Mój partner znika między pracą a rodziną, a ja tonę w samotności…

polregion.pl 5 dni temu

Mąż znika między pracą a matką, a ja tonę w samotności…

Już ponad rok żyję jakby sama. Oficjalnie jestem zamężna, mam dziecko, dom, ale mojego męża… po prostu nie ma. Albo siedzi w pracy do późna, albo znika w mieszkaniu swojej matki. Najgorsze, iż choćby nie widzi w tym problemu. Ani odrobiny współczucia, ani śladu zrozumienia. Dla niego wszystko jest w porządku: pracuje, pomaga matce, a do domu wpada tylko przespać się.

Znajomi powtarzają: „Poczekaj, skończy się urlop macierzyński – wszystko się ułoży”. Ale chodzi przecież nie o urlop. Po prostu w końcu przestałam przymykać oczy. Zobaczyłam jasno. Wcześniej go tłumaczyłam, broniłam: „Zmęczony, trudna praca”, ale teraz… teraz widzę, jak moja rodzina powoli, nieubłaganie się rozpada.

Mieszkamy w Gdańsku, w zwykłym dwupokojowym mieszkaniu. Jestem na urlopie macierzyńskim z małym synkiem. Mąż, Krzysztof Kowalski, pracuje w dużej firmie transportowej – niedawno dostał awans. Od tamtej pory jakby wyparował z naszego domu. Wraca prawie o północy, rano wstaje – i znika. A jeżeli nie pracuje, to jego „drugi dom” – mieszkanie matki.

Barbara Nowak, jego mama, po moim porodzie zaczęła go regularnie „wciągać” do siebie pod pięknymi pretekstami: raz kontakt do naprawy, raz kran do wymiany, raz drzwi się zacięły. Byłoby pół biedy, gdyby to były pojedyncze sytuacje, ale teraz to norma. A kilka miesięcy temu nagle wpadła na pomysł remontu. Akurat teraz, gdy syn ma nowe obowiązki w pracy i ledwo zipie. I, o dziwo, to mój mąż płaci za ten remont. My? Ledwo wiążemy koniec z końcem. 500 plus? Śmieszne, nie starczy choćby na połowę pieluch.

Gdy Krzysiek miał urlop, proponował jej remont wtedy. Ale odmówiła: „Nie trzeba, wszystko w porządku”. A teraz – nagle! Pilnie! Wszystko się wali, tapety odpadają, sufit krzywy… I tak mój mąż spędza weekendy u niej. Zawsze to samo: „Tylko na chwilę wpadnę”. A wraca już po północy. choćby nie wiem, kto jest teraz najważniejszą kobietą w jego życiu – ja czy mama.

O wnuku Barbara Nowak dowiaduje się… przez syna. Nigdy nie zapytała mnie, nie zaproponowała pomocy, nie przyszła, żeby pobawić się z dzieckiem, gdyby choć chwilę odpocząć. Ale za to wydaje rozkazy: „Krzysiu, przyjdź, pomóż ze szafą, a potem z glazurą”.

Jestem zmęczona. Zmęczona samotnością przy żywym mężu. Zmęczona widokiem, jak dziecko wyciąga rączki do taty, a ten, nie zdejmując butów, idzie pod prysznic, je w milczeniu i pada spać. Próbowałam rozmawiać, tłumaczyć, iż potrzebujemy rodziny, nie wiecznego gonienia za aprobatą matki. A on tylko macha ręką:

— Nie chodzę po babach, zostawiam pieniądze, czego jeszcze chcesz? Żebym rzucił pracę?

Tak, przynosi pieniądze. Tylko iż pieniądze mogę zarobić sama. Ale ojca dla dziecka – nie. jeżeli on ciągle „ma pilne sprawy” u babci. Nie potrzebuję bankomatu. Potrzebuję męża. Partnera. Przyjaciela. Ojca dla syna.

A ja siedzę w tym mieszkaniu, wśród zabawek, pieluch, w wiecznym zmęczeniu. I czuję się porzucona. Zapomniana. Samotna. Choć na palcu wciąż noszę obrączkę…

Idź do oryginalnego materiału