Mój syn przestał ze mną rozmawiać… Kiedy stał się dla mnie obcy?

newsempire24.com 1 tydzień temu

Mój jedyny syn nie chce już ze mną rozmawiać… I nie wiem, w którym momencie stał się dla mnie obcy.

Mam tylko jego. Moje jedyne dziecko. Moja duma. Mój skarb. On ma teraz trzydzieści lat, a ja sześćdziesiąt jeden. Całe życie poświęciłam jemu. Dla niego harowałam po nocach, modliłam się, nie dosypiałam. To dziecko z pierwszego małżeństwa. Teraz ma swoją rodzinę — żonę i niedawno urodzoną, wyczekiwaną córeczkę, moją wnuczkę. Wydawałoby się — żyj i ciesz się, przecież choćby mieszkamy blisko, tylko przez podwórko. Ale nie… Prawie w ogóle nie rozmawiamy.

Zanim pojawiła się wnuczka, wszystko wyglądało inaczej. Byliśmy z synem blisko, często wpadał na herbatę, radził się, czasem po prostu przychodził porozmawiać. Czuję, iż mu na mnie zależało. A teraz między nami mur. Jest zimny, jakbym go czymś zdradziła. Wiem, iż jest obrażony, ale nie mam pojęcia dlaczego.

Próbowałam delikatnie wypytać go samego — milczy. Pytałam jego żonę, ale ona tylko rzuca: „Niech państwo to między sobą rozwiążą”. Jak mam to zrobić, skoro on unika każdego kontaktu?

Kiedy był dzieckiem, ciągle chorował. Ciągnęłam wszystko sama. Mój drugi mąż, dobry człowiek, ale zbyt miękki. Syn nigdy nie uznał go za ojca, a on nie nalegał. Wszystkie obowiązki, problemy, cała dyscyplina — to ja. Byłam i matką, i ojcem. Przeszliśmy przez wiele: złe towarzystwo, podejrzenia o narkotyki, bunt nastolatka… Musiałam być twarda. Nie ze złości, ale ze strachu. Bałam się go stracić. Nie byłam idealną matką, wiem. Ale byłam jedyną osobą, która nigdy nie odpuściła.

Najdziwniejsze, iż to wszystko przez taką błahostkę. Poprosiłam go, żeby pomógł mi z komputerem. No bo ja się nie znam na tych aktualizacjach, programach… Wcześniej zawsze pomagał bez słowa. Tym razem westchnął, wstał, zawołał żonę i wyszedł. choćby pierogów nie wziął, które specjalnie dla niego przygotowałam. Po prostu wyszedł. I od tamtej pory — cisza.

Myślałam, iż ochłonie, sam wróci. Ale minął miesiąc, drugi, trzeci… Nic. choćby nie mówi, kiedy wyjeżdża — dowiaduję się przypadkiem od znajomych. Wnuczkę widuję tylko wtedy, gdy przyprowadza ją synowa. Jest grzeczna, ale chłodna. Żadnego zbędnego słowa. A gdy pytam o syna, tylko powtarza: „To nie moja sprawa. Niech mama z nim porozmawia”.

Już choćby nie dzwonię — boję się, iż uzna to za nachalność. Myślałam, iż jeżeli dam mu przestrzeń, zatęskni. Ale nic… Im dłużej milczę, tym bardziej się oddala.

Najgorsze nie jest to, iż jest zły czy obrażony. Najgorsza jest ta cisza. Obojętność. Jakbym dla niego przestała istnieć. Nie przychodzi, nie dzwoni, nie pyta, jak się czuję, czy zdrowie mi dopisuje. choćby nie spytał, gdy ostatnio leżałam w szpitalu — synowa dowiedziała się przypadkiem.

Nie rozumiem. Nie kłóciłam się, nie wtrącałam w ich rodzinę, nie narzucałam się. Pomagałam, gdy prosili. Pożyczałam pieniądze, wspierałam. Czy nie zasłużyłam choćby na zwykłą rozmowę?

Nie śpię po nocach. Przewracam w głowie każde słowo, każde spotkanie, szukam, gdzie popełniłam błąd. Może coś przeoczyłam? Może niechcący go uraziłam? A może po prostu stałam się zbędna?

Mówią, iż dzieci dorastają i się oddalają. Ale nie aż tak — nie w takiej grobowej ciszy. Przecież ja nie jestem obcą osobą. Ja jestem jego matką.

Teraz chodzę po kruchym lodzie — każde wspomnienie o nim boli. Patrzę na zdjęcia, jego dziecięce rysunki, i nie mogę uwierzyć, iż ten uśmiechnięty chłopiec teraz odgradza się ode mnie jak od wroga.

Nie oczekuję wiele. Nie potrzebuję prezentów, pieniędzy, hołdów. Chcę tylko jego obecności. Jego głosu. Jego „cześć, mamo”.

Powiedz, co mam zrobić? Jak odzyskać syna, jeżeli on sam chce się oddalić? Co powiedzieć, skoro nie chce słuchać? A może po prostu zostawić to tak? Ale jak żyć, gdy serce pęka z bólu, a własne dziecko zachowuje się, jakbyś już nie istniała?

Idź do oryginalnego materiału