Moja lista marzeń: Wszystko, co pragnę zrealizować w życiu!

polregion.pl 1 godzina temu

10 listopada 2025

W przedpokoju było przytłaczająco ciasno od stosu kartonów. Krzysztof, czerwony od wysiłku, wpychał kolejny z nich na półkę pod sufitem. Kurz osiadał na jego łysiejącej głowie jak szary szron.

Po co trzymać wszystko to? To tylko śmieci mruknął, schodząc po chwiejnej drabinie.

To nie są śmieci odpowiedziała cicho, ale stanowczo Jadwiga. Siedziała na podłodze, przeglądając stary walizkę wypełnioną papierami. To wspomnienia.

Wspomnienia przewrzał oczami Krzysztof. Od tej wspominkowej kolekcji mam plecy jak po wypadzie. I tak i tak wyrzucisz to za rok. Nie ma miejsca.

Jadwiga milczała. Jej palce przesunęły się po zużytej skórzanej okładce starego albumu i otworzyła go.

Patrz powiedziała, nie zwracając uwagi na jego jęki. Pierwszak. Pamiętasz?

Krzysztof podszedł niechętnie. Na wyblakłej fotografii w promieniach słońca mieniła się dziewczynka w białych kokardkach.

Pamiętam przygryzł, nieco łagodniej. Płakała wtedy, iż fartuch się podcina.

A to był obóz harcerski…

Krynica, skinął Krzysztof, zaglądając przez jej ramię. Przyniosłaś stamtąd tą muszlę, która wciąż leży gdzieś w tym bałaganie.

Znowu zaczął grzebać w kartonach, ale już bez wcześniejszego zapału. Jadwiga przewracała stronę po stronie: młodość, studia, ich ślub Krzysztof w niewyobrażalnie szerokim fraku, ona w koronowej sukni matki. Młodzi, gładcy, szczęśliwi, uśmiechają się do obiektywu, nie mając pojęcia, co przyniesie przyszłość: ciasny kąt, jego nieustanne warczenie, jej cicha pretensja, iż romantyzm został gdzieś na papierze.

Uważaj! nagle krzyknęła Jadwiga.

Krzysztof potrącił małe kartonowe pudełko, a jego zawartość rozsypała się po podłodze. Gdy narzekał i odkładał książki, Jadwiga podniosła z linoleum małą, aksamitną szkatułkę i otworzyła wieczko.

Wewnątrz, na watę, leżała wspomniana muszla z Krynicy, kilka przygasłych odznak, wyschnięta gałązka mimózy i złożony w czworo arkusz szkolny.

Co to jest? zapytał Krzysztof po zakończeniu sprzątania.

Jadwiga rozwinęła kartkę. Dziecięcym, pilnym pismem wyryto: Lista moich marzeń. 1. Zostać lekarzem. 2. Grać na gitarze. 3. Odwiedzić Paryż. 4. Wyjść za mąż za prawdziwą miłość.

Cicho podsunęła mu arkusz. Przejrzał go, złagodniał, po czym zachrypnął:

Nie zostałaś lekarzem. Nie grasz na gitarze. Nie pędzisz do Paryża A co do miłości zaciął się, masując plecy. Nie zostałaś lekarzem, więc mam teraz plecy jak u starca, od twoich archiwów.

Jadwiga wzięła kartkę, przyjrzała się punktowi czwartemu, potem spojrzała na zmęczoną twarz męża, na jego ręce, które dopiero co dźwigały ciężkie kartony, aby zrobić miejsce w jej szafie.

Wyjść za mąż za prawdziwą miłość to nie oznacza ciągłej romantyki, Krzysztof. To znaczy, iż gdy mężowi boli kręgosłup, żona robi mu masaż, a on w zamian myje naczynia.

Złożyła starannie kartkę, włożyła ją z powrotem do szkatułki i zamknęła wieczko.

Dobrze westchnęła. Może masz rację. Niektóre z tych rzeczy da się jeszcze rozebrać na części.

Odłożyła szkatułkę na bok, do stosu najcenniejszych, które nigdy nie zostaną wyrzucone. Potem podeszła do mnie, objęła mnie i przycisnęła swoją twarz do mojej brodatej szczeciny.

Dziękuję wyszeptała. Za wszystko.

Z początku zamarłem ze zdumienia, potem niepewnie pogłaskałem ją po włosach.

No nie rób tak… Co to za nagłe czułości? milczał. Czy naprawdę masujesz mi plecy?

Pamiętam, uśmiechnęła się, przytulając się do mojego ramienia.

Zrozumiałem, iż Paryż i gitara pozostaną w przeszłości, na żółtej kartce. Ale tu, w zakurzonej, ciasnej klatce, unosił się zapach życia, nie marzeń. To też było szczęście takie, którego nie da się sfotografować ani przykleić w albumie. Było po prostu. I tego było wystarczająco.

**Lekcja, którą wyniosłem:** nie warto gromadzić jedynie wspomnień, które ciężko nosić; lepsze są te, które dają nam siłę do codziennego trwania razem.

Idź do oryginalnego materiału