniej jeszcze kotka ich uraczy kociętami. Widok puchatych maluchów każdego nastraja pozytywnie.

Tylko iż wszystko potoczyło się inaczej… Dziadek, ten znany w mieście biznesmen, wrócił z długiej podróży służbowej i dowiedział się o wszystkim. Znalazł wnuka, nahukał mu solidnie i oznajmił, iż odetnie go od „koryta”, jeżeli jego prawnuk będzie wychowywany w obcej rodzinie. A stracić „koryto” — oj, bardzo „chłopcu” nie zależało!
Ewa od razu wyszła z nim ze szkoły, zapominając o Marku. Na szczęście dokumenty miała przy sobie (wybierała się po lekcjach do przychodni). Na swoje rzeczy machnęła ręką – teraz kupią jej nowe! I do tej dziurawej szkoły więcej noga!

Marek był załamany… Jak to?! choćby się nie pożegnała, nie zadzwoniła, nie powiedziała ani słowa. Wyrzucił wszystkie jej rzeczy i długo siedział sam w ciemności, tuląc swoją kotkę.
Kotka wszystko rozumiała i cicho przytulała się do niego, czując, iż jest potrzebna. Współczuła, mruczała, pocieszała.
Marek sam odebrał poród, nie dopuszczając do kotki zdenerwowanej mamy i zagubionego taty. Siedział przy niej, mówił do niej, uspokajał. Pilnował, czy wszystko idzie dobrze, i trzymał telefon podNa drugi dzień obudził się z kotką wtuloną pod brodę i pierwszy raz od dawna uśmiechnął się, bo wiedział, iż jeszcze nic nie stracił.

Idź do oryginalnego materiału