Moje dziecko zrobiło własnoręczny prezent na szkolne mikołajki. „W klasie mnie wyśmiali”

mamotoja.pl 1 godzina temu
Zdjęcie: Dziecko chciało przygotować własny prezent dla koleżanki na mikołajki, fot. AdobeStock/Maria


Przez kilka wieczorów wycinała, kleiła, zawijała krepinę, szukała w internecie inspiracji. Powstała mała choinka z papieru, ozdobiona gwiazdkami i wstążką, do tego drobny liścik z życzeniami.

Patrzyłam na to z ciepłem w sercu, bo widziałam, ile pracy w to wkłada. Nie było w tym przypadkowości. Ona naprawdę chciała sprawić radość. Gdy skończyła, zapytała, co myślę. Odpowiedziałam, iż to najpiękniejszy prezent, jaki można dać, bo jest od serca i zrobiony z myślą o tej jednej osobie. Córka była dumna jak paw.

Rodzice na szkolnej grupie nie zgodzili się na prezenty robione samodzielnie

Pomyślałam, iż warto napisać o tym na klasowej grupie rodziców. Tak po prostu, żeby podsunąć pomysł. Że nie trzeba wydawać pieniędzy, iż dzieci mogą zrobić coś same, iż to uczy kreatywności i troski o innych. Nie napisałam tego z wyższością. Raczej z radością, iż dzieci potrafią takie rzeczy wymyślać. I wtedy spadł na mnie kubeł zimnej wody.

W odpowiedzi pojawiły się śmiechy, żarty, docinki. Ktoś napisał, iż „rękodzieło to miłe, ale nie na mikołajki”. Ktoś inny, iż „kupny prezent jest porządniejszy”. Że „dzieci będą zawiedzione, jak dostaną coś z papieru”.

Nikt nie zapytał, co córka zrobiła, jak to wygląda. Nikt nie zauważył jej wysiłku. W jednej chwili poczułam się, jakbym zrobiła coś głupiego, coś niestosownego. Najbardziej zabolało mnie to, iż rozmowa poszła w stronę oceniania, kto daje lepsze, bardziej wartościowe upominki. Jakby chodziło o cenę, a nie o gest.

„W klasie mnie wyśmieją”. Jak rozmawiać z dzieckiem o odrzuceniu

Wieczorem córka zauważyła, iż jestem przygaszona. Zapytała, co się stało, więc powiedziałam prawdę, delikatnie. Że rodzice wolą prezenty kupowane, iż nie wszyscy rozumieją taki pomysł. Ona na chwilę zamilkła, potem wyszeptała: „to pewnie w klasie mnie wyśmieją”. I choć nie wiemy jeszcze, jak dzieci zareagują, jej lęk złapał mnie za gardło.

Powiedziałam jej wtedy, iż nie ma nic złego w tym, iż zrobiła prezent własnymi rękami. Że odwaga w byciu sobą czasem spotyka się z niezrozumieniem. Że ważne jest to, co ona chciała dać, a nie to, co inni uznają za „porządne”. Przytuliłam ją mocno i obiecałam, iż niezależnie od reakcji, ja jestem z niej dumna.

Czuję smutek i złość, ale też bezsilność. Mam wrażenie, iż w naszych szkołach dorosłym coraz częściej mylą się priorytety. Uczymy dzieci empatii na lekcjach, a potem w praktyce pokazujemy im, iż liczy się to, co kupione, lepiej zapakowane, droższe. Ja nie chcę takiego świata dla mojej córki. Chcę, żeby wiedziała, iż jej pomysł, jej praca i jej serce mają wartość. choćby jeżeli ktoś się z tego śmieje.

Ewa, mama Zosi


Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl

Zobacz też: 1 zdanie, po którym od razu poznasz toksycznego rodzica. „Tak niszczą dzieci”

Idź do oryginalnego materiału