Jana poznałam jeszcze jako bardzo młoda dziewczyna. Pokochaliśmy się szczerze i bezgranicznie. A potem, niespodziewanie dla nas obojga, dowiedziałam się, iż zostanę mamą. Jan zawsze marzył o dziecku, więc nie czekaliśmy długo – pobraliśmy się. Przez całe dziewięć miesięcy ciąży mój mąż nie odstępował mnie na krok. Powtarzał wciąż, iż jestem najlepszą żoną na świecie, iż miał ogromne szczęście, trafiając na mnie. Że o takiej kobiecie w małżeństwie można tylko marzyć.
W dniu porodu przyszła na świat nasza cudowna córeczka, Zosia. Jan spędzał z nią każdą wolną chwilę. Ale… tylko z nią. Ze mną już nie. Czułam, iż przestałam go interesować, jakby przestał mnie cenić i dostrzegać. Może dlatego, iż po ciąży przytyłam? Szczerze mówiąc, sama przestałam poznawać siebie w lustrze. Chciałam się za siebie wziąć, ale nigdy nie miałam na to czasu. Żadne diety ani kosmetyki nie pomagały.
Nie da się być perfekcyjną we wszystkim. To naprawdę trudne – utrzymać porządek w domu, ugotować na cały dzień, ogarnąć ogródek, nakarmić zwierzęta i jeszcze zajmować się dzieckiem. Kiedy w tym wszystkim znaleźć czas dla siebie? Może dałabym radę, gdyby mój mąż choć trochę mnie wspierał…
Zamiast tego Jan coraz bardziej się ode mnie oddalał. Coraz częściej patrzył na mnie z pogardą. Mówił, iż wstydzi się chodzić ze mną ulicą. A przy stole… każde moje spojrzenie na jedzenie spotykało się z jego lodowatym wzrokiem. W końcu przeniósł się do innego pokoju. Czy naprawdę aż tak bardzo się zmieniłam? Przecież w środku przez cały czas jestem tą samą kobietą, w której zakochał się mój mąż.
To dziwne, jak to działa… Gdy byłam piękna, Jan powtarzał, iż kocha mnie nad życie. A teraz? Jakby tego uczucia nigdy nie było. Może jeżeli znów będę wyglądać jak kiedyś, powrócą i jego wyznania miłości… Jest mi przykro, ale nie mam wyboru. Muszę wziąć się w garść i zmienić. Dla ukochanego, dla naszej rodziny, dla naszego szczęścia. Bo wiem, iż w rodzinie wszystko zależy od kobiety. Mam nadzieję, iż dam radę.