**Mroczne tajemnice przeszłości**
„Leszku, nie spóźnij się dzisiaj, proszę” – powiedziała Krystyna do męża, mieszając zupę w garnku w ich mieszkaniu w Gdańsku. „Nasza Kinga chce przedstawić nam swojego chłopaka, Bartka!”
Leon westchnął ciężko. Jego mała dziewczynka dorosła, ma już narzeczonego. Jak gwałtownie leci czas! Bartek okazał się sympatyczny: inteligentny, oczytany, z szerokim uśmiechem. Spodobał się Leonowi, Krystyna też była zadowolona. Kinga promieniała euforią – wszystko poszło idealnie. Ale pewnego dnia, podczas zakupów w galerii handlowej, Leon usłyszał głos, od którego serce zamarło mu w piersi.
Przez dwa lata prowadził podwójne życie. Z Martą poznał się przypadkiem, gdy lekko otarła się o jego samochód na parkingu.
Rysa była niewielka, ale Marta tak szczerze przepraszała, iż namówiła go na kawę w pobliskiej kawiarni.
Leon się zgodził. W tej drobnej, żywiołowej kobiecie było coś pociągającego. Była samotna, pełna energii, z iskrą w oku. Rozmowa przeciągnęła się.
Zaczęli spotykać się u niej. Leon od razu przyznał, iż jest żonaty. Martę to nie odstraszyło – zakochała się w tym pewnym siebie mężczyźnie.
Z Krystyną był w związku od siedmiu lat. Była ciepła, troskliwa, ich gdańskie mieszkanie – przytulną przystanią. Oboje dobrze zarabiali, ale brak dzieci przytłaczał ich. Lekarze rozkładali ręce: wszystko w porządku, ale cudu nie było.
Leon nie zamierzał porzucać rodziny – był zadowolony z życia. Z Martą widywał się, gdy pozwalał mu grafik, starając się nie zaniedbywać Krystyny. Może w ten sposób tłumił wyrzuty sumienia?
„Leszku, jestem w ciąży” – zaskoczyła go Marta podczas jednego ze spotkań. „Czas wybrać: my albo twoja żona. Mam dość niepewności”.
Leon osłupiał. Zawsze zachowywali ostrożność. Dzieci poza małżeństwem nie były w jego planach.
„Jak to się stało?” – wykrztusił. „Przecież byliśmy ostrożni”.
„To nie jest stuprocentowe” – wzruszyła ramionami.
„Chcę dzieci” – odezwał się. „Ale nie tak. Daj mi czas”.
W drodze do domu postanowił: musi wyznać wszystko Krystynie i podać się do rozwodu. Prawda to jedyne wyjście. Nie może dłużej oszukiwać, gdy gdzieś rośnie jego dziecko.
Wszedł do mieszkania zdeterminowany. ale Krystyna powitała go z błyszczącymi oczami.
„Leszku, co tak stoisz?” – zawołała. „Byłam u lekarza. Będziemy mieli dziecko! W końcu! Jestem taka szczęśliwa!”
Jej euforia była zaraźliwa. Dawno nie widział jej takiej.
„Serio? To… wspaniale” – wyszeptał, ukrywając zamęt.
Nie kłamał – wiadomość go zaskoczyła. Dwie ciąże jednego dnia? Jak powiedzieć Krystynie o Marcie?
Nazajutrz obudził się z decyzją: zostaje z Krystyną. Z Martą musi zerwać. Nie chce żyć na dwa fronty. Musi przekonać ją do rezygnacji z dziecka.
Wieczorem był u Marty. Siedzieli w kuchni, ona nalewała herbatę.
„Marto, posłuchaj” – zaczął. „Krystyna jest w ciąży. Latami nie mogliśmy mieć dzieci, a teraz… Nie mogę jej zostawić. Pomogę ci finansowo, jeżeli zdecydujesz się na… zabieg. Jesteś młoda, znajdziesz kogoś”.
Marta wysłuchała w milczeniu, bez łez.
„Rozumiem” – odparła spokojnie. „Zapiszę się jutro. Nie chcę cię więcej widzieć. Oszczędź sobie pieniędzy”.
Leon zaciął zęby. Wyszedł, trzasnąwszy drzwiami.
Minęły dwadzieścia dwa lata.
„Leszku, nie spóźnij się” – przypomniała Krystyna. „Kinga przyprowadzi Bartka. Słyszałam o nim tyle, czas go poznać. Ale bez przesłuchania, dobrze? Kinga jest zakochana”.
Leon się uśmiechnął. Jego Kinga – dorosła, z narzecznym. Wciąż widział w niej małą dziewczynkę z warkoczykami. Pamiętał jej pierwszy uśmiech, pierwsze kroki.
Kinga urodziła się wątła. Krystyna otoczyła ją troską. Córka odziedziczyła po niej oczy, uśmiech.
Leon odnalazł spokój. Miał wszystko: rodzinę, stabilizację. O Marcie prawie nie myślał.
Spotkanie z Bartkiem wypadło dobrze. Chłopak studiował z Kingą, był bystry. Podobał się Leonowi. Kinga promieniała.
Pewnego dnia Leon szukał prezentu dla Krystyny w centrum handlowym. Gdy usiadł w kawiarni, usłyszał:
„Dzień dobry, panie Leonie”.
Obejrzał się i oniemiał. Stał przed nim Bartek z… Martą.
Prawie się nie zmieniła.
„To moja mama, Marta” – przedstawił Bartek. „A to ojciec Kingi, mojej dziewczyny”.
Marta wyciągnęła rękę.
„Miło mi” – szepnęła.
„Wzajemnie” – odparł Leon.
Bartek wyszedł, a Marta usiadła naprzeciwko.
„Gratuluję” – powiedziała cicho.
„To twój syn? Jesteś zamężna?” – spytał Leon.
„Tak. Mąż wychował go jak własnego. Bartek nosi jego nazwisko. Nie wiedziałam, iż Kinga to twoja córka”.
Leon zdrętwiał.
„Marta… Nasze dzieci nie mogą być razem” – powiedziała. „Bartek to twój syn”.
Krew huczała mu w uszach.
„Nie usunęłam ciąży” – dodała. „Nigdy tego nie żałowałam. Co teraz?”
Leon podał jej swój numer.
„To jak z telenoweli” – wykrztusił.
Wracając do domu, rozważał opcje. Musi powiedzieć prawdę.
Krystyna prasowała, gdy wrócił.
„Musimy porozmawiać” – zaczął. „Dawno temu zdradziłem cię. Marta urodziła mi syna. To Bartek”.
Krystyna osunęła się na krzesło.
„Mój Boże…” – jęknęła.
„Jak powiedzieć Kingi?” – spytał.
„Nie musimy” – odparła. „Kinga nie jest twoją córką”.
Leon wybuchnął śmiechem.
„Wtedy miałam romans” – przyznała. „Z kolegą z pracy. Kinga jest jego dzieckiem. Więc nic im nie grozi”.
Leon poczuł, jak ziemia usuwa mu się spod nóg.
„Oszukiwałaś mnie?” – wyszeptał.
Krystyna spuściła wzrok.
„Chciałam dziecka”.
Wybiegł z mieszkania. Krążył po nocnym Gdańsku, nim zadzwonił do Marty.
„Powiedziałem Krystynie” – oznajmił. „Kinga nie jest moja. Też mnie zdradziła”.
MKiedy wrócił do domu, Krystyna stała w drzwiach z płaczem, a w jej oczach widział to samo uczucie, które drżało w jego sercu – strach przed utratą wszystkiego, co przez tyle lat budowali.