Nie jestem nianią ani służącą

newsempire24.com 5 dni temu

No jestem ani nianią, ani służącą

Mam 62 lata, mieszkam w Łodzi i niedawno przeżyłam sytuację, która złamała mi serce. Moja córka, Kinga, i jej mąż, Marek, uznali, iż powinnam poświęcić swoje życie opiece nad ich córeczką, moją wnuczką Zosią. Zawsze starałam się być dobrą babcią, ale teraz moja cierpliwość się skończyła. Odrzuciłam rolę darmowej niani, co wywołało burzę oburzenia. Nie jestem ani nianią, ani służącą, i ja też mam prawo do własnego życia!

Gdy Kinga urodziła Zosię, rzuciłam się, by pomóc jej na każdy możliwy sposób. Zostawałam z malutką, spacerowałam, karmiłam, prałam jej ubranka, żeby córka mogła choć trochę odpocząć. Wiem, jak ciężko być młodą mamą, i chciałam wesprzeć rodzinę. Ale z czasem moja pomoc zaczęła być traktowana jak coś oczywistego. Kinga i Marek zaczęli żyć tak, jakbym była ich prywatną nianią. Zapisywali się na siłownię, chodzili na kursy, spotykali się ze znajomymi, a Zosię zostawiali u mnie ze słowami: „Posiedzisz z nią, mamy coś do załatwienia”. W ogóle ich nie obchodziło, czy ja mam własne plany. Jestem na emeryturze i, do licha, zasłużyłam na odpoczynek i swoje małe radości!

Kinga potrafiła zadzwonić w środku dnia i oznajmić, iż muszę odebrać Zosię z przedszkola, bo ma imprezę firmową, a Marek wyjechał na grzybobranie. Byłam wściekła, ale i tak jechałam po wnuczkę—nie zostawię jej przecież samej! Kocham Zosię, ale ta sytuacja zaczęła mnie dusić. Czułam się wykorzystywana, a mój czas i pragnienia nikogo nie obchodziły.

Dzisiaj stało się coś, co w końcu wyprowadziło mnie z równowagi. Kinga zadzwoniła i radośnie oznajmiła, iż z Markiem wyjeżdżają na dwa tygodnie do Chorwacji. Ucieszyłam się, myśląc, iż Zosia będzie szczęśliwa nad morzem. Ale wtedy okazało się, iż postanowili zostawić wnuczkę ze mną, choćby nie pytając mnie o zdanie! Po prostu postawili mnie przed faktem dokonanym, jakbym była zobowiązana podporządkować się ich zachciankom. Krew we mnie zawrzała. Nie mogłam już dłużej milczeć i powiedziałam Kindze, iż nie zamierzam być ich nianią. Mają dziecko i powinni planować życie z tym na uwadze. Chcecie podróżować? Zabierajcie Zosię albo szukajcie innych rozwiązań!

Spytałam, dlaczego podjęli taką decyzję bez konsultacji ze mną. Odpowiedź Kingi oszołomiła mnie: „Przecież jesteś na emeryturze, i tak nie masz nic do roboty”. To było jak policzek. Powiedziałam jej, iż mam swoje plany: wybieram się z przyjaciółką do sanatorium nad Jeziorem Mazurskim, żeby wreszcie odpocząć. Niech biorą Zosię ze sobą albo wymyślą coś innego, ale ja nie jestem ich służącą!

Nasza rozmowa skończyła się kłótnią. Kinga nazwała mnie okropną babcią, a ja ledwo powstrzymywałam łzy. Nie rozumie, jak boli mnie słyszeć coś takiego po wszystkim, co dla nich zrobiłam. Kocham wnuczkę, ale nie mogę poświęcić całego życia dla czyichś zachcianek. Nie jestem ani nianią, ani służącą—jestem kobietą, która też ma prawo do szczęścia. Teraz stoję przed wyborem: bronić swoich granic albo znów ustąpić, żeby zachować spokój w rodzinie. Ale jedno wiem na pewno—tak dalej być nie może.

Idź do oryginalnego materiału