Nie byłam zadowolona z tego przedszkolnego zwyczaju, ale zrozumiałam istotną rzecz

mamadu.pl 8 miesięcy temu
Zdjęcie: Niektóre nauczycielki lubią, gdy dzieci tak do nich mówią. Fot. 123rf.com


Kilka miesięcy temu moja młodsza córka poszła do przedszkola. Edukację zaczęła jako 2,5-letnie dziecko. Nigdy wcześniej nie chodziła do żłobka, ale jak na swój wiek była bardzo komunikatywna i dojrzała, więc stwierdziliśmy, iż warto spróbować. gwałtownie się zaadaptowała i przejęła pewien przedszkolny zwyczaj, który początkowo bardzo mi się nie spodobał.


Ten słownik się zmienia


Wiedziałam, iż dzieci w przedszkolach czasem do pań nauczycielek mówią "ciociu", jednak niezbyt mi się to podobało. Dla mojego pokolenia to oczywiste, iż to określenie, którego się używa w stosunku do kobiet z rodziny lub do bliskich znajomych rodziców. Tak więc ciocią dla mnie była siostra mamy, sąsiadka czy przyjaciółka rodziny, która często nas odwiedzała, gdy byłam mała. Nigdy nie mówiłam "ciociu" do pań w przedszkolu, koleżanek mamy z pracy czy też nowych znajomych rodziców, które poznałam, będąc już w nastoletnim wieku.

Powiedziałabym, iż to swojego rodzaju kod, który został mi wpojony i nigdy się nad tym jakoś głębiej nie zastanawiałam. Starsza córka podobnie jak ja do pań w przedszkolu mówiła: "proszę pani", a do mojej siostry czy przyjaciółek rodziny "ciociu". Gdy usłyszałam, iż młodsza córka mówi "ciociu" do wychowawczyni w przedszkolu, zdębiałam. Szczerze mówiąc, początkowo bardzo mi się to nie spodobało.

Nie pasowało mi to


Poczułam, iż mnie to jakoś mocno uwiera. Przecież praktycznie nie znam tych kobiet, a moje dziecko tak bardzo się z nimi spoufala. Z czasem uznałam, iż jest to chyba kwestia mojego wychowania i zaczęłam się zastanawiać, czy to mój dyskomfort jest tu najważniejszy?

Po pierwsze, taki zwyczaj panuje w tym kameralnym przedszkolu: mówią tak wszystkie dzieci, dlaczego więc moje, jako jedyne, miałoby mówić inaczej? Po drugie, dzieci robią to bezrefleksyjnie: to znajoma osoba, którą widują praktycznie każdego dnia (nawet częściej niż inne znane im ciocie).

Wiem, iż są mamy, które usilnie próbują oduczyć dziecko mówienia "ciociu". Tłumaczą, iż to przecież obca osoba. Obawiają się także, iż takie skracanie dystansu może sprawić, iż maluch zacznie ufać wszystkim obcym.

Kochana ciocia z przedszkola


Uświadomiłam sobie jednak, iż dla niektórych dzieci to zwrot potrzebny i dość naturalny, dający olbrzymie poczucie bezpieczeństwa, a może choćby ułatwiający adaptację i rozstanie z mamą. Nadal, gdy to mówię o nauczycielkach, używam określeń "pani X" i "pani Y", nie zachęcam do mówienia "ciocia" i uważam, iż rodzice nie powinni tego robić, ale jednoczenie nie zamierzam strofować dziecka.

Wychowawczynie to osoby, z którymi 3-, 4-latki spędzają ogrom czasu, także w momentach trudnych emocjonalnie. Często są to sytuacje, w których nigdy nie były i nie będą z tymi "prawdziwymi" ciociami. Skoro dzieci czują się bezpieczniej, a paniom nie przeszkadza takie określenie, czy jest czego się bać? Czy usilne wmawianie dziecku, iż to obca osoba, faktycznie jest lepszym rozwiązaniem?

A jakie są wasze doświadczenia? Ciocia, a może jednak pani?


Idź do oryginalnego materiału