Miękko na początku, twardo na końcu

twojacena.pl 3 godzin temu

No, tym razem mam nadzieję, iż nie na trzy dni? Zostaniecie dłużej? Danusiu! Czemu milczysz?
Zofio Kazimierzówna, jeszcze raz wszystkiego najlepszego! Niech Pani zdrowieje, dba o siebie! Jak tylko z Władysławem wszystko ustalimy, od razu zadzwonimy.
Danuta gwałtownie odłożyła słuchawkę.
„Rety, co za sytuacja pomyślała, odkładając telefon rozmowa niby miła, teściowa dziś uprzejma jak nigdy, a powód rozmowy radosny jej osiemdziesięciolecie. Ale już od pierwszej sekundy miałam ochotę to skończyć”.
Danucie zupełnie nie uśmiechała się wizyta u teściowej w urlop, tak długo wyczekiwany, który wreszcie zbiegł się z wakacjami męża. Wierzyła, iż jest milion innych miejsc, gdzie z Władysławem i synami spędziliby czas lepiej. Próbowała delikatnie podsunąć mężowi myśl, iż może w tym roku wybrać wakacje gdzie indziej niż na działce Zofii Kazimierzówny, ale Władek był nieugięty. Tak go wychowano. Starszych szanować. Nie wypada nie sprawić rodzicom euforii przyjazdem. Nieeleganckie.

* * *

Danuś, i tak rodziców widzę raz w roku. Chcesz, żebyśmy w urlopie też przestali przyjeżdżać? To chłopcy zupełnie zapomną, iż mają drugą babcię i dziadka w innym mieście.
Kochanie, jak ci to ująć… Nigdy nie przyszło ci do głowy, iż te wizyty są potrzebne tylko tobie?
O co ci chodzi? Władysław zmarszczył brwi i spojrzał na żonę zdziwiony.
To, iż twoi rodzice przyzwyczaili się żyć z dala od ciebie i twojej rodziny, mają się dobrze. Nie cierpią, iż nie widzą wnuków. Bez tego są szczęśliwi.
Danuś, co ty gadasz? Skąd takie myśli?
Stąd, iż twoja mama wiadomości pyta tylko o jedno: przysłać zdjęcia starszych albo filmik najmłodszego. I tyle. Nigdy nie pyta, jak im idzie w szkole, czy nie chorują. Wnuki są jej potrzebne tylko po to, żeby ładnymi zdjęciami pochwalić się przed koleżankami albo sąsiadką na klatce. Tylko ładna fota, nic więcej. A co za tym stoi to jej głowę nie zaprząta. Zupełnie nie interesują ją nasze problemy.
Tu się z tobą nie zgodzę. Po prostu mieszkamy daleko. Nie mają jak posiedzieć z Michałem, odprowadzić go do przedszkola czy odebrać starszych ze szkoły. Gdyby mieszkali blisko, wszystko byłoby inaczej.
Wiesz, Władku… Moja mama też mieszka daleko, w Gdańsku. Ale to jej nie przeszkadza przyjechać w każdej trudnej sytuacji. Jak ratownicy, zawsze gotowi. Pamiętasz, ile razy w zeszłym roku brała urlop albo L-4, kupowała bilet PKP i jechała do nas, jak tylko poprosiliśmy? A u twoich rodziców takiej fantazji nie widziałam.
Tak, Danuś, teściowa ma złote serce. Nigdy temu nie przeczę. Jestem Marii Wacławównie bardzo wdzięczny. Mówiłem jej to nie raz. Nasza pomocnica w potrzebie.
Właśnie. U niej chłopcy mają zawsze mnóstwo czasu. Spacery, rowery, pływanie w jeziorze, chowanego, ganianego, piłka nożna. Kocha ich, a oni odpłacają tym samym. Tak powinno być w rodzinie. Ciepło, dbanie, miłość.
Danuś, no czego ty ode mnie chcesz? Ludzie są różni. Twoja mama to wulkan energii. Wiecznie młoda, ogień. Moi rodzice starsi, inaczej się ustawili. Mam przez to nie przyjeżdżać?
Danuta na moment zaciągnęła usta, jakby powstrzymując się przed słowami. Ale nie dziś.
Mnie tam nie jest dobrze. I chłopcom też. Niewygodnie, nieswojo. choćby nie wiem, jak to ująć.
Jak to? Dlaczego? Rodzice mają piękną działkę w Kazimierzu Dolnym, osobne pokoje dla wszystkich, czysto, wygodnie. Czego jeszcze do szczęścia?
Wiesz, Władku, jest takie powiedzenie: „Miękkie ścielenie to, ale twarde spanie”. Ono właśnie opisuje, jak się czuję u twojej matki.
Zaskoczenie. Czemu wcześniej milczałaś? Miałem wrażenie, iż wam tam dobrze. Wczasy u rodziców wydawały mi się idealne. I starsi pogwarzą, i wam dzieciom przyjemnie. Co jest nie tak?
Wszystko. Od pierwszej minuty, jak tylko walimy całą gromadą do ich domu, idealny, spokojny świat twoich rodziców się wali.
Nigdy tego nie zauważyłem. Chyba coś ci się przywidziało. Za bardzo się wszystkim przejmujesz.
Władku, mój drogi, ty tam jesteś zajęty ich sprawami, pomagasz w gospodarstwie. Rzadko siedzisz z nami, z dziećmi, ciągle chcesz rodzicom dogodzić. A ja widzę i słyszę, co się tam naprawdę dzieje. Te zjadliwe komentarze twojej mamy, nieprzyjazne spojrzenia ojca. Myślisz, iż mi to miłe? Jesteśmy razem dziesięć lat, a mam wrażenie, iż Zofia Kazimierzówna ciągle nie
Gdy samochód wyjeżdżał z alejki, Lena uśmiechnięta przytulała swoich chłopców, którzy szeptali podekscytowani prawdziwymi wakacjami, a Władysław spokojnie prowadził w stronę nieznanej plaży, czując wreszcie, iż rodzina jest w zgodzie i mieli rację kierując się właśnie teraz ku morzu.

Idź do oryginalnego materiału