Nie da się udawać, iż wszystko jest jak dawniej

twojacena.pl 3 godzin temu

Nie da się udawać, iż wszystko jak dawniej

Od dziecka Kasia uwielbiała zapraszać koleżanki do domu. Mama zawsze się zgadzała, bo sama taka była. Ile Kasia pamięta, u nich zawsze kręciły się mamy przyjaciółki, szczególnie w weekend.

Urodziny też nigdy nie obyły się bez gości. Tata był inny, spokojny, i na wizyty mamowych koleżanek patrzył całkiem normalnie, czasem choćby pił z nimi herbatę i żartował. Ale częściej zostawiał je same, a on grzebał w garażu przyjaciół prawie nie miał, tylko sąsiadów.

Kasi podobało się, gdy mamy znajome wpadały choćby tak, ot, po drodze. Prawie nigdy nie piły wina, tylko od święta, za to herbatę i kawę litrami. Gdzie goście, tam u mamy dobry humor śmiech, opowieści, a czasem choćby i piosenki.

Mamo, a czy Zosia i Krysia mogą do nas wpaść? pytała.

No jasne, córeczko, niech przychodzą, na stole ciastka i cukierki, poczęstujesz i mama szła do pracy.

Jeśli za długo nikt nie wpadał, mama piekła drożdżówki i mówiła:

No to chociaż Aśkę i ciocię Wandę z naprzeciwka zaproszę. Kasieńko, skocz je zawołać.

I tak żyli. Gdy Kasia poszła na studia, przyjeżdżała na weekendy z koleżanką, a na wakacje czasem choćby z dwiema, oczywiście za zgodą mamy. Nawyk goszczenia przeszedł na nią w genach.

Na ostatnim roku wyszła za mąż za kolegę z roku, Kamila. Mieszkali sami, a ona zapraszała przyjaciółki. Kamil początkowo protestował, ale w końcu zrozumiał, iż dla żony to ważne.

Kamilek, u nas zawsze było pełno gości, tak się wychowałam. Nie masz nic przeciwko, jeżeli czasem ktoś do nas zajrzy?

U nas to rzadkość, moja mama nie jest zbyt gościnna. Jak ojciec przyprowadził kiedyś kumpla po pracy, to awantura na cały wieczór. Ale jeżeli ci to potrzebne, niech przychodzą i mąż się przyzwyczaił.

Razem ustalali, kogo zaprosić, aż w końcu wyklarowała się stała grupa. Kamila drażniła jedna z przyjaciółek Kasi Grażyna. Była samotna, owdowiała i zawsze trochę smutna.

Jak ty możesz się z nią przyjaźnić? narzekał. Taka ponura, iż choćby kleszczem słowa nie wyciągniesz. jeżeli nie śmiech i żarty, to po co w ogóle przychodzić?

Ale ona ze mną rozmawia, daje dobre rady. Grażyna nie zrobi nic złego. Potrafi słuchać i sekretów nie rozniesie. Czasem trzeba pogadać z kimś spokojnym. No, nie rozśmiesza jak inni, ale są takie chwile

No tak, euforią zaraża

Nie, Kamil, lubię ją. Czasem przychodzi sama, bo nie lubi tłumów. Przy niej czuję się dobrze. Nie narzeka, a mnie wspiera. Taka przyjaciółka to skarb.

Czas płynął. Kamil z Kasią wybudowali dom, urodził im się synek, a przyjaciółki wciąż się spotykały. Czasem spacerowały z dziećmi, ale częściej u Kasi dom był duży, dzieci miały gdzie biegać.

Dwie przyjaciółki mieszkały z teściowymi, więc tam nie bardzo się szalało. Tylko Magda miała mieszkanie z mężem i synkiem, ale i tak wolała wpaść do Kasi. Czasem spotykali się w większym gronie, z mężami. Panowie wypili piwko raz w garażu, raz w altance. Tak mijały im wieczory.

Pewnego razu Grażyna wpadła na herbatę i mimochodem rzuciła:

Kasia, ja bym na twoim miejscu nie ufała Magdzie. Uważaj na nią, za bardzo się kręci wokół twojego męża.

Co ty mówisz, Grażynko? Magda jest po prostu wesoła, lubi żartować broniła koleżanki.

Ale słowa Grażyny nie dawały jej spokoju.

Pewnie zazdrości, bo sama nie ma faceta. Zresztą mama zawsze mówiła, żeby trzymać się z dala od samotnych koleżanek. Może czas się odsunąć?

Rozmawiała choćby z mężem.

A nie mówiłem? Zawsze wydawała mi się jakaś podejrzana

W końcu Kasia skreśliła Grażynę z listy przyjaciół, ale w jej życiu nic się nie zmieniło. Spotkania trwały. Pomagali sobie wzajemnie gdy ktoś wyjeżdżał, inni odbierali dzieci z przedszkola.

Kasia, wybaw mnie, zabierz mojego Kacpra z przedszkola dzwoniła często Magda. Mój Marcin pojechał z kumplami na grzyby, a ja zaległam w pracy. Dasz radę?

No jasne, Magda, przecież nasze dzieci chodzą do tej samej grupy.

Pewnego dnia Kasia przyszła po swojego Stasia i spotkała Magdę. Postanowiły pójść z chłopcami do parku. Gdy szły ulicą, Kacper zapytał:

Mamo, a wujek Kamil dziś przyjdzie? Wczoraj przyniósł mi te chipsy, co lubię.

Magda nic nie odpowiedziała, tylko się zarumieniła. Kasi zrobiło się dziwnie jej męża też przecież nazywa Kamil.

Wieczorem Kamil wrócił późno, mówiąc, iż pomagał bratu z nową szafą. Wrócił dopiero koło północy, bo się zackęcili.

E, przecież Kamili na świecie pełno pomyślała Kasia. Tylko czemu Magda się speszyła?

Zauważyła też, iż Magda chciała zadzwonić, ale telefon się rozładował.

Magda, masz mój, jeżeli potrzebujesz?

Nie, nie, zaraz w domu podłączę odparła szybko.

Do parku nie doszły, Magda nagle złapała Kacpra za rękę:

O rany, Kasia, zapomniałam, iż muszę do mamy wpaść! Park odpada i prawie uciekła.

Kasia została z dziwnym uczuciem, iż coś jest nie tak.

No trudno, my ze Stasiem też wracamy.

Przez całą drogę myślała o Magdzie. Przypomniała sobie, jak Kamil zawsze się przy niej ożywiał. Gdy przyjaciółki przynosiły ciasta, Magda zawsze miała własny sernik.

Mmm, Magdy sernik to mistrzostwo świata Kamil aż się oblizywał.

Twój mąż taki miły wzdychała Magda. Mój Marcin choćby dziękuję nie powie.

I jeszcze jedno: Kamil najgłośniej śmiał się zawsze z jej żartów.

Czyżby coś między nimi? strzeliło jej do głowy. Nie, bzdura! Ale ziarenko wątpliwości zostało.

Nie powiedziała nic mężowi, tylko zadzwoniła do bratowej:

Anka, wy wczoraj z Kamilem szafę montowaliście? Mówił, iż u was był

Kamil? U nas? Nie, nie było go u nas odpowiedziała Anka a szafa stoi u nas od zeszłego roku, o czym ty mówisz? i wtedy Kasia zrozumiała wszystko.

Idź do oryginalnego materiału