Dość wstydu i półsłówek
"Pamiętam swoje szkolne lata jak dziś. To czerwienienie się, kiedy ktoś odważył się zapytać o okres. To nerwowe chichoty przy rozmowach o dojrzewaniu. To udawanie, iż 'nie słyszę', żeby tylko nie musieć brać udziału w dyskusji.
I potem – długie lata szukania odpowiedzi po omacku, po kątach, w starych gazetach, w rozmowach z koleżankami, które wiedziały kilka więcej ode mnie. Ile w tym było lęku, ile poczucia wstydu, ile razy chciałam zapytać dorosłych, a bałam się, iż zostanę wyśmiana albo zbyta.
Wtedy nikt nie tłumaczył, iż ciało to nie powód do zakłopotania, tylko coś naturalnego. I dziś wiem jedno: nie chcę, żeby moje dziecko musiało przechodzić przez to samo.
Ksiądz nie jest lekarzem
Nie zgadzam się na to, żeby o zdrowiu mojej córki uczył ją ktoś, kto sam temat traktuje jak gorący węgiel, którego lepiej nie dotykać. Ksiądz ma prawo mówić o wierze, ale nie o antykoncepcji, chorobach przenoszonych drogą płciową czy dojrzewaniu.
Bo co z tego, iż powie o 'czystości' i 'grzechu', skoro nie da konkretnej wiedzy? Wolę, żeby o tych sprawach rozmawiała z moim dzieckiem pielęgniarka, psycholog, edukator zdrowotny – ktoś, kto nie będzie oceniać, tylko odpowiadać na pytania.
To trochę tak, jakby posłać dziecko z bólem zęba do mechanika samochodowego. On może i zna się na silnikach, ale nie na dziąsłach. Każdy niech robi to, co potrafi najlepiej.
Wiedza to tarcza
Kiedy słyszę, iż edukacja zdrowotna 'psuje młodzież' i 'zachęca do rozwiązłości', mam ochotę zapytać: serio?
To niewiedza popycha do ryzykownych zachowań, a nie wiedza. Dziewczyna, która nie wie, jak działa jej cykl, nie rozpozna objawów choroby. Chłopak, który nie słyszał o zgodzie i granicach, może skrzywdzić kogoś – choćby nie do końca rozumiejąc, iż to, co zrobił, było złe.
Edukacja zdrowotna to nie fanaberia, to tarcza. To narzędzie, które chroni przed chorobami, niechcianą ciążą, przed krzywdą. To jak kamizelka odblaskowa – możesz iść tą samą drogą, ale będziesz widoczny i bezpieczniejszy.
Prawda zamiast ideologii
Największą ideologią wcale nie jest rozmowa o se*sie. Największą ideologią jest milczenie. To wmawianie, iż 'dzieci same sobie poradzą', iż 'to jeszcze za wcześnie', iż 'po co im zawracać głowę takimi rzeczami'.
A prawda jest taka, iż świat nie czeka. Internet już dawno opowiedział im swoją wersję. TikTok, rówieśnicy, pornografia – one nie pytają, czy dziecko jest gotowe. One po prostu zalewają je obrazami, często zniekształconymi, pełnymi przemocy, bez cienia empatii.
Jako matka odpowiadam za wychowanie mojego dziecka. Nie ksiądz, nie polityk, nie sąsiadka z bloku. I właśnie dlatego zapisuję córkę na edukację zdrowotną. Nie dlatego, iż 'moda', nie dlatego, iż ktoś mnie do tego zmusza. Tylko dlatego, iż chcę jej dać narzędzie do życia.
To nie eksperyment, to inwestycja. W jej bezpieczeństwo, w jej poczucie wartości, w to, żeby potrafiła powiedzieć 'nie', kiedy będzie trzeba, i żeby umiała poprosić o pomoc, kiedy będzie jej potrzebować. Bo wiem, iż cisza i wstyd mogą kosztować dużo więcej niż odważna rozmowa w szkolnej klasie".
(Imiona bohaterów zostały zmienione).