Plac zabaw, który uczy… obojętności?
Stałam na placu zabaw, kiedy usłyszałam to zdanie. Padło z ust może pięcioletniego chłopca. Powiedział je pewnym tonem do innego dziecka – chłopca, który poruszał się nieco inaczej, wolniej, niezgrabnie. Chciał dołączyć do zabawy, ale nie zdążył.
"Nie bawimy się z takimi" – usłyszałam.
I wtedy coś we mnie pękło, bo chodziło nie tylko o słowa dziecka, ale też o reakcję dorosłych. A adekwatnie jej brak. Nikt nic nie powiedział. Żaden z opiekunów nie zareagował. Nikt nie wytłumaczył, iż takie zachowanie krzywdzi.
Tolerancja nie przychodzi sama
Dzieci nie rodzą się z uprzedzeniami. One je chłoną – z rozmów dorosłych, z obserwacji, z ciszy, która niczego nie tłumaczy. jeżeli nie nauczymy dzieci od małego, iż każdy zasługuje na szacunek i miejsce w grupie, będą powielać schematy wykluczania.
Dla nich "inność" – czy to inna skóra, sposób mówienia, czy niepełnosprawność – stanie się powodem, by odsunąć kogoś na bok.
Rozmawiać, tłumaczyć, reagować
Nie musimy być specjalistami od pedagogiki, by powiedzieć: "Nie mów tak, to
jest niegrzeczne", albo: "On też chce się bawić, pomóżmy mu". To nie jest trudne. Trudniejsze jest patrzenie na wykluczenie i udawanie, iż nic się nie stało.
Każda taka sytuacja to szansa na rozmowę – z dzieckiem, z innymi rodzicami, z samym sobą.
Milczenie uczy najwięcej – ale nie tego, co trzeba
Najgorsze, co możemy zrobić, to milczeć. Bo wtedy dziecko słyszy: "Masz rację". A tamto – to wykluczone – słyszy: "Nie zasługujesz". Tak rodzi się samotność, wstyd, poczucie bycia gorszym.
Zacznijmy mówić. choćby jeżeli nie mamy idealnych słów. Lepiej powiedzieć coś prostego, niż pozwolić, by dziecko nauczyło się, iż inność to powód do odrzucenia.
Plac zabaw to nie tylko przestrzeń do zabawy. To też szkoła życia. Nie pozwólmy, by była to szkoła obojętności.