– Słyszysz, podsłuchałam rozmowę w autobusie. Jakaś dziewczyna mówiła do kogoś: „Mój ojciec to człowiek sukcesu, a mama niczego nie osiągnęła, nudna kura domowa”. I pomyślałam – to chyba o mnie.
Hanka siedziała u Oli w kuchni i choćby nie próbowała powstrzymywać łez. Tydzień temu odszedł od niej mąż, a ona musiała komuś wylać swoje żale.
Nie były bliskimi przyjaciółkami, znały się tylko sąsiedzko. Kiedyś, po przeprowadzce do nowej dzielnicy, poznały się podczas spacerów z wózkami – dzieci miały w podobnym wieku, mieszkały w sąsiednich blokach.
Ola, w przeciwieństwie do Hanki, wróciła do pracy, gdy synek skończył pół roku. Teraz, po osiemnastu latach, obie przypomniały sobie tamtą decydującą rozmowę w parku.
– Naprawdę wracasz do pracy? A kto będzie z dzieckiem? – w głosie Hanki mieszały się niepokój i ciekawość.
– Na pół dnia będzie przychodzić niania – odparła Ola. – Prawo zmienia się zbyt szybko, jeżeli wypadnę z obiegu, szef zatrudni inną księgową. Poza tym nie chcę stracić tej posady, potem trudno znaleźć dobrego pracodawcę.
– Mój Krzysiek mówi, iż powinnam być z Kubą. Że kariera może poczekać…
– Kariera na nikogo nie czeka, Hanko. Mój mąż też chciał, żebym siedziała w domu. Ale znam swoją branżę – jeżeli opuścisz trzy lata, trudno nadrobić, a jeżeli pięć – można się pożegnać z zawodem.
– Ale one są jeszcze takie malutkie – westchnęła Hanka. – Szkoda zostawiać synka u obcej kobiety, do trzech lat dziecko potrzebuje matki jak powietrza, wszędzie o tym piszą.
– Myślę, iż to nie jest kluczowe. Znacznie ważniejsze, żeby matka miała w życiu pasję. A dziecko, gdy widzi, iż mama sobie radzi, też jest spokojniejsze. Reszta to szczegóły.
– No nie wiem, ja postanowiłam zostać z Kubą przynajmniej do przedszkola, Krzyś zarabia wystarczająco…
– To piękne, Hanko, tylko mężczyźni gwałtownie przyzwyczajają się do pełnej obsługi, potem trudno się wyrwać. Moja mama tak przeżyła życie i zawsze mówiła, iż nie wolno zatracać się w rodzinie.
– No ja nie zamierzam być na utrzymaniu Krzysia, jak Kuba podrośnie, znajdę pracę.
Jednak urlop macierzyński się przeciągnął. Po czterech latach Hanka urodziła córkę, obowiązków przybyło. Mąż nie pomagał, bo święcie wierzył, iż wychowanie to sprawa kobiet, jego rola – zarabiać.
A gdy tylko usłyszał od żony: „pójdę na pół etatu”, machnął ręką:
– Oszalałaś? Masz dom, dzieci. Po co mi zmęczona i zestresowana żona? Czy źle cię utrzymuję?
Gdy młodsze dziecko poszło do szkoły, Hanka wreszcie spróbowała wrócić do zawodu. Okazało się jednak, iż w architekturze teraz pracuje się w programach 3D, których nie znała. Byli koledzy awansowali, wielu zostało kierownikami, jej doświadczenie było nieaktualne. Na dodatek na rozmowach słyszała wprost: „No ale pani przecież dziesięć lat nie pracowała…”.
Nikt nie pytał, iż Hanka skończyła z wyróżnieniem politechnikę, do dwudziestu ośmiu lat pracowała w prestiżowej pracowni, brała udział w ważnych projektach. To było w przeszłości. Teraz widziała, iż dzieci traktują jej troskę jak coś oczywistego, nie doceniają jej pracy. Mąż wyraźnie miał romans i wiedział, iż może bezkarnie kłamać – dokąd pójdzie żona, która nie zarabia?
Pewnego dnia próbowała go zawstydzić, ale Krzyś tylko wzruszył ramionami:
– Sama tak wybrałaś.
***
Tymczasem Ola łączyła karierę z macierzyństwem. Było ciężko, czuła się wyczerpana, czasem ogarniała ją wina: „Jestem złą matką”. Mąż na każde błaganie o pomoc przypominał: „Moja mama wszystko ogarniała, a ty stawiasz pracę ponad rodzinę”.
Po piętnastu latach małżeństwa odszedł:
– choćby obiadu nie umiesz ugotować! A Kasia przynajmniej…
– Kasia z kadr? – przerwała Ola. – Od dawna chciałam zapytać.
Zmieszał się. A Ola spokojnie dodała:
– Powodzenia. Tylko pamiętaj o alimentach.
– To twoja kariera zniszczyła naszą rodzinę – rzucił Marek, rzucając klucze na stół.
Ola powoli podniosła głowę:
– Nie. Ty ją zniszczyłeś, uważając, iż nie mogę być sobą.
Gdy się rozwiedli, miała czterdzieści pięć lat. Nie załamała się, wręcz odetchnęła. Zmęczyło ją jego narzekanie. Znalazł sobie „prostszą” kobietę? I dobrze. Ola była pewna siebie. Nie zrobiła oszałamiającej kariery, ale była cenioną specjalistką i zarabiała tyle, by rodzina nie cierpiała biedy. Córka, choć kiedyś obrażała się, gdy Ola opuszczała szkolne przedstawienia, dorosła i wiedziała jedno: mama jest zapracowana, ale zawsze wesprze i da dobrą radę.
Przez jakiś czas Hanka myślała, iż uratowała małżeństwo, poświęcając się mężowi i dzieciom. Ale gdy tylko dzieci wyjechały na studia, Krzyś odszedł do asystentki. Przynajmniej zostawił jej mieszkanie i trochę pieniędzy na początek. Wtedy Hanka zadzwoniła do Oli i wręcz wprosiła się z wizytą. A tu, jak na zamówienie, ta dziewczyna w autobusie – „moja mama nic nie osiągnęła”. Tak bardzo chciała się odwrócić i zapytać: „Jak to nic? A ty? Kto się tobą zajmował, żebyś wyrósł na taką mądrą? A połowa sukcesu ojca – to nie zasługa twojej matki?”. Ale co by to zmieniło? Dzieci, jak teraz wiedziała, to nie osiągnięcie. Wyrosły i odeszły. A teraz i mąż ją zostawił…
Ola słuchała Hanki długo. Rozumiała – w takiej chwili trzeba się wygadać, wypłakać żal i strach. Dopiero potem można iść dalej.
Gdy Hanka powiedziała:
– Miałeś rację we wszystkim! Powinnam wrócić do pracy, zamiast być domową służącą.
– No, no, nie przesadzaj. Mój mąż odszedł jeszcze wcześniej, właśnie dlatego, iż brakowało mu posługaczki. Swoją drogą, niedawno narzekał, iż nowa żona już trzecią torebkę w tym roku chce. Mi nigdy nic nie kupił…
– A dzieci, Olu… Dzwonią może raz na dwa tygodnie.
– To wspaniale! Znaczy, iż mają się dobrze i możesz wreszcie zająć się sobą. Wiesz, moja znajoma posOla uśmiechnęła się i dodała: – Widzisz, życie zawsze daje drugą szansę, trzeba tylko mieć odwagę z niej skorzystać.