Nazwał ją żałosną służącą i odszedł do innej. ale gdy wrócił, spotkała go niespodzianka, która zmieniła wszystko

twojacena.pl 2 godzin temu

Kasia zawsze słyszała to samo od babci i mamy: W naszej rodzinie kobiety nigdy nie mają szczęścia w miłości. Prababcia została wdową w wieku dwudziestu dwóch lat, babcia straciła męża w fabryce, a mama została sama z dzieckiem, gdy Kasia nie miała choćby trzech lat. Nie wierzyła w klątwy, ale gdzieś w głębi serca bała się, iż jej miłość również skończy się bólem. Mimo wszystko marzyła o domu, mężu, dzieciach o cieple rodzinnym.

Przyszłego męża, Jacka, poznała w fabryce, gdzie pracowała jako pakowaczka. On był w innym dziale, ale jadali w tej samej stołówce. Tak się zakochali. Wszystko potoczyło się szybko: kilka randek, oświadczyny, ślub. Jacek wprowadził się do jej dwupokojowego mieszkania, które odziedziczyła po babci. Mama już nie żyła. Na początku było spokojnie: urodził się pierwszy syn, potem drugi. Kasia starała się jak mogła: gotowała, prała, zajmowała się chłopcami. Mąż pracował, przynosił pieniądze, ale wracał do domu coraz rzadziej, a rozmowy stały się krótkie.

Gdy Jacek zaczął wracać późno z pracy, zmęczony, z obcym perfumem na koszuli, zrozumiała. Nie pytała, bo bała się zostać sama z dwójką dzieci. Ale pewnego dnia wybuchła:

Pomyśl o chłopcach, proszę. Błagam cię.

Milczał. Tylko zimne spojrzenie. Żadnych wyjaśnień. Żadnych krzyków. Następnego dnia podała mu śniadanie, a on choćby nie tknął.

Nadajesz się tylko do sprzątania, rzucił z pogardą.

Tydzień później wyszedł. Spakował walizki i zatrzasnął drzwi.

Nie zostawiaj nas, proszę!, krzyczała za nim w korytarzu. Chłopcy potrzebują ojca!

Jesteś żałosną służącą, powtórzył, wychodząc. Synowie słyszeli. Dwaj chłopcy, siedzący na kanapie, trzymając się za ręce, nie rozumieli: co zrobili źle? Dlaczego tata ich zostawił?

Kasia nie dała się złamać. Żyła dla nich. Pracowała jako sprzątaczka, myła klatki schodowe, nosiła wiadra, uczyła synów czytać i prała manualnie, gdy zepsuła się pralka. Chłopcy dorastali szybko, pomagając. Zapomniała o sobie, o marzeniach. Ale los potrafi zaskoczyć.

Pewnego dnia w sklepie upuściła paczkę herbaty. Mężczyzna podniósł ją i uśmiechnął się:

Pomoże pani z torbami?

Nie trzeba, odparła roztargniona.

I tak pomogę, powiedział, już biorąc zakupy.

Nazywał się Marek. Zaczął pojawiać się w sklepie codziennie, potem towarzyszył jej, aż w końcu przyszedł do jej bloku, by pomóc w sprzątaniu. Synowie byli nieufni, ale był cierpliwy i delikatny. Na pierwszą kolację przyniósł tort i białe róże. Gdy starszy syn zapytał żartobliwie:

Grał pan w koszykówkę?

Rozśmiał się:

W szkole tak. To już dawno.

Później wyznał:

Miałem wypadek. Mówię wolno, poruszam się z trudem. Żona mnie zostawiła. jeżeli nie spodobam się pani, zrozumiem.

jeżeli chłopcy cię polubią, zostań, odparła Kasia.

Oświadczył się. I poprosił, by porozmawiać z synami.

Chcę być prawdziwym ojcem.

Wieczorem wyjaśniła chłopcom. Przytulili ją.

Nasz tata nas zostawił i o nas zapomniał, powiedział młodszy. Fajnie byłoby mieć tatę, który zostałby.

I tak Marek stał się rodziną. Uczył chłopców grać w piłkę, pomagał w lekcjach, naprawiał półki, śmiał się z nimi. Dom znów ożył. Minęły lata. Chłopcy stali się mężczyznami. Tomasz zakochał się i poszedł po radę do Marka. Wtedy zadzwonił dzwonek.

W drzwiach stał Jacek.

Byłem głupcem. Przyjmij mnie z powrotem. Zacznijmy od nowa

Wynoś się, przerwał Tomasz.

Tak mówisz do ojca?!, wrzasnął Jacek.

Nie odzywaj się tak do mojego syna, powiedział Marek stanowczo.

Nie potrzebujemy cię, dodał młodszy. Mamy już ojca.

Zamknęli drzwi. Na zawsze.

Kasia stała tam, patrząc na tych trzech mężczyzn swoich obrońców, swoją rodzinę, którą zbudowała krwią, potem i łzami. I wreszcie była szczęśliwa.

Idź do oryginalnego materiału